REKLAMA

Dlaczego europejscy gracze łoją skórę Amerykanom? Poleciałem do USA, by znaleźć odpowiedź

Podczas DreamHack Dallas rozmawiam z organizatorami największych e-sportowych imprez w Europie i USA na temat tego, dlaczego gracze ze Starego Kontynentu regularnie łoją skórę Jankesom, mimo potencjału drzemiącego w amerykańskim przemyśle gier.

07.06.2024 03.41
Dlaczego europejscy gracze łoją skórę Amerykanom? Poleciałem do USA, by znaleźć odpowiedź
REKLAMA

Stany Zjednoczone. Tutaj powstały pierwsze strzelaniny wnoszące rywalizację na zupełnie nowy, profesjonalny poziom. Quake, Unreal Tournament, Medal of Honor, Halo, Counter-Strike - wszystkie kultowe serie wypełniające monetami sejfy w kafejkach internetowych narodziły się w Stanach. USA do teraz jest uznawane za główną fabrykę sieciowych strzelanin, z seriami Call of Duty, Valotant i Fortnite na czele.

REKLAMA

W tym samym czasie królami amerykańskich strzelanin - a także strategii i MOBA - rzadko kiedy są obywatele Stanów. Podczas najbardziej prestiżowych turniejów e-sportowych puchary są dumnie wznoszone ku niebu przez europejskich oraz azjatyckich graczy. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego pierwszy (lub drugi, licząc wpływy mobile w Chinach) rynek gier na świecie przestał produkować czempionów? By znaleźć odpowiedzi na to pytanie, poleciałem do Teksasu.

Ostatnia istotna amerykańska wygrana na prestiżowym turnieju miała miejsce w 2019 roku - mówi organizator DreamHack Dallas.

 class="wp-image-4679843"
Mistrzowie IEM Dallas to głównie Europejczycy / fot. ESL

DreamHack Dallas to największa impreza LAN Party na świecie, a jednocześnie wielki festiwal gier połączony z e-sportowymi zmaganiami. Za wydarzeniem stoi ESL FaceIt Group - ta sama organizacja, która odpowiada za finały Intel Extreme Masters w katowickim Spodku. W Dallas także trwa przystanek IEM, przyciągający profesjonalnych graczy z całego świata. E-sportowcy uczestniczą ponadto w pojedynkach Tekkena 8, Street Fightera 6, FC 24 czy Overwatcha.

Pośród najlepszych na DreamHack Dallas trudno doszukać się obywateli Stanów. Pierwsze miejsce w eliminacjach Street Fightera przypada Japończykowi Tsunehiro "gachikunowi” Kanamoriemu. W Tekkenie wymiataczem jest Japończyk Daichi "Nobi" Nakayama. Turniej CS2 w ramach IEM wygrał zespół G2 Esports złożony z graczy ze wschodniej Europy, z przebojowym udziałem Amerykanina Jacky’ego "Stewie2K" Yipa jako rezerwisty. Żeński turniej CS2 wygrał zespół Imperial fe zdominowany przez kobiety ze wschodniej Europy. W StarCraft 2 najlepszy okazał się Fin Joona “Serral” Sotala.

Puchary były więc rozdzielane głównie między Europejczyków oraz Azjatów. Amerykanie odnosili sukcesy wyłącznie w mniej prestiżowych turniejach, jak ten dla Super Smash Bros. Ultimate czy Mortal Kombat 1. Dlaczego tak się dzieje? Czemu Jankesi przegrywają we własnym ogródku, pod teksańską flagą? Zapytałem o to samych organizatorów DreamHack Dallas.

Weteran e-sportowej sceny Michał „Carmac” Blicharz tłumaczy mi, na czym polega przewaga europejskich graczy nad tymi z USA.

 class="wp-image-4679846"
Mistrzynie ESL Impact także pochodzą głównie z Europy / fot. ESL

Aby wytłumaczyć, dlaczego europejscy gracze regularnie tłuką amerykańskich rywali w CS2, Michał „Carmac” Blicharz - wiceprezes do spraw produktów w ESL FaceIt Group - posługuje się prostą analogią. Prosi mnie o wyobrażenie sobie dwóch odizolowanych wysepek, na których gra się w szachy. Na pierwszej jestem tylko ja i Blicharz, trenując po 12 godzin dziennie. Na drugiej jest setka osób, oni także grają w szachy po 12 godzin dziennie. Szachiści z której wyspy okażą się skuteczniejsi? Oczywiście z tej drugiej.

Według Michała Blicharza w Europie jest znacznie większe zagęszczenie i nasycenie graczy komputerowych, co ma istotne znaczenie w przypadku CS2. Już na starcie mamy więc większą bazę potencjalnych mistrzów i nieoszlifowanych diamentów. Kandydaci na czempionów uczą się jedni od drugich. Dochodzi bowiem do wysokiej rotacji na regionalnych turniejach. Rywale poznają różne taktyki, stykają się z szerszym przekrojem zagrywek.

W Stanach Zjednoczonych sieć potencjalnych mistrzów jest mniejsza. Rozwój zachodzi więc wolniej. Jedyny sposób, by temu przeciwdziałać, to grać, grać i jeszcze raz grać z drużynami z innych kontynentów, ucząc się od nich. Gracze z Europy mają łatwiejszy dostęp do eventów z mistrzami, a więc zdobycia turniejowego doświadczenia. Carmac wskazuje tutaj przykład ostatniej amerykańskiej drużyny, która odniosła wielki sukces, jeszcze przed pandemią: musiała przegrać 12 razy z mistrzami, by w końcu podnieść wymarzone trofeum.

Bardzo duży wpływ na poziom amerykańskich drużyn ma COVID-19 i pandemiczne odcięcie Stanów od świata.

 class="wp-image-4679849"
Arena zmagań w CS2 na IEM podczas DreamHack Dallas
 class="wp-image-4679864"
Filip "Neo" Kubski - polski trener amerykańskiego Faze Clan - na spotkaniu z kibicami

Podczas pandemii COVID wielu e-sportowych graczy w Europie wciąż mogło brać udział w tradycyjnych turniejach, ze względu na bliskość sąsiednich państw oraz stosunkowo zunifikowaną politykę graniczną. W tym samym czasie większość amerykańskich profesjonalistów została odcięta od podobnej możliwości.

Nieliczni, którzy docierali na treningi np. do Holandii, musieli zostawiać w Stanach swoje rodziny i swoich bliskich na bardzo długi czas. To z kolei wywierało znaczny wpływ na zawodników. Wielu graczy sobie z tym po prostu nie radziło. Woleli zostać w Stanach, blisko rodziny, podczas gdy europejscy gracze aktywnie rywalizowali ze sobą podczas zgrupowań, nieustannie szlifując umiejętności.

REKLAMA

W ten sposób powstała przepaść między graczami z Europy oraz Stanów, wyraźnie widoczna także w 2024 roku. Zdaniem Michała „Carmaca” Blicharza gracze ze Stanów mogą ponownie wejść na sam szczyt, ale muszą teraz pracować ciężej niż inni oraz dawać z siebie więcej niż inni. Tylko w ten sposób nadrobią stracony dystans, ponownie zagrażając rywalom z Europy i Azji. Amerykanom nie brakuje motywacji, by osiągnąć ten cel, co udowodnił w Dallas Jacky "Stewie2K" Yip. Amerykanin znalazł się w drużynie G2 Esports w roli zastępcy, nieoczekiwanie wywalczając puchar w Dallas, ku dzikiej radości kibiców skandujących "Ju Es Ej".

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA