REKLAMA

Pracownicy fast foodów w Polsce powiedzieli, co robią z jedzeniem. W domu robisz odwrotnie

Kiedy my szukamy sposobu, co zrobić z ziemniakami z wczorajszego obiadu i jak wykorzystać fusy po kawie, korporacje dzień w dzień wyrzucają żywność do kosza. Nie chodzi o to, abyśmy my zrezygnowali z dobrych praktyk. Czas zwrócić uwagę na rolę wielkich restauracji, które mogłyby świecić przykładem.

27.05.2024 12.12
marnowanie jedzenia
REKLAMA

Czy pracownicy McDonald's mogą zjadać zamówienia, których nikt nie odebrał? – zapytał jeden z użytkowników Reddita. Pewnie nie jest to nagminne, ale można sobie wyobrazić, że nieodpakowana żywność czeka i nikt się po nią nie zgłasza. Nie ma ryzyka, że po drodze była otwierana czy dotykana, więc teoretycznie ktoś miałby obiad czy kolację.

REKLAMA

Niestety tak się nie dzieje.

„Wszyściutko do kosza” – pisze jeden z pracowników

„Nie wolno” – potwierdza drugi, ale zaznacza, że jeśli akurat nikt z wyższych stanowisk nie patrzył to załoga przejmowała paczkę.

Zamówienia nieodebrane/zrobione przez pomyłkę/odwołane dostawy lądują w koszu. Jak na zmianie jest ten jeden manager, który ludzi traktuje jak ludzi, to zdarza mu się komuś to dać. Ogólna argumentacja jest taka, że jakby dawali pracownikom to specjalnie by robili źle, że niby przez pomyłkę, żeby potem wziąć za darmo

– wyjaśnia pracownik innego popularnego fast fooda.

Niektórzy uważają, że taka argumentacja ma sens, bo nie brakuje ludzi, którzy wykorzystają każdą okazję, aby zgarnąć coś bez wysiłku i cudzym kosztem. Dlatego też, jak twierdzi jeden z komentujących, paradoksalnie zakaz zabierania nieodebranych zamówień zmniejsza liczbę wyrzucanego jedzenia – bo pracownicy celowo nie doprowadzają do sytuacji, że zamówienie jest nieodebrane.

Teoretycznie mogliby zamawiać na kogoś i czekać, aż góra da sygnał, że można przejąć, bo klient się nie pofatygował. A gdyby zgody nie było, produkt „nieodebrany” bądź przygotowany na zapas i tak by przepadł w kontenerze.  

Do podobnej praktyki przyznał się jeden z pracowników. Załoga mogła zabierać ciastka, jeśli się nie sprzedały. Dlatego godzinę czy dwie przed zamknięciem wystawiano więcej sztuk, żeby mieć pewność, że na pewno słodycze zostaną.

- No i właśnie przez takie akcje wchodzą w życie zakazy zabierania żarcia przez pracowników, bo szybko się znajdą tacy, co będą robić na "odpowiedni zapas" – komentuje użytkownik polskiego Reddita.

Kompletnie nie rozumiem tej argumentacji

Jak widać dla niektórych lepszą sytuacją jest, kiedy jedzenie ląduje w koszu, niż gdyby pracownicy mogli je zjeść. I dlatego warto poświęcić mnóstwo produktów, by wyeliminować np. takie ryzyko:

Niestety poznałam wtedy [podczas pracy w gastronomii – przyp. red.] ludzi, którzy absolutnie dorzuciliby swoich włosów do dania, żeby zjeść za darmo. "Poprawne" rozwiązanie tego problemu to oczywiście nie zatrudniać studentów / unikać rotacji na poziomie 2 pracowników miesięcznie i nie płacić im pod stołem

– pisze jedna z pracujących w gastronomii.

Fakt, że w koszu ląduje dobra żywność, którą śmiało mógłby ktoś jeść, szokuje szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę statystyki. Według badania Federacji Polskich Banków Żywności w Polsce marnuje się łącznie 4,8 mln ton żywności na różnych etapach produkcji, dystrybucji i konsumpcji. Liczby bolą bardziej po zderzeniu z danymi nt. polskiej biedy: ponad 1,5 mln Polaków żyje poniżej progu ubóstwa. Bank Żywności zwraca uwagę, że „z tego wynika też, w dużej mierze niezbadany, problem niedożywienia i głodu”.

Na Spider's Web pisaliśmy o problemie marnowania żywności:

4,8 mln ton żywności to wystarczająco, aby zapełnić około 12 miliardów talerzy, przyjmując, że przeciętny posiłek waży ok. 400 g

Mając to na uwadze polityka fast foodów wydaje się skrajną nieodpowiedzialnością. Tyle że prawdziwym winowajcą jest ktoś inny. Z badań wynika, że to konsumenci odpowiadają za ok. 60 proc. całej zmarnowanej żywności w Polsce.

Co więcej – w 2023 r. odsetek osób, które przyznają się do marnowania żywności wyniósł rekordowe 56 proc. We wszystkich badaniach od 2012 roku najczęściej wskazywaną przyczyną jest przegapienie terminu przydatności do spożycia.

Czy jedzenie jest zbyt… tanie?!

Aż 76 proc. badanych przyznało (zdecydowanie tak lub raczej tak), że wzrost cen produktów spożywczych spowodował, że w ich gospodarstwie domowym zmniejszyła się ilość marnowanej żywności. 1/3 badanych potwierdziła, że przygotowuje mniejsze porcje (36 proc.) lub przygotowuje dania z mniejszej liczby składników (33 proc.).

Właśnie wyższymi cenami z marnowaniem jedzenia postanowiła walczyć jedna z fińskich restauracji. Sprzedawała dania w modelu „jedz ile chcesz” przy zapłaceniu konkretnej kwoty. Klienci mogli wybierać różne dania i nakładać je na talerz bez ograniczeń. Niska cena powodowała, że brali więcej potraw niż ostatecznie byli w stanie zjeść. Często zostawały resztki, które trzeba było wyrzucić. Dlatego też właściciele postanowili „karać” zbyt łapczywych. Ci, którzy przeszacowali, dokładali 5 euro za każde niezjedzone 100 g.

W Polsce ten problem jest jednak nieco inny. Wiele restauracji celowo oferuje zbyt duże porcje, żeby zachwycić klientów. „Porcja może droga, ale za to żarcia tyle, że nie da się przejść” – piszą później zadowoleni odwiedzający. Część zabiera ze sobą, a część po prostu zostawia resztki na talerzu. A potem te lądują w koszu.

Moda też zbiera swoje żniwo

Nowym źródłem marnowanej żywności jest dieta pudełkowa. Niedawno Foodsi – twórcy aplikacji pozwalającej taniej kupować produkty ze sklepów czy restauracji, które trafiłyby do kosza – wraz z firmą Goodspeed ogłosiły, że dostarczyły już ponad 14 tys. paczek z uratowanym jedzeniem od producentów cateringów dietetycznych. Wystarczyły dwa miesiące, aby uzbierać tak pokaźną sumę. To ponad 28 ton jedzenia w formie diet pudełkowych, które wylądowałoby w koszu. Jak widać paczek przygotowano zbyt wiele, aby zaspokoić odchudzających się klientów, i gdyby nie aplikacja, jedzenie by się zmarnowało.

REKLAMA

No właśnie: aż strach pomyśleć, ile żywności trafiałoby na śmietniki, gdyby nie programy pozwalające klientom płacić mniej za niesprzedane produkty.

zdjęcie główne: Nataly Mayak / Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA