Ratowanie żywności przed wyrzuceniem to kradzież? Mandat za freeganizm
31-letnia mieszkanka Białegostoku próbowała ocalić przed zmarnowaniem warzywa, owoce czy nabiał. Interweniował ochroniarz, a na miejsce zamieszania przyjechała policja. Jedzenie odpadów jak wręczanie potrzebującym chleba - rzecz karalna? Prawo do końca nie wie, jak podchodzić do tych spraw. Tymczasem jasne zasady są potrzebne, bo w Polsce marnuje się jedzenie na potęgę.
Freeganizm to bardziej styl życia - lub nawet ideologia - niż czynność motywowana problemami finansowymi (choć ceny żywności pewnie mogą być argumentem). W skrócie: chodzi o wyjmowanie ze śmietników żywności, która przez sieci handlowe została potraktowana jako odpad i wykorzystanie jej w domu.
Na licznych facebookowych grupach można znaleźć łowy freeganów. Czasami złapanie się za głowę to i tak niewystarczająca reakcja na widok tego, co sieci handlowe uznają za "śmieć". Można trafić na zaskakujące produkty - normalnie kosztujące wiele pieniędzy - które wciąż nadają się do spożycia. O takich zwykłych owocach czy warzywach, jak banany bądź pomidory, wspominać nie trzeba.
Problem jest duży, bo według danych Narodowej Izby Kontroli rocznie marnujemy w Polsce prawie 5 milionów ton żywności. Tyle że za odpady odpowiedzialne są głównie gospodarstwa domowe. Handel to "tylko" niecałe 7 proc.
Freeganizm pokazuje jednak, że na śmietnikach przy centrach handlowych i marketach można znaleźć sporo wartościowej żywności
Okazuje się jednak, że zabranie jej może być uznane za kradzież. Właśnie taki przykład opisał białostocki "Kurier Poranny":
Niedawno podjechała samochodem na parking na zapleczu Biedronki przy ul. Transportowej. Stoją tam kontenery na odpadki. Wygrzebała z nich kilkanaście bananów, pomidory, marchewkę, trochę winogron, a także jogurty i śmietanę. Produkty przełożyła do swojej skrzynki i wsiadła do samochodu. Wtedy do auta podszedł mężczyzna, prawdopodobnie ochroniarz, bo - według naszej Czytelniczki - nie przedstawił się. Bez podania przyczyny kazał kobiecie wyjąć skrzynkę i iść z nim na zaplecze. Groził użyciem gazu. 31-latka zablokowała drzwi.
Policja ukarała kobietę mandatem w wysokości 200 zł, uznając, że szkody wyniosły 108,99 zł.
Żywność w koszu to śmieć?
Przedstawiciele Biedronki tłumaczą, że nadwyżki żywności (w formie darowizny) przekazywane są do organizacji charytatywnych, jadłodajni i stołówek, a także Banków Żywności.
Podobnie postępują inne sieci handlowe. W rozmowie z Bizblogiem Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji (reprezentującej największe sieci detaliczne w Polsce, takie jak Biedronka, Lidl, Kaufland, Auchan, Carrefour, czy Żabka) mówiła, że nadwyżki niesprzedanej, pełnowartościowej żywności przekazywane są w ramach pomocy charytatywnej partnerom społecznym, a firmy członkowskie POHiD współpracują na stałe z bankami żywności, Caritas Polska, a także operatorem aplikacji "Too Good To Go".
Beneficjentami pomocy są polskie rodziny w trudnej sytuacji materialnej i życiowej, dzieci i młodzież, seniorzy, osoby zagrożone wykluczeniem oraz uchodźcy - dodawała.
Interpretacja wyciągania żywności z kontenerów jest problematyczna, bo wszystko zależy od sytuacji. Według prawników jeżeli kosz zabezpieczony jest kłódką albo żeby do niego się dostać, trzeba sforsować płot, wówczas sąd mógłby uznać to za próbę kradzieży. Ale...
Inaczej sytuacja przedstawia się, gdy do sklepowych śmietników jest swobodny dostęp. Tu zdefiniowanie tego czynu nie jest już tak proste. Z jednej strony czyn ma dość niską szkodliwość, z drugiej powstaje pytanie, jak traktować zabranie czegoś, czego posiadacz się pozbył. W opinii części prawników czyn ten więc nie będzie przestępstwem - pisał Bezprawnik.
Białostocki adwokat Maciej Głębicki w rozmowie z "Kurierem Porannym" stwierdził, że "jeżeli określona rzecz wyrzucana jest do śmietnika, to oczywistym jest zamiar wyzbycia się jej własności". Wydaje się to logiczne.
Niektóre sklepy odpady przekazują do firm, które przerabiają je np. na nawozy. Tylko tu pojawia się problem natury etycznej, czy nadający się do spożycia - ale nie do sprzedaży - produkt może wylądować w koszu (nawet po to, by zostać następnie przerobionym), skoro można się nim nakarmić?
Ten temat na pewno będzie powracał, nie tylko ze względu na rosnące koszty życia. Coraz więcej osób bulwersuje to, ile żywności ląduje ostatecznie na śmietniku. Sami jako konsumenci mamy sporo za uszami. Na szczęście handel próbuje niwelować "straty" i np. niesprzedaną na czas żywność możemy kupić w specjalnych aplikacjach. Najpopularniejsze zebrał i opisał Szymon. Znajdziesz je w artykule: Jak oszczędzać jedzenie i na jedzeniu: najlepsze aplikacje.