Przez lata wysyłali tajne dokumenty do wrogiego państwa. Zgubiła ich literówka

Taka mała wpadeczka, wpadunia, wpadenieczka - o której napisał właśnie Financial Times. Redakcja FT dotarła bowiem do niemałego skandalu związanego z niedbałością pracowników amerykańskiego wojska oraz brakiem odpowiedniej kontroli nad przepływem informacji. Okazało się bowiem, że sojusznicze z Rosją państwo Mali od długiego czasu przechwytuje korespondencję z Pentagonu, w tym zawierającą poufne bądź wrażliwe dane. Nie wykonując przy tym ani jednego włamania czy żadnego innego nielegalnego działania.

Niektórzy zapewne już się domyślają o co może chodzić. Reszcie tłumaczymy: amerykańskie wojsko domyślnie korzysta z domeny .mil. Tymczasem domena przypisana Mali to .ml. Ktoś mógłby pomyśleć, że armia amerykańska i Pentagon mają stosowne zabezpieczenia, by uniemożliwić pomyłkę - a jeśli jednak do niej dojdzie, to by poczta wysłana do Mali była nieczytelna. No to byłaby mądra myśl, ale nie zbłądziła do głów administracji Pentagonu - który w komentarzu dla Financial Times zapewnił, że pilnie zajmuje się sprawą.

Instytucja została poinformowana o rażącym problemie z bezpieczeństwem ponad dekadę temu przez holenderskiego przedsiębiorcę Johannesa Zuurbiera. Ten, prowadząc swoje interesy w Mali, podpisał umowę o opiekę i zarządzanie domeną .ml. Szybko odkrył, że w ramach tej domeny krążą dziesiątki tysięcy maili z Pentagonu i amerykańskiego wojska, odbijające się od kolejnych malijskich serwerów. W tym maile zawierające dane medyczne pracowników Pentagonu, mapy wojskowych placówek, pliki księgowości czy nawet depesze dyplomatyczne.

Dlaczego więc po raz wtóry sprawa wypłynęła do mediów? Ponieważ Zuurbier sam zdecydował się na kontakt z Financial Times, z dwóch powodów. Po pierwsze, zaraz wygasa mu umowa na zarządzanie malijską domeną. A po drugie, od czasu zgłoszenia w jego ocenie Pentagon zrobił okrągłe nic. Niezmiennie do malijskiej sieci trafiają maile od pracowników wojska, w tym wysoko postawionych. Jak twierdzi, nie wszystkie jest w stanie skutecznie ukryć przed malijskim rządem, zresztą nie czuje się do tego zobowiązany z innych powodów niż prywatne przekonania. A i to przestanie mieć znaczenie, ponieważ domena .ml ma trafić pod opiekę malijskiej administracji państwowej. Mając na uwadze powyższe, nietrudno odgadnąć, dlaczego.

Z uwagi na egzotykę tego kraju, można wybaczyć wstyd związany z małą wiedzą na jego temat, dlatego pokrótce przypomnijmy. Mali jest śródlądowym krajem w Afryce Zachodniej, który ma bogatą i zróżnicowaną historię i kulturę. Mali było częścią trzech potężnych i zamożnych imperiów zachodnioafrykańskich, które kontrolowały transsaharyjski handel: Imperium Ghany, Imperium Mali i Imperium Songhaju. Mali jest ósmym co do wielkości krajem w Afryce, z powierzchnią ponad 1,2 miliona km². Większość ludności Mali mieszka na południu kraju, wzdłuż rzek Niger i Senegal. Mali jest znane ze swoich zasobów naturalnych, takich jak złoto, sól i uran, a także ze swojej muzyki, sztuki i architektury. Stolicą Mali jest Bamako, największe miasto kraju.

Związki Mali z Rosją są dość skomplikowane i zmieniające się. Mali jest krajem, który boryka się z wieloma problemami, takimi jak ubóstwo, konflikty etniczne, terroryzm i zamachy stanu. Rosja próbuje zwiększyć swoją obecność i wpływy w Afryce Zachodniej, oferując Mali pomoc wojskową, gospodarczą i dyplomatyczną. Rosja ma również interesy w wydobyciu złota i uranu w Mali. Niektóre źródła twierdzą, że Rosja wspiera grupy rebelianckie i najemników w Mali, aby destabilizować sytuację i osłabić wpływy Francji i Unii Europejskiej w tym kraju.