Czerwony alarm. Jesteśmy na skraju pierwszej cyberwojny światowej
Przed gwałtownym postępem, jaki zwiastują Nowy Bing i Google Bard nie ma ucieczki. Należy jak najszybciej się przystosować do nadciągającej rewolucji. To jednak nie oznacza, że nie należy oglądać się na ofiary. A tych będzie więcej niż niektórym się wydaje.
Demonstracja postępu w rozwoju sztucznej inteligencji, jaki zaprezentowała firma OpenAI w formie DALL-E i ChatGPT, obudziła wszystkich jakkolwiek powiązanych z IT. W tym największe firmy na świecie, które nieprzypadkowo są też firmami zajmującymi się informatyką.
Microsoft jako główny inwestor OpenAI zapewne znał plany firmy z dużym wyprzedzeniem - i niedługo po wspomnianych demonstracjach ogłosił integrację technologii OpenAI ze swoim wiodącym działem badań i rozwoju SI oraz wdrożenie technologii OpenAI do usług Microsoft 365, Github i Bing.
Google publicznie ogłosił, że szykuje swoją własną autorską odpowiedź na pokaz sojuszu Microsoftu i OpenAI - ma być nim Google Bard, czyli sztuczna inteligencja przypominająca ChatGPT i Nowego Binga. Zakulisowo, jak donoszą liczne wiarygodne źródła, w firmie panuje pospolite ruszenie i nieco nerwowy pośpiech - integracja technologii GPT z Bingiem jest słusznie postrzegana jako fundamentalne zagrożenie dla dominującej od dekad na rynku Wyszukiwarki Google. Można być pewnym, że Google odpowie Microsoftowi z pełną siłą, a tej z pewnością mu nie brakuje.
Wiemy też, że bardzo duże środki w rozwój sztucznej inteligencji inwestuje Meta (właściciel Facebooka, WhatsAppa i Instagrama). Nie wiadomo jak dokładnie pożytkowane są te kwoty, ale są one na tyle znaczące, że wydaje się mało prawdopodobne, by chodziło tylko o inteligentne pozycjonowanie postów i reklam. Plotka wiatrem niesiona głosi, że Meta ma technologię, która co najmniej nie odbiega od tej od OpenAI.
Co robi Amazon tego dokładnie nie wiemy. W przypadku Apple’a można spekulować, że firma się zajmuje całym zagadnieniem na swój sposób. Apple do tej pory wyraźnie wierzy, że dużo lepszym pomysłem od karmienia danymi superkomputera w chmurze są rozwiązania lokalne. Układy scalone w urządzeniach Apple’a zawierają całe bloki obliczeniowe dedykowane akceleracji przeliczeń SI i są one umiejętnie wykorzystywane. To atut, którego nie należy ignorować - ale też, przynajmniej na razie, wyłącza Apple’a z bardzo poważnej, egzystencjonalnej wręcz dyskusji.
Właściwie to lista firm zdolnych do walki o rynek SI właśnie się skończyła.
Cały świat ekscytuje się ChatGPT i Nowym Bingiem, a tymczasem teoretycznie to ani OpenAI, ani Microsoft nie pokazali nic nowego. Wystarczy udać się do funkcjonującej już od dłuższego czasu wyszukiwarki internetowej Neeva (tak, istnieją inne wyszukiwarki niż Google i Bing). Wasze testy długo nie potrwają, bo Neeva jest płatna (tak, istnieją również i takie wyszukiwarki), należy też oszukać Neevę usługą VPN udając połączenie ze Stanów Zjednoczonych. Tym niemniej realizuje to, czym zachwyca ChatGPT, od dawna. Teoretycznie.
W praktyce Neeva to raczej ciekawostka. Da się ją przyłapać na halucynacjach, jeszcze łatwiej zadać pytanie, na które nie zna odpowiedzi lub go nie zrozumie. Neeva potrafi i zabłysnąć, oferując wyczerpujące i trafne odpowiedzi na wiele zapytań w języku angielskim, ale to nadal nie jest narzędzie godne pełnego zaufania. Co prawda jest niemal pewne, że Barda i Nowego Binga też w miarę szybko uda się złapać na wypisywaniu bzdur, tak jak Wyszukiwarka Google czy Bing potrafią zaproponować strony mające niewiele wspólnego z frazą wpisaną przez użytkownika. Jest jednak jedna rzecz, która odróżnia Microsoft i Google’a od Neevy i innych podobnych.
Największe spółki IT są też ogólnie największymi firmami na świecie. To międzynarodowe potęgi, które współkształtują społeczeństwa i mają udział w dyskusjach politycznych. Mają też gigantyczne zapasy gotówki i w razie jakiejś abstrakcyjnej potrzeby, dostałyby też gigantyczne pożyczki. A twory pokroju Nowego Binga czy Google Bard wymagają gigantycznych inwestycji, generują też bardzo wysokie koszty. SI tego rodzaju to już nie jest dzieło genialnego informatyka stworzonego na jego komputerze - jak to często bywa przedstawiane w filmach science-fiction. Ów genialny algorytm trzeba wytrenować petabajtami różnorodnych danych, a następnie jego instancje w całej swojej złożoności hostować w gotowej do obsługi dziesiątków milionów klientów równocześnie chmurze.
Jest bardzo, bardzo niewiele firm, które są w stanie w tym momencie rywalizować w tej dziedzinie z Microsoftem i Google’em. Meta, Amazon i kto jeszcze? Może Apple? Alibaba? Baidu? Oracle? IBM? Nawet jeśli wyżej wymienione można dołączyć do tej listy, to raczej na nich ona się kończy.
Wzięta za przykład Neeva prędko lepszą nie będzie. Nowy Bing i Google Bard będą jednak ewoluować równie błyskawicznie, co Bing czy Wyszukiwarka Google - które przecież dziś są niezestawialnie bardziej użyteczne, niż choćby pięć lat temu. Ewolucja wyszukiwarek internetowych i ich funkcji wykreowała przecież rykoszetem całą nową branżę, jaką jest branżą SEO - a więc optymalizacja witryn w taki sposób, by zostały jak najlepiej skatalogowane przez wyszukiwarkę.
Nie należy mieć żadnej wątpliwości: Microsoft, Google i cały Big Tech walczą teraz o władzę. I z pewnością nikt nie odpuści
Entuzjaści technologii lubią się kłócić. Czasem na poważnie, czasem na żarty - ale dyskusje o wyższości iPhone’a nad Galaxy niewiele się zmieniły od czasów dyskusji o wyższości Commodore nad Atari. Dlatego też wiele osób ekscytuje się faktem, że przełomu dokonuje Microsoft (i OpenAI) w ramach Binga - a nie, jak zawsze, Google ze swoją Wyszukiwarką. Coś się dzieje.
Nawet jeśli Nowy Bing faktycznie odniesie sukces, to naiwnym jest wiara, że Google szybko się podda. I nawet jeśli faktycznie firma ma, jak plotka głosi, zaległości względem OpenAI - to ma te miliardy dolarów, by w te pędy inwestować i nadganiać. Do wojny z pewnością przyłączą się na swój sposób wszyscy, którzy są w stanie.
Jeżeli ktoś ma ku temu wątpliwości, to może ta dana przemówi do wyobraźni: przyjmując za miarę liczbę użytkowników, nigdy wcześniej nie było większej premiery usługowo-produktowej od ChatGPT. W kilka tygodni liczba unikalnych użytkowników już była wyrażana w setkach milionów. Tej liczby zignorować się nie da. To jasny i oczywisty sygnał, że jest gigantyczny popyt na tę technologię i kto prędko w jakiś sposób nie wymyśli jak na niej zarabiać, ten zostanie w tyle. Tyle że w istocie mało kto jest w stanie.
Towarzystwo jest mało liczebne, ale gotowe jak nigdy do boju. Wyzwanie zostało rzucone. Postęp cywilizacyjny związany z uzbrojeniem SI w nowe zdolności i dane jest oczywisty. Jedyny problem, to tempo i gwałtowność zmian.
Dlaczego nie rozmawiamy o skutkach wprowadzenia technologii GPT do masowego użytku? Nie, zaraz, to złe pytanie. Dlaczego nie rozmawiamy o skutkach rywalizacji Nowego Binga z Google Bard?
Nowy Bing i Bard, nawet jeśli początkowo będą rozczarowywać pomyłkami, zostaną relatywnie szybko poprawione. I już w swojej bieżącej formie rodzą setki bardzo nieprzyjemnych pytań. Chcecie przykłady?
- Dlaczego mam zatrudniać tłumaczy książek, filmów i innych treści pisanych?
- Dlaczego mam płacić redakcji newsowej w portalu, która przetwarza depesze prasowe na zwięzłe teksty?
- Dlaczego mam rekrutować sztab grafików do stworzenia zasobów do wirtualnego świata budowanej gry wideo?
- Dlaczego mam utrzymywać duży dział obsługi klienta, skoro większość połączeń z klientami dotyczy relatywnie trywialnych problemów?
- Po co mam utrzymywać muzyków studyjnych do tworzenia dżingli czy innych prostych dźwiękowych tworów?
Niemal każda branża dotknięta będzie technologią, którą tu omawiamy. Co zrobić z ludźmi, którzy przestaną być potrzebni? Czy będzie dla nich praca lub renta? Jak przystosować system edukacji do rzeczywistości, w której młody człowiek może nie dostrzegać korzyści z przyswajania wiedzy? Brak odpowiedzi na te pytania słusznie rodzi niepokój. Prawdziwy strach związany z tym nagłym technologicznym postępem rodzą jednak te nieco inne pytania.
Co z tym, co będzie dalej? Microsoft i Google (i zapewne pozostali z grona Big Techu) szykują się do wielkiej zimnej wojny. Od tej ostatniej różni się arsenał: NATO i Układ Warszawski budowały swoją przewagę głowicami termojądrowymi, podczas gdy Big Tech będzie udoskonal swoje wersje SkyNetu. Naiwnym jest wiara, że nie użyją wszystkiego co mogą, by zyskać przewagę nad konkurencją. Zwłaszcza że prawodawstwo zdaje się być hen daleko w tyle za technologicznym postępem.
W tej wojnie jedna mała biznesowa decyzja Microsoftu bądź Google’a może skutkować wyparowaniem całego rynku, który nagle zostanie zautomatyzowany przez SI. Jedno usprawnienie mające dać przewagę nad konkurentem i już dana branża może się zwijać. Obie firmy (i domniemane pozostałe) nie odpuszczą, napędzane wzajemną rywalizacją i swoją potęgą.
Microsoft twierdzi, że będzie tym dobrym. Przepraszam, ale nie wierzę. To zbyt ważne, by dać wiarę na słowo
Brad Smith, szef działu prawnego Microsoftu, to bardzo ciekawa postać. Wykorzystuje swoje stanowisko jako okazję do zmieniania świata na lepsze. Jest kompasem moralnym firmy, wielokrotnie prowadząc ją na właściwe etycznie, choć potencjalnie mniej dochodowe wody. Jednym z najświeższych przykładów działalności Smitha jest poważne zaangażowanie się Microsoftu w pomoc Ukrainie w walce z rosyjskim najeźdźcą.
Smith przy okazji zapowiedzi Nowego Binga popełnił wpis na swoim blogu. Osobom rozumiejącym język angielski lub mającym pod ręką tłumacza polecam lekturę całości, porusza w ciekawy wiele istotnych problemów, które były rozważane i w tym tekście. I szokująco otwarcie, mając na uwadze, że Microsoft to zależna od kaprysów inwestorów spółka akcyjna, opisuje problemy związane z technologią GPT i jego firmy. Microsoft głosem Smitha sam wzywa rządy, narody i stosowne organizacje do niezwłocznej pobudki i natychmiastowej regulacji.
Niestety należy się spodziewać, że amerykańskie i europejskie ciała administracyjne będą każdy z problemów procedować i analizować latami - tak jak to robiły do tej pory.
A przecież w tym momencie czas w mierzony w latach to dla spółek Big Tech całe epoki, podczas których zmieni się bardzo wiele. Smith zapewnia przy tym, że Microsoft będzie się kierował wysokimi standardami etycznymi do czasu, aż nie powstaną stosowne regulacje prawne. Nawet dość drobiazgowo je opisuje.
Problem w tym, że przy całym szacunku do osoby Brada Smitha i mimo historii właściwych etycznie działań Microsoftu od czasu zmian w kierownictwie firmy - nie wolno w tym przypadku Microsoftowi wierzyć. Ani Google’owi. Ani żadnej wielkiej korporacji, której akcjonariusze domagają się większych zysków za akcję.
Nie wolno ignorować postępu, ale też nie należy udawać, że nie przynosi on ofiar. Będzie on bowiem wynikiem wojny największych światowych potęg a to rodzi realne zagrożenie, że po ich rywalizacji wokół już niewiele zostanie.