REKLAMA

Obłędny pomysł! Poszukiwanie statków obcych w falach grawitacyjnych

Każdy miłośnik literatury i filmów science-fiction wie, że cywilizacje zdolne do podróży międzygwiezdnych mają w swoich flotach zarówno jednoosobowe myśliwce, jak i potężne, wielopokoleniowe statki matki, na których żyją i pracują setki i tysiące kosmicznych podróżników. Załóżmy, że takie statki faktycznie istnieją. Czy dałoby się je wykryć z powierzchni Ziemi?

statek kosmiczny
REKLAMA

Potężne, masywne obiekty przemierzające z dużą prędkością przestrzeń kosmiczną teoretycznie powinny generować fale grawitacyjne. Skoro na Ziemi od kilku lat mamy tak fantastyczne obserwatoria, jak LIGO, które wykrywają fale grawitacyjne pochodzące z najbardziej spektakularnych wydarzeń we wszechświecie (np. zderzeń czarnych dziur czy gwiazd neutronowych), to być może moglibyśmy wykryć przelatujący gdzieś w pobliżu odpowiednik filmowego USS Enterprise?

REKLAMA

Poszukiwanie gigantycznych statków obcych

Nad tą właśnie kwestią postanowił pochylić się Gianni Martire z jednego z nowojorskich instytutów badawczych. Wraz ze swoimi współpracownikami postanowił policzyć jak duży i jak szybko musiałby się poruszać potencjalny statek kosmiczny, aby LIGO był w stanie go wykryć.

Wyniki obliczeń z jednej strony są fascynujące, a z drugiej wskazują, że musielibyśmy trafić na cywilizację tak zaawansowaną, że jej wiedza wymykałaby się naszemu poznaniu. Dlaczego? Już piszę.

Czytaj więcej:

Aby LIGO był w stanie wykryć fale grawitacyjne emitowane przez statek obcych, ów statek musiałby mieć masę zbliżoną do masy Jowisza (najmasywniejszej planety Układu Słonecznego), musiałby się poruszać z prędkością co najmniej 30 000 km/s (10 proc. prędkości światła) i musiałby się znajdować maksymalnie w odległości 326 000 lat świetlnych od Ziemi.

Ten ostatni warunek nie jest jakimś znaczącym ograniczeniem, bowiem nasza cała galaktyka - Droga Mleczna - ma 100 000 lat świetlnych średnicy, a w promieniu 326 000 lat świetlnych od nas znajduje się nie tylko cała Droga Mleczna, ale także kilka pomniejszych galaktyk karłowatych.

Szanse marne czy spore?

Wszystko tak naprawdę rozbija się o powszechność występowania życia i inteligencji we wszechświecie. W samej Drodze Mlecznej w zależności od obliczeń mamy od 200 do 400 miliardów gwiazd. Najnowsze badania wskazują, że większość z tych gwiazd posiada własne planety, część ma jedną, część dwie, a część zapewne pięć (układ planetarny 55 Cancri) czy siedem (układ planetarny TRAPPIST-1). Możemy zatem założyć, że tylko w naszej Galaktyce może istnieć nawet bilion planet, z czego część może sprzyjać powstawaniu życia.

Wszechświat ma 13,5 miliarda lat, ale Układ Słoneczny ma dopiero 4,5 miliarda lat. Przed powstaniem Słońca i krążących wokół niego planet mogły również istnieć inne planety zamieszkane przez inne cywilizacje, które poziomem technologii wyprzedzają nas o miliard czy dwa miliardy lat.

REKLAMA

Nie można zatem wykluczyć całkowicie istnienia cywilizacji zdolnych nie tylko do podróży międzygwiezdnych, ale także do budowy statków kosmicznych wielkości Jowisza. A skoro szansa na ich istnienie jest niezerowa, to może faktycznie nie zaszkodziłoby ich poszukać.

Jak jednak zauważają naukowcy niezwiązani z autorami opracowania, nawet gdyby udało nam się odkryć taki obiekt, nie bylibyśmy w stanie stwierdzić, czy mamy do czynienia ze statkiem kosmicznym, czy z obiektem całkowicie naturalnym. Z drugiej jednak strony, gdybyśmy odkryli obiekt o masie Jowisza poruszający się z prędkością 10 proc. prędkości światła, wciąż byłoby to fascynujące odkrycie. Skoro zatem dane z LIGO i tak już są zebrane i zarchiwizowane, dobrze by było, gdyby badacze sprawdzili, czy nie ma w nich takiego obiektu. Kto wie, co uda się znaleźć.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA