Polscy architekci odmieniają wielką płytę. Wchodzisz na dach, a tam ogrody i kawiarnie
Wykorzystanie dachów to pomysł obecny w architekturze od dawna, o którym ponownie jest głośno. O ile nowe budynki mogą zyskać dodatkową przestrzeń, tak w przypadku starych marnuje się o wiele za dużo miejsca. Architekci z grupy KXM mają pomysł, jak tchnąć życie w nieużywane dachy bloków z wielkiej płyty.
Przez lata wielka płyta oceniana była raczej krytycznie. Wraz z przemianą ustrojową bloki zaczęły być postrzegane jako miejsce tych, którym w nowej rzeczywistości coś nie poszło. W końcu kto mógł sobie na to pozwolić, budował własny dom za miastem. Osiedla stały się miejscem blokersów, a szarość próbowano zamaskować pstrokatością i pastelozą.
Patrzę na bloki z wielkiej płyty z okresu PRL-u zupełnie inaczej. Podziwiam swoje osiedle, zaprojektowane tak, że stanowi wzór do naśladowania dla nowych inwestycji. Sporo zieleni, przestrzeń między budynkami, ważne instytucje, do których można dotrzeć pieszo, odcięcie od wielkich arterii? Dziś to wręcz świeży i rewolucyjny pomysł, a przecież tak projektowało się polskie blokowiska dawno temu.
Bloki z wielkiej płyty mają potencjał, a polska architektka chce go wydobyć
Pretekstem była pandemia. Nagle zamknięto nas w domach, a spora część świata przekonała się, że praca zdalna nie ustępuje tej na miejscu. Nie da się jednak ukryć, że mieszkania nie zostały zaprojektowane do wykonywania w nich służbowych obowiązków. O ile single w kawalerce sobie poradzą, tak już np. para pracująca w tym samym czasie może mieć problem ze znalezieniem dla siebie miejsca. A dodajmy do tego dzieci, które także uczyły się zdalnie. Robi się tłoczno.
Klaudia Gołaszewska wraz z architektami z grupy KXM - współautorami projektu są Kinga Grzybowska, Marek Grodzicki oraz Michał Hondo - stwierdziła, że czas przenieść się wyżej i skończyć z marnowaniem przestrzeni, jaka kryje się na dachach bloków z wielkiej płyty.
Projekt wielka płyt(k)a to pokazanie potencjału użycia płyt wielkoformatowych Tubądzin w modernizacji obiektów istniejących. Duże formaty gresu umożliwiają swobodę tworzenia podziałów na fasadzie, podkreślając prostą modernistyczną architekturę. Zastosowanie innego typu materiału w loggiach wydobywa tektonikę bryły i nadaje obiektowi nowoczesnego charakteru. Na dachu zaproponowano nadbudowę w formie nowoczesnego pawilonu z drewna CLT będącego przestrzenią o funkcji coworkingu dla mieszkańców, która nawiązuje do konstrukcji żelbetowych widocznych na zdjęciach historycznych.
Projekt odnosi się do zespołu mieszkalno-usługowego w Poznaniu, ale może być uniwersalnym rozwiązaniem stosowanym na szerszą skalę - czytamy na stronie grupy.
Pomysł wydaje się świetny. Nie w każdym bloku są lokale usługowe znajdujące się na parterze, a płaski dach ma zapewne większość z nich. W ciągu dnia może tam być przestrzeń robocza, a wieczorami interesujące miejsce do spędzania wolnego czasu z niesamowitym widokiem. Nagle stary blok z wielkiej płyty wygląda dużo ciekawiej i przyjemniej niż nowe apartamentowce.
Takie zagospodarowanie dachu idzie w parze z zazielenianiem budynków. Czy komuś się to podoba, czy nie, muszą one zostać pokryte zielenią, bo inaczej się w nich usmażymy. Nie każdy może sobie pozwolić na klimatyzację, a przecież jej instalacje to dodatkowe obciążenie dla środowiska. Tymczasem zieleń na dachu czy ścianie skutecznie schładza budowlę. Dwie pieczenie na jednym ogniu.
Ogrody na dachach to nic nowego, ale dobrze, że wracamy do tej koncepcji
Słynna jednostka Le Corbusiera znajdująca się w Marsylii to przecież blok mieszkalny z dachem-ogrodem. Szkoda, że pomysłu nie zastosowano na szerszą skalę. Można zrozumieć, że zaraz po wojnie, w krajach, które się rozwijały – w tym także przecież Polska – najważniejsze było to, gdzie pomieścić wszystkich pracowników zmierzających w stronę miast, a nie jak sprawić, żeby za bardzo się nie nudzili. Zresztą osiedla bogate były w biblioteki, kina i tego typu atrakcje, więc zapewne dlatego uznano, że nikt szukać szczęścia na dachu nie będzie musiał.
Nowe budynki coraz częściej mają tarasy na dachach, które są dla wszystkich mieszkańców. To krok w dobrą stronę, ale wystarczy rozejrzeć się, ile przestrzeni się marnuje, gdy pozostawiamy dachy jedynie kominiarzom i miłośnikom mocnych wrażeń. Oby pomysł polskiej architektki zwiastował zmianę.