Transport żywności spowoduje, że nie będzie żywności. Żeby nie zabić planety musimy przestawić się na produkty lokalne
Świeże warzywa i owoce w sklepie przez cały rok to luksus, do którego na przestrzeni lat się przyzwyczailiśmy. Być może czas najwyższy, aby z niego zrezygnować. Ale jak to, przecież to zdrowe - zakrzykniecie. Pewnie, że zdrowe, ale okazuje się, że dla środowiska wprost zabójcze.
Nie oszukujmy się, jesienią, ani zimą piękne, zielone warzywa i owoce nie trafiają na półki sklepowe prosto z pola czy sadu. Za tą magią stoi rozległa, zorganizowana sieć transportu artykułów spożywczych oplatająca całą planetę.
Transport żywności powoduje emisję mnóstwa dwutlenku węgla
Najnowsze badania wskazują, że 30 proc. wszystkich emitowanych przez człowieka gazów cieplarnianych przypada na globalny system żywnościowy (wykorzystanie lądu, produkcja, uprawy i transport). Sam transport żywności natomiast odpowiada za zawrotne 19 proc. dwutlenku węgla emitowanego w całym procesie jego produkcji. Dotychczas naukowcy szacowali, że sam transport żywności to jedynie 6 proc. emisji. Co więcej, aż połowę emisji wynikających z transportu żywności generuje zaledwie 12,5 proc. populacji Ziemi. Problem jest zatem ogromny, szczególnie że transport żywności odpowiada za połowę emisji gazów cieplarnianych z całego transportu drogowego.
To pierwszy przypadek kiedy naukowcy podjęli się oszacowania emisji pochodzących z transportu żywności na całym świecie. Było to zadanie wyjątkowo trudne, ze względu na złożoność całego procesu produkcji, planowania i dystrybucji produktów na powierzchni całej Ziemi. Aby nieco sobie uprościć zadanie, naukowcy skorzystali z sieci FoodLab obejmującej 74 kraje, cztery rodzaje transportu oraz produkcję i transport żywca, warzyw i owoców. Wyniki analizy jednak nie napawają optymizmem. Co roku transport żywności na powierzchni Ziemi emituje 3 miliardy ton dwutlenku węgla.
Co robić? Jak żyć?
Wnioski z badania są jednoznaczne. Tam, gdzie to możliwe powinniśmy żywić się przede wszystkim lokalnymi produktami. Dla przeciętnego człowieka to najprostszy i zarazem najskuteczniejszy sposób ograniczenia emisji gazów cieplarnianych pochodzących z produkcji i transportu żywności. Być może zatem warto wrócić do jedzenia owoców sezonowych tylko wtedy, kiedy jest na nie sezon w naszym kraju i odmówić sobie takich samych owoców w tej części roku, w której mogą one pochodzić tylko z odległych krajów.
Na pierwszy rzut oka może wydawać się, że to niewiele. Gdyby jednak doszło do takiej zmiany myślenia na szeroką skalę, środowisko naturalne mogłoby wziąć głębszy oddech.