REKLAMA

Niby wizjoner, a jednak beton. Elon Musk zakazuje pracy zdalnej i nakazuje pracownikom tyrać

Elon Musk to człowiek zaskakujący. Z jednej strony geniusz, a z drugiej regularnie na Twitterze wychodzi z niego charakter weselnego wujaszka. Niby wizjoner, a jednak mentalny beton, który właśnie zakazał swoim pracownikom pracy zdalnej i mówi, że jeśli nie chcą tyrać ponad 40 godzin tygodniowo, to niech lepiej zmienią pracę.

Elon Musk ogłosił, że bitcoinami można płacić za Teslę
REKLAMA

Po tym, jak pandemia COVID-19 wymusiła globalne przejście na pracę zdalną lub hybrydową, wielu ludzi pokochało pracę z domu. Jako pracownik zdalny od przeszło 7 lat w ogóle się nie dziwię i nie wyobrażam sobie dziś pracy w biurze. Pandemia jednak wygasa i coraz więcej firm zagarnia swoich pracowników z powrotem do biur. Niektóre firmy dają pracownikom swobodę - mogą pracować w biurze, zdalnie, lub hybrydowo. Elon Musk również dał pracownikom Tesli swobodę - albo wracają do biur, albo mogą sobie znaleźć inną pracę.

REKLAMA

Elon Musk zakazuje pracy zdalnej. Niby wizjoner, a metody z innej epoki

W wewnętrznej firmowej korespondencji, która wyciekła do internetu, Elon Musk pisze, że praca zdalna już nie jest akceptowana, zaś pracownicy mają wrócić do biur na minimum 40 godzin tygodniowo lub odejść z Tesli. Wyjątki są możliwe tylko w bardzo konkretnych przypadkach; wszyscy pozostali mają się zameldować nie tylko w biurze, ale też w konkretnym oddziale. Nie jest dozwolone, by ktoś pracował z biura Tesli w innej lokalizacji, jeśli biuro jego oddziału jest położone gdzie indziej.

Elon Musk nie potwierdził bezpośrednio, że w istocie napisał tego maila, choć jego odpowiedź na Twitterze jasno sugeruje, że tak było. Zapytany o to, "co z ludźmi, którzy uważają pracę stacjonarną za przestarzałą koncepcję?" odpowiedział krótko - "powinni udawać, że pracują gdzie indziej".

Człowiek odpowiedzialny za najpopularniejsze samochody elektryczne i rakiety kosmiczne wielorazowego użytku słynie z pracoholizmu; o jego nocach spędzanych na podłodze fabryki Tesli krążą legendy a w wywiadach Musk wielokrotnie podkreśla, że chce, aby jego pracownicy zawsze wiedzieli, że on pracuje najwięcej ze wszystkich.

Być może taka postawa jest wymagana, by stać się genialnym wynalazcą i multimiliarderem. Być może to po prostu choroba i niezdrowy kult zapie*dolu. Efekty takiego trybu życia po stronie Elona Muska na pewno są godne podziwu, choć jeśli wierzyć plotkom, odbijają się srogo na jego życiu prywatnym, którego mógłby równie dobrze nie mieć.

Jeśli jednak chodzi o pracę zdalną i 40-godzinny tydzień pracy, Elon Musk z wizjonera zmienia się w kompletny beton, zapominając, że ludzie to nie roboty.

Elon Musk

Przypomnijmy, że system 40-godzinny rozpowszechnił się w większości krajów (w tym w Polsce) po 1918 r., jako standardowy wymiar pracy. Sama koncepcja 8-godzinnej dniówki pochodzi z XIX-wiecznych fabryk, ale idea jest jeszcze starsza i narodziła się w VI wieku. W 529 r. św. Benedykt założył pierwszy klasztor zakonu Benedyktynów, gdzie panowały jasno określone reguły podziału doby - 8 godzin na pracę, 8 godzin na modlitwę i 8 godzin na odpoczynek. XIX-wieczni socjaliści zamienili modlitwę na rozrywkę, ale koncepcja pozostała z grubsza ta sama.

Sęk w tym, że w XXI wieku nie wszyscy pracują w fabrykach. Pracownicy biurowi nie wykonują zazwyczaj tej samej, monotonnej, mechanicznej czynności; ich praca wymaga kreatywnego, albo przynajmniej krytycznego myślenia i zdolności rozwiązywania problemów. A tu ośmiogodzinny dzień pracy okazuje się nie sprawdzać. Rozliczne badania dowiodły, że nie sposób jest utrzymać koncentrację i efektywność przez 8 godzin dziennie, zwłaszcza teraz, gdy wokół jest tyle rozpraszaczy, odciągających nas od właściwych zadań.

Nasz mózg nie jest ewolucyjnie przystosowany do bombardowania taką ilością informacji, nie mówiąc już o tym, jak wygląda przeciętny dzień w przeciętnym korpo – tony maili, jeszcze więcej niepotrzebnych spotkań, które mogłyby być mailem i wiele zadań „na wczoraj”, które wymagają świeżego umysłu. Dlatego już od kilku lat wiele firm eksperymentuje z sześciogodzinnym dniem pracy lub czterodniowym tygodniem pracy. I są badania, które potwierdzają, że w środowisku biurowym sześciogodzinny dzień pracy drastycznie zwiększa produktywność. Z sześciogodzinnym dniem pracy na poziomie krajowym eksperymentuje też Szwecja i Finlandia; Szwedzcy naukowcy przeprowadzili szeroko zakrojone badania, które dowiodły, iż sześciogodzinny dzień pracy – choć nie wszędzie możliwy do zrealizowania – poprawia wydajność i efektywność pracy, nie mówiąc o samopoczuciu pracowników.

Co się zaś tyczy pracy zdalnej, to oczywiście nie w każdej branży jest ona możliwa. Są zawody i konkretne pozycje, które niestety nadal wymagają obecności w biurze; czy to ze względu na konieczność korzystania ze specyficznego sprzętu, czy chociażby dotrzymania tajemnicy zawodowej. Jednak trend przechodzenia na pracę zdalną rozpoczął się na długo przed pandemią, a dzięki pandemii wielu pracowników (i pracodawców) zobaczyło, jakie korzyści niesie ze sobą praca z domu.

W przypadku skrajnie auto-centrycznych Stanów Zjednoczonych podstawową korzyścią jest niemarnowanie czasu na dojazdy i wielogodzinne stanie w korkach. Nic dziwnego, że pracownicy Apple’a tak bardzo nie chcą wracać do biur, że grożą odejściem z imperium Tima Cooka. Jak pisze Maciej Gajewski:

Zdaniem inżynierów i specjalistów Apple’a podpisujących się pod Apple Together, unikalna atmosfera pracy zespołowej w biurze, pozwalająca na unikalne formy współpracy dające pożyteczne rezultaty to mit, czego dowiodła pandemiczna praktyka. Twierdzą wręcz, że cyfrowe narzędzia do współpracy i wideokonferencje to wydajniejsza forma pracy zespołowej od fizycznej współpracy w biurze. Za to podróż w korkach do miejsca pracy to, zdaniem tej grupy pracowników, niepotrzebna strata energii, która mogłaby zostać wykorzystana do sprawienia, by iPhone, iPad i Mac były jeszcze lepsze. Jak zauważa Apple Together, są one przez Apple’a promowane jako idealne narzędzia do zdalnej pracy. Dodatkowo, wymóg stawiania się w biurze sprawia, że część specjalistów nie może podjąć pracy w Apple’u z uwagi na fizyczną odległość od biura.

Opór pracowników przed powrotem do pracy w biurze dotyczy nie tylko Apple'a. Już w 2021 r. w badaniu przeprowadzonym w Stanach Zjednoczonych znakomita większość ankietowanych przyznała, że woli pracować albo hybrydowo, albo zdalnie.

Oczywiście istnieją zadania, których nie da się wykonać przez Teamsy. Co jednak z tymi pozycjami, w których każde zadanie można wykonać przez Teamsy? Elon Musk w mailu przywołuje przykład obecność w biurze działu HR, czyli zarządzania zasobami ludzkimi. Oświećcie mnie – jakiejż to pracy w HR nie można wykonać zdalnie? Uzupełnić tabelki w Excelu? Przeprowadzić rekrutacji? A może stawić się na spotkaniu, które mogłoby być mailem? Prawda jest taka, że znakomita większość korpo-zadań, nawet w takim molochu jak Tesla, jak najbardziej może być wykonana zdalnie, a już na pewno wówcza, gdy pracownik znajduje się w innym oddziale firmy. Wymóg pracy stacjonarnej, do tego w konkretnym biurze, to nic innego jak widzimisię szefa.

Postawa Elona Muska jest zaskakująca

REKLAMA

Nie przeczę, że Elon Musk to geniusz i wizjoner, nawet jeśli jego zachowanie w społeczeństwie bywa dyskusyjne. Natomiast dziwi mnie ogromnie jego podejście do kwestii pracy i trzymanie się archaicznych systemów; stoi to w silnym kontraście do jego wizji wysłania ludzi na Marsa. Skolonizujemy obcą planetę, ale pracować będziemy jak w XIX-wiecznej fabryce, zdaje się mówić szef Tesli i SpaceX, oraz przyszły/niedoszły właściciel Twittera.

Mamy XXI wiek, a ludzie w biurowcach nie są robotami przy taśmociągach. Zaskakujące, jak bardzo ten czynnik ludzki umyka jednemu z największych wizjonerów naszych czasów, który potrafi snuć plany dla przyszłości cywilizacji, jednocześnie nie uwzględniając w nich fundamentalnych zmian społecznych, które dokonują się na naszych oczach.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA