REKLAMA

Trolle zbrodniarza Putina zaatakowały. Paliwo dla Ukraińców za 2 zł to ohydne kłamstwo

Głupi żart czy działanie na zlecenie? W tej chwili jest to mniej ważne, bo Rosjanie tak czy siak cieszą się z kolportowanych fake newsów. Jedno konto sieje zamieszanie o niskich cenach paliwa dla Ukraińców, Orlen natychmiastowo dementuje. Problem w tym, że kłamstwo przebija się w internecie łatwiej.

Paliwo dla Ukraińców za 2 zł? Ruskie trolle przepuszczają w sieci kolejny atak
REKLAMA

Rosyjska propaganda działa w sieci pełną parą. Jest coraz więcej przykładów szerzenia dezinformacji. Plotki najpierw uderzyły w czarnoskórych uchodźców, teraz fala nienawiści ma być skierowana w stronę Ukraińców.

Na jednym z twitterowych profili pojawił się wpis z informacją o tym, że Daniel Obajtek, prezes Orlenu, zgodził się obniżyć cenę paliwa do 2 zł za litr dla ukraińskich uchodźców. Jak łatwo się domyślić, ta fałszywa informacja miała rozpalić Polaków, którzy płacą na stacjach coraz więcej.

REKLAMA

Paliwo to zresztą łatwy cel podczas tej wojny. Pamiętacie kolejki na stacjach, bo pojawiła się plotka, że paliwa zabraknie? To także było działanie rosyjskich trolli.

Orlen rzecz jasna zdementował informację:

Kto jest autorem plotki?

Tego, delikatnie mówiąc, gagatka widzę od kilku dni. Wcześniej przedstawiał się jako ktoś, kto sprzeciwia się rosyjskiej agresji, ale działania na granicy go "zaniepokoiły". Podał absurdalny przykład sutenerstwa – bo jeśli faktycznie miałoby dochodzić do takich przestępstw, to winni byliby przecież popełniający je Polacy, a nie ofiary wojny z Ukrainy.

"Sojusznik", który sieje zamęt...

Nie wiadomo, czy ktoś dla "żartu", czy celowo rozpowiada fałszywe informacje, skoro efekt jest jeden – liczenie na to, że Polacy stracą ochotę na pomaganie uchodźcom.

Można odnieść wrażenie, że nie ma tu mowy o przypadku. Na jednym z facebookowym profili pojawił się taki wpis:

Polacy zachowują się wspaniale i mam nadzieję, że zdecydowana większość nie nabierze się na takie hasła. A jeśli ktoś uważa, że to normalne, że ludzie mogą mieć pewne obawy, niech wykona sprytny test, który zaczął ostatnio krążyć po Twitterze.

Zasady są proste – jeżeli nie wiemy, czy informacja jest pewna, zadajmy sobie pytanie, kto skorzystałby na jej rozpowszechnianiu. Jeśli strona rosyjska, na wszelki wypadek uznajmy, że coś jest z nią nie tak. I nie pomagajmy wrogowi w osiąganiu jego celów. Bo przecież tylko im o to chodzi: mamy się kłócić, by z zewnątrz wyglądało to nie jak wojna, a jakieś wewnętrzne spory, w które zaangażowani są Ukraińcy.

REKLAMA

Jedno jest pewne - ataków trzeba się spodziewać:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA