Spędziłem miesiąc z Vivo X60 Pro. Czy smartfon z wbudowanym gimbalem daje radę?
Vivo X60 Pro to smartfon z zbudowanym gimbalem stworzony wspólnie z legendą fotografii, firmą Zeiss. Czy jest to smartfon tak dobry, jak chciałoby Vivo? Zapraszam do recenzji.
Z Vivo X60 Pro korzystam już od około miesiąca. Jest to sztandarowy smartfon tej marki. Vivo cały czas jest nowością w Polsce, bo wszedł na nasz rynek dopiero w październiku 2020 r., ale widać, że producent nie robi smartfonów od wczoraj.
Vivo X60 Pro jest smartfonem, który ma nawiązać walkę z topowymi modelami na rynku. Sprzęt jest wyceniony na ok. 3700 zł, a producent chce uzasadnić ten wydatek głównie za sprawą świetnego aparatu stworzonego z Zeissem, który ma dodatkowo wbudowany gimbal. Zobaczmy, jak to wszystko sprawdza się w praktyce.
Vivo X60 Pro wygląda świetnie i tak tez jest wykonany, ale nie jest wodoodporny.
Jak na topowy model w ofercie przystało, Vivo X60 Pro jest świetnie wykonany. Z przodu i z tyłu znajdziemy odporne szkło (na tyle Gorilla Glass 6, na froncie mniej znany, ale sprawdzający się Schott Xensation Up), a pomiędzy nimi aluminiową ramkę. Smartfon jest duży, bo ma ekran o wielkości 6,56 cala, ale świetnie leży w ręce. Jest dość wąski, więc da się go pewnie objąć w całości dłonią.
Niestety smartfon nie spełnia żadnej normy IP, więc nie jest odporny na pył, zanurzenia, ani nawet zachlapania wodą. Oczywiście kiedy spadnie na niego kilka kropelek deszczu, nic mu się nie stanie, ale jeśli woda trafi do portów, będziemy mieć problem. Brak certyfikatu IP oznacza bowiem brak uszczelek przy portach, głośnikach i tacce SIM.
Vivo X60 Pro ma genialny ekran produkcji Samsunga.
Praktycznie cały front zajmuje ekran, który jest fantastyczny. Jest to panel Super AMOLED produkcji Samsunga, z rozdzielczością 1080 x 2376 pikseli i z odświeżaniem w 120 Hz. Możemy wybrać na sztywno standardowe 60 lub podwyższone 120 Hz bądź zdecydować się na odświeżanie adaptacyjne, które zmienia wartość w zależności od treści.
Ekran wspiera HDR10 i 10+, a do tego mamy pełne pokrycie palety barwnej DCI-P3. Co więcej, warstwa dotyku działa z odświeżaniem w 240 Hz. Można ponarzekać na to, że nie mamy rozdzielczości QHD+, a jedynie Full HD+, ale ta druga w zupełności wystarcza. Zagęszczenie pikseli stoi na poziomie 398 pikseli na cal. To wystarczająco dużo, by wszystko na ekranie było bardzo ostre, a dodatkowo nie mamy niepotrzebnego drenowania akumulatora. Ten mógłby nie znieść dodatkowego zapotrzebowania na prąd, o czym za chwilę.
W ekranie mieści się optyczny czytnik linii papilarnych. Działa rewelacyjnie, moim zdaniem znacznie szybciej i dokładniej niż teoretycznie lepsze czytniki ultrasoniczne znane np. z nowych Samsungów.
Pod względem podzespołów Vivo X60 Pro wypada na piątkę z minusem.
Skąd minus, zapytacie. Jest nim zastosowany procesor Qualcomm Snapdragon 870, czyli ubiegłoroczny układ w podrasowanej wersji. Czy jest on superszybki i zupełnie wystarczający nawet do wymagających zadań? Owszem. Czy będziesz czuł niedosyt, wiedząc, że mogłeś mieć za tą samą kwotę najnowszego Snapdragona 888? Pewnie tak. I choć nie ma to najmniejszego przełożenia na używanie smartfona, to wiem, że takie rzeczy potrafią siedzieć gdzieś z tyłu głowy.
Przejdźmy jednak do pozytywów. Mamy tu aż 12 GB RAM, ale na tym nie koniec, bo oprogramowanie Vivo w razie potrzeby dorzuca jeszcze 3 GB w postaci wydzielonej pamięci wymiany. A samej pamięci jest tu aż 256 GB, bez możliwości rozszerzenia o karty microSD.
Co to oznacza w praktyce? To, że smartfon trzyma w tle aplikacji uruchomione nie tylko kilka godzin wcześniej, ale wręcz dzień, czy dwa dni wcześniej. Praktycznie nigdy nie widziałem sytuacji, kiedy smartfon musiał coś przeładować. Wszystko jest wczytywane natychmiast. Brawo!
Jeśli chodzi o standardy łączności, mamy Wi-Fi tylko w standardzie 5. Szkoda, że zabrakło Wi-Fi 6. Poza tym mamy Bluetooth 5.1 z aptX HD, jak i oczywiście NFC do płatności. Jest też wsparcie sieci 5G.
Smartfon nie ma wyjścia słuchawkowego, ale ma dołączone do pudełka słuchawki przewodowe z adapterem. W kwestii audio niestety dużym brakiem jest głośnik mono. Nie do końca rozumiem, jak w smartfonie tej klasy mogło zabraknąć głośników stereo.
Akumulator wystarczy na jeden dzień i ani minuty dłużej.
Akumulator to jeden z najsłabszych punktów Vivo X60 Pro. Ma on 4200 mAh, co nie jest przesadnie dużą wartością. Kiedy używałem smartfona przy odświeżaniu ekranu w 120 Hz, akumulator wystarczał mi do końca dnia, ale kładąc się spać miałem maksymalnie 20 proc. poziomu naładowania.
Dołączona do zestawu ładowarka wspiera szybkie ładowanie, choć poziom mocy nie jest tak ekstremalnie wysoki jak w niektórych smartfonach Xiaomi. Mamy tu moc 33 W. A czego nie mamy? Ładowania indukcyjnego. To dość „popularny” brak w sztandarowych modelach, które chcą być tańsze od konkurentów spod szyldu Samsunga czy Apple.
Aparat w Vivo X60 Pro jest znacznie lepszy niż się spodziewałem.
Znacie smartfony Oppo? One również chcą być „zabójcami flagowców”, ale za każdym razem nie mogę się do nich przekonać w kwestii aparatu. Na tle Samsungów czy topowych Xiaomi, zawsze coś mi w nich nie gra.
Zupełnie inaczej jest z Vivo X60 Pro, który robi genialne zdjęcia. Główny moduł ma rodzielczość 48 megapikseli i obiektyw o świetnej jasności f/1.5. Cały ten moduł jest osadzony na gimbalu, ale o tym za chwilę. W kwestii zdjęć główny aparat idzie ramie w ramię z najlepszymi smartfonami foto na rynku. Zarówno w dzień jak i po zmroku generuje obrazek o fantastycznej jakości.
Nieco gorzej, choć nadal świetnie, wypadają dodatkowe obiektywy, czyli ultraszeroki kąt i teleobiektyw. Ten pierwszy ma kąt widzenia 120 stopni, a drugi ma przeciętny zoom optyczny o krotności zaledwie x2. Matryce dodatkowych modułów mają po 13 MP. Oba nie są tak genialne jak główny aparat, ale na pewno nikogo nie rozczarują. Aparat został stworzony wspólnie z fotograficzną legendą, marką Zeiss, ale nie mam informacji, czy Zeiss faktycznie pomagał w produkcji aparatu, czy może wzorem Leiki i Huaweia po prostu udostępnił swoje logo.
Zeiss miał jednak z całą pewnością wpływ na tryb portretowy, gdzie znalazł się tryb charakterystyczny dla obiektywu Biotar, z nerwowym, zakręconym bokeh.
A jak sprawdza się gimbal w Vivo X60 Pro?
Główny moduł foto jest osadzony na dwuosiowym gimbalu, czyli układzie równoważącym ruch aparatu. Zapytacie, jak to możliwe, że cały gimbal zmieścił się w smartfonie, podczas gdy zewnętrzne urządzenie jest na ogół tak duże, że nie zmieści się do żadnej kieszeni.
Odpowiedź jest prosta. Zewnętrzny gimbal musi stabilizować całego smartfona, a wbudowany ogranicza się tylko do modułu aparatu. Jest to więc bardzo sprytne zagranie. Zaletą jest oczywiście miniaturyzacja, ale wada jest zakres ruchu. Zewnętrzny gimbal ma nieporównywalnie większy zakres ruchu wewnątrz ramion, dzięki czemu lepiej wystabilizuje aparat podczas chodu lub biegu.
Gimbal w Vivo X60 Pro nie najlepiej radzi sobie z chodzeniem ani bieganiem, ale za to potrafi wygenerować prawdziwe cuda przy panoramowaniu, czyli nagrywaniu z miejsca, z jednoczesnym przesuwaniem smartfona. Drgania rąk i drobne ruchy dłoni są stabilizowane rewelacyjnie dobrze.
Trzeba jednak jasno powiedzieć, że mechaniczny gimbal z Vivo X60 Pro przegrywa z żyroskopową stabilizacją znaną z iPhone’ów i niektórych smartfonów z Androidem. iPhone pomimo braku gimbala wystabilizuje obraz lepiej od Vivo.
Vivo X60 Pro działa pod kontrolą Androida 11 z nakładką Funtouch OS 11.1.
Co wnosi Funtouch OS 11.1? Na szczęście niewiele, bo mamy tu do czynienia z niemal czystym Androidem wzbogaconym o kilka autorskich rozwiązań i skrótów. Mamy więc gesty do dzielenia ekranu na pół, czy np. podręczne menu ze skrótami i aplikacjami, chowające się do ledwie widocznego pływającego nad ekranem przycisku. Mamy też gesty potrząsania, które mogą np, aktywować latarkę. To wszystko opcjonalne dodatki, które w dużej mierze poprawiają komfort obsługi smartfona.
Najważniejsze jest jednak to, że całość działa płynnie. System jest lekki i bardzo szybki, bez tendencji do zacięć czy zwolnień. Na pewno ma w tym udział aż 12 GB RAM.
Na koniec trzy największe zalety i trzy największe wady Vivo X60 Pro.
Podsumowując, trzema największymi zaletami smartfona są świetny aparat, doskonały ekran oraz bardzo dobra ogólna jakość wykonania jak i oprogramowania. Z kolei trzy największe wady to niezbyt dobry akumulator, brak wodoodporności i brak ładowania indukcyjnego.
Na braki można więc przymknąć oko, szczególnie w kontekście ceny. Braki względem bezkompromisowych smartfonów z najwyższej półki są, ale jednocześnie Vivo X60 Pro oferuje jakieś 90 proc. tego, co dają smartfony po 5000, czy wręcz 6000 zł. Najważniejsze, że w praktyce jest to solidny, dopracowany smartfon, który działa płynnie, nie irytuje i po prostu sprawdza się w boju.