Jaki telewizor kupić - OLED czy QLED?
Nie ma żadnej wątpliwości: trendy na rynku telewizorów wyznaczają dziś dwie koreańskie firmy, Samsung i LG. Jedna stawia na technikę LCD i kwantowej kropki, druga na matryce organiczne. QLED czy OLED – co warto wybrać szukając telewizora najwyższej klasy? Sprawdźmy co, oferują liderzy rynku.
Jeszcze nie tak dawno temu to firmy z Japonii i innych regionów świata kojarzyły nam się z innowacjami na rynku telewizorów. Sony, Panasonic, Sharp, Philips, to tylko niektóre z marek, które rządziły światem telewizorów. Dziś ów rynek w zasadzie znajduje się pod kontrolą firm z Korei. A konkretniej, pod kontrolą Samsunga i LG.
Obie firmy przez ostatnie lata prześcigały się w wynajdywaniu i popularyzacji nowych technologii. Samsung dziś kojarzy się z produkcją zakrzywionych ekranów i stosowaniem na nich tak zwanej kwantowej kropki. LG z kolei inwestuje w technikę OLED, a jego podfirma LG Display jest w zasadzie monopolistą jeśli chodzi o produkcję tego typu matryc. Z jej usług korzystają między innymi Sony i Loewe, które najwyraźniej stwierdziły, że nie są w stanie nadążyć z tworzeniem własnych linii produkcyjnych za Koreańczykami.
Propozycja Samsunga to linia QLED. Pomijając matrycę, telewizory z tej linii mają kilka interesujących wyróżników. Należą do nich wygodne aplikacje mobilne do obsługi cenionego i funkcjonalnego systemu operacyjnego Tizen czy zastosowanie modułu One Connect, dzięki któremu możemy usunąć przewody łączące telewizor z zasilaniem i akcesoriami z pola widzenia. Dostępne są modele z zakrzywioną matrycą.
Telewizor wykorzystuje wyświetlacz LCD z matrycą VA i podświetlaniem krawędziowym pokrytym warstwą kwantowych kropek. Zapewnia 99-procentowe pokrycie palety barwnej DCI-P3 i znakomitą jasność obrazu, w trybie HDR sięgającej 1500 nitów. Obsługuje wszystkie nowoczesne standardy HDR poza Dolby Vision. Posiada też dekoder dźwięku Dolby Digital Plus oraz DTS.
Najtańszy telewizor z tej linii – 49-calowy Q7F – kosztuje 7,4 tys. złotych. Najdroższy – 75-calowy Q8C – to wydatek 23 tys. złotych.
LG z kolei oferuje OLED TV. Te telewizory również posiadają aplikacje mobilne do obsługi nowoczesnego i bardzo funkcjonalnego systemu operacyjnego webOS 3.5. Ich matryce są na tyle cienkie, że w przypadku droższych modeli możemy je wieszać na ścianie bez użycia wieszaka VESA, dzięki czemu telewizor tworzy ze ścianą prawie jednolitą płaszczyznę.
Telewizor wykorzystuje matrycę organiczną OLED, która nie wymaga podświetlenia, bowiem każdy z pikseli świeci własnym światłem. Zapewnia też obsługę standardów HDR10, HLG i Dolby Vision. LG OLED TV zapewnia też pełną obsługę dźwięku DTS oraz najnowszego Dolby Atmos.
Najtańszy telewizor z tej linii – 55-calowy LG OLED B7 – to wydatek 11 tys. złotych. Najdroższy – 77-calowy Signature W – to wydatek 87 tys. zł.
Czy QLED oznacza, że to OLED tylko lepiej? Zdecydowanie nie. Nazwa pochodzi od Quantum Dot, czyli od kwantowej kropki.
Kwantowa kropka nie jest zupełnie nową techniką wyświetlania obrazu. To bardzo pożyteczny wynalazek, który znacząco poprawia jakość obrazu możliwą do zaoferowania przez technikę LCD. Po raz pierwszy pojawiła się na rynku w 2013 roku, jednak dopiero rok 2015 przyniósł jej popularyzację.
Wyświetlacze opierające swoje działanie o kwantową kropkę, takie jak te stosowane w telewizorach QLED, potrafią wyświetlić znacznie więcej barw niż te pozbawione tego rozwiązania. Owe kropki kwantowe mają jednak niewiele wspólnego z kwantami.
To nanokryształy o średnicy kilkadziesiąt tysięcy razy mniejszej niż średnica ludzkiego włosa. Są umieszczane pomiędzy podświetleniem telewizora a filtrami kolorów. Światło z diod podświetlających, po przejściu przez warstwę nanokryształów, ma przez nie „na życzenie” modyfikowaną długość fal. W efekcie telewizor może precyzyjniej sterować emisją barwną i oferować bardziej nasycone kolory.
Tegoroczne telewizory Samsung QLED doprowadzają w zasadzie tę technikę do perfekcji. Dzięki zastosowaniu aluminium jako dodatkowego materiału telewizory QLED nie mają problemu z 99-procentowym pokryciem palety barwnej DCI.
Problem w tym, że kwantowa kropka to próby rozwiązania problemów wyświetlaczy LCD. Wyświetlaczy OLED po prostu one nie dotyczą.
Mimo wysokiego zaawansowania technicznego matryc stosowanych przez Samsunga, nadal działają one na podobnej zasadzie, co matryce sprzed lat. Kolorowy obraz na matrycy ciekłokrystalicznej powstaje poprzez filtrowanie i tłumienie światła emitowanego przez podświetlenie. Wszystkie mechanizmy poprawiające obraz służą do obchodzenia problemu braku precyzji tych mechanizmów. Działają one w sposób imponujący, redukując te niedociągnięcia. Redukując, ale ich nie usuwając w całości.
A te problemy matrycom OLED są, najzwyczajniej w świecie, nieznane.
Matryca OLED zbudowana jest z pikseli, które samodzielnie emitują światło. Nie tylko znika konieczność stosowania dodatkowego oświetlenia, co znacząco wpływa na wygląd (a konkretniej: grubość) telewizora, ale przede wszystkim elektronika matrycy i telewizora może sterować każdym pikselem z osobna.
To oznacza, że nowoczesne telewizory OLED mogą wyświetlić w zasadzie dowolny przewidziany w elektronice urządzenia kolor, a więc telewizory LG OLED bez trudu zapewniają 100-procentowe pokrycie palety barw DCI. Zapewniają jednak coś jeszcze, a więc możliwość wyświetlenia tego koloru w dowolnym miejscu na ekranie z dokładnością co do piksela. Efekt?
„Nieskończona czerń”.
Nie za bardzo rozumiem jak czerń może być nieskończona, ale rozumiem skąd to stawiane przy OLED-ach hasło marketingowe pochodzi. Bo nie tyle chodzi o czerń, co o nieskończony kontrast. Producenci matryc LCD mogą chwalić się, jak jasne są ich matryce, ale jeśli chodzi o kontrast, to nie mogą się równać z techniką OLED. Bo, tak po prostu, nie jest to możliwe.
Telewizory LCD nie są w stanie precyzyjnie sterować swoim podświetleniem, a to znaczy, że nie są w stanie wygasić precyzyjnie wskazanego obszaru na ekranie. W efekcie nie wyświetlają koloru czarnego, zastępując go ciemnoszarym. OLED, na życzenie, może wyświetlić jasny pojedynczy punkt na czarnym tle. Innymi słowy, żaden telewizor LCD nie jest w stanie poprawnie wyświetlić takiej sceny, jak – przykładowo – rozgwieżdżone nocne niebo.
Czy LCD ma jakieś przewagi nad techniką OLED? No cóż… miał.
Nawet w zeszłym roku można było jeszcze zastanawiać się nad wyborem telewizora LCD jako oferującego najlepszą jakość obrazu. Wszystkie wyżej wskazane zalety matryc OLED były już obecne, a ja sam od dawna jestem entuzjastą tej techniki. OLED miał jednak kilka wad. Drobnych, ale wartych zaznaczenia.
Zostawmy w spokoju problem powidoków na matrycach OLED, bo ten, o czym na pewno już wiecie, został wyeliminowany wiele lat temu. Nadal jest jednak kwestionowana przez niektórych żywotność tych paneli. Czy słusznie?
Na dodatek telewizory OLED, w porównaniu do topowych telewizorów LCD (w szczególności tych od Samsunga), oferowały swego czasu niższą jasność obrazu. Wpływało to na komfort oglądania treści w nasłonecznionym pokoju i redukowało doznania związane z efektem HDR.
Tyle że LG Display uporał się z oboma tymi problemami.
OLED kontra QLED – jasność ekranu
W testach syntetycznych co prawda QLED-y nadal wypadają lepiej, ale te wykonywane są w warunkach niewystępujących w filmach, telewizji czy grach wideo. Tegoroczne matryce OLED od LG Display są znacznie jaśniejsze od poprzednich egzemplarzy (aż o 25 proc.), co tę przewagę skutecznie w praktyce niweluje. Nie wierzycie?
Pozwolę sobie wykorzystać dokładne pomiary, jakich był uprzejmy dokonać najrzetelniejszy serwis dla entuzjastów technik wyświetlania obrazu, a więc HDTVpolska. Według ich pomiaru w zbilansowanej scenie filmowej w trybie HDR LG OLED B7, najtańszy z OLED-ów tej firmy, osiągał jasność 685 cd/m2. Ten sam pomiar dla telewizora Samsung Q9, najdroższego z linii QLED, to 560 cd/m2. Okazuje się więc, że w typowej scenie filmowej tegoroczne telewizory LG OLED osiągają większą jasność niż topowy model konkurencji.
Dla porównania, według testów syntetycznych polegających na wyświetleniu planszy L20 (standardowa plansza konsorcjum UHD Alliance, przedstawiająca biały prostokąt na czarnym tle) według tych samych pomiarów HDTVpolska Samsung Q9 osiągał „aż” 1415 cd/m2 a LG OLED B7 „tylko” 650 cd/m2. Cudzysłowy zamierzone.
Bo to dowodzi jednego: testy syntetyczne nijak mają się do rzeczywistości, a jasność OLED-ów przestała być problemem.
Żywotność paneli OLED.
Kolejnym powtarzanym mitem na temat paneli OLED jest ich żywotność. Faktycznie, było to problemem jakiś czas temu. Było. Od dwóch lat panele od LG Display mają gwarancję pracy przez 100 tys. godzin, a więc mają wyższą trwałość niż większość paneli LCD.
Przy złożeniu, że oglądamy codziennie telewizję przez sześć godzin, telewizor zacznie tracić swoją sprawność po… 45 latach. I to nie tak, że przestanie działać. Po prostu obraz stanie się ciemniejszy. Problem żywotności paneli OLED będzie zmartwieniem naszych wnuków, jeśli po nas odziedziczą telewizor. I tylko ich.
Zaufanie do paneli organicznych również rośnie.
Według najnowszego raportu opublikowanego przez IHS Markit, brytyjską firmę badawczą, w pierwszym kwartale 2017 sprzedano 218 000 telewizorów OLED. Oznacza to 86 proc. wzrostu w porównaniu do analogicznego okresu w poprzednim roku. Globalna sprzedaż telewizorów z matrycą organiczną wynosiła w 2014 roku 77 tys. sztuk, natomiast w bieżącym wzrosła do 1,38 mln. Eksperci przewidują, że w 2023 sprzedaż OLED TV wyniesie 10,4 mln sztuk. Dwa lata temu telewizory OLED stanowiły 15,5 proc. segmentu luksusowego, tj. urządzeń o cenie nie niższej niż 2500 dol. W ubiegłym roku wskaźnik ten wzrósł do 35 proc.
Interesujące dane opublikowała ostatnio także renomowana amerykańska organizacja konsumencka Consumer Reports: wśród 11 telewizorów zajmujących czołowe pozycje w rankingu (2 modele uplasowały się na 10. pozycji), znalazło się aż 8 produktów LG i tylko 3 firmy Sony. Oprócz dwóch ekranów LCD japońskiego producenta, które zajęły 10 miejsce, pozostałe telewizory z rankingu to urządzenia z matrycą OLED.
Udział firmy Samsung w rynku telewizorów luksusowych wynoszący w 2015 roku 54,7 proc., zmalał w pierwszym kwartale 2017 do 11 proc. Jednocześnie, udział LG Electronics wzrósł z 21,3 proc. do 40,8 proc. Brak zaufania do paneli organicznych teraz Samsungowi odbija się mocną czkawką.
Konkurencja dla LG Electronics zaczyna coraz chętniej wykorzystywać panele od LG Display. Sztandarowy telewizor firmy Sony wyposażono w matrycę od koreańskiego partnera. Loewe idzie jeszcze dalej i oświadczyło, że dalsze inwestowanie w panele LCD jest pozbawione sensu.
LCD nas nie opuści, nadal jest potrzebne.
Technika LCD pozostanie z nami jeszcze przez jakiś czas, a technika wykorzystywana w podświetlanych krawędziowo telewizorach LCD z kwantową kropką QLED to bardzo udana linia telewizorów. Monopol na najwyższą jakość mają jednak telewizory LG OLED.
LCD ma nadal sens w wielu przypadkach. Na przykład w monitorach do systemów CCTV, które przez większość czasu wyświetlają jeden i ten sam obraz. Również w salach o ciągłym silnym oświetleniu, tam matryce LCD – przynajmniej na razie – spełniają lepiej swoją rolę. No i LCD nadal jest znacznie tańszy. Telewizory OLED są nadal drogie i przeznaczone przede wszystkim dla entuzjastów, którzy nie boją się odłożyć znacznej sumy pieniędzy na najwyższą jakość obrazu.
Samsung QLED kontra LG OLED TV – teraz już możemy odpowiedzieć na pytanie co jest lepsze
Linia Samsung QLED, reprezentowana chociażby przez recenzowany przeze mnie niedawno model Q8C, to jeden z absolutnych liderów na rynku telewizorów LCD. Bardzo chwaliłem ten model w swojej recenzji i swojej oceny będę bronił.
Jednak wbrew podobnej nazwie nie może się równać z panelami OLED. Telewizory organiczne oferują znacznie wyższą postrzegalną jakość obrazu dzięki wspomnianemu wyżej nieskończonemu kontrastowi, nieosiągalnemu dla urządzeń konkurencji.
Na domiar złego zestawiając te dwie linie telewizorów z pominięciem ich matryc również nie wypada to korzystnie dla Samsunga.
55-calowy LG OLED B7 kosztuje 11 tys. zł. Oferuje, pod względem funkcji, jakości obrazu i dźwięku, dokładnie to samo, co najdroższy telewizor LG. 55-calowy najniższy model QLED-ów to Q7F za 8950 zł. Oferujący nieco lepszą precyzję podświetlenia Samsung Q9F to wydatek 18 tys. złotych, choć tu warto zaznaczyć, że producent nie oferuje go w 55-calowej wersji, więc jego cena jest tu niesprawiedliwie zawyżona.
Zestawmy więc tylko Samsunga Q7F i LG OLED B7. Przewagą pierwszego z telewizorów jest wspomniany na samym początku moduł One Connect. Niestety dla Samsunga, dopłacając 2 tys. zł do jakości OLED dostajemy coś więcej niż nowocześniejszą i lepszą matrycę. Sprzęt LG obsługuje Dolby Vision i Dolby Atmos, czego u Samsunga brakuje. System operacyjny webOS wykorzystywany w telewizorach LG jest co najmniej równie wygodny co samsungowy Tizen, oferując możliwości personalizacji niedostępne u konkurencji i użyteczne dodatkowe funkcje, takie jak Magic Link czy Magic Zoom.
Nie chcę się rządzić waszymi pieniędzmi i starać się wam udowadniać, że dopłata dwóch tys. zł jest relatywnie mała. Zdaję sobie sprawę, że to kupa kasy. No, przynajmniej dla mnie. Telewizor kupujemy jednak na wiele lat, a rozpatrując w ogóle tę półkę cenową z całą pewnością jesteśmy przygotowani na duże wydatki.
Możecie wybrać ciut tańszego QLED-a, który zaoferuje wam bardzo wysoką jasność i bardzo dobre kolory.
Możecie też dopłacić do LG OLED TV i być gotowymi na przyszłość dzięki wysokiej jasności, bardzo dobrym kolorom, nieskończonemu kontrastowi i obsłudze większej ilości standardów obrazu i dźwięku niż u bezpośredniego konkurenta.
Nie wiem jak w waszym przypadku, ale dla mnie wybór jest prosty i oczywisty. Moim kolejnym telewizorem, nie wypożyczonym do testów a tym którym zastąpię aktualnie posiadany model, z pewnością będzie LG OLED TV.