REKLAMA

Autobus, którego kierowca będzie mógł podczas jazdy bezkarnie łapać Pokemony

Kierowca czytający gazetę czy łapiący Pokemony w trakcie prowadzenia autobusu to pewnie dla wielu z nas nic nowego. Ale dopiero w takim autobusie, jak ten pokazany przez Daimlera, mógłby to robić w pełni legalnie.

18.07.2016 12.10
mercedes
REKLAMA
REKLAMA

O autonomicznych i zautomatyzowanych samochodach osobowych pisze się od dłuższego czasu wszędzie. Można w tym wszystkim zapomnieć, że - z wyjątkiem nielicznych przypadków - za kierownicą takiego pojazdu spędzamy przeważnie niewiele czasu. Ot, dojazd do pracy, powrót z pracy, w weekend jakiś wypad za miasto i jeden czy dwa dłuższe wyjazdy w wakacje.

Tymczasem są i takie pojazdy, w których kierowca przesiaduje za kierownicą niemal cały dzień, podążając w kółko jedną, wyznaczoną trasą. To autobusy miejskie, które w przyszłości aż proszą się o automatyzację, a docelowo i pełną autonomię.

Tę przyszłość Daimler pokazał i przetestował dziś publicznie.

Eksperymentalny autobus, nazwany po prostu Mercedes-Benz Future Bus i wyposażony w technologię CityPilot, pokonał dziś, w normalnym ruchu, 20-kilometrowy odcinek drogami Amsterdamu, zatrzymując się pod drodze na 11 przystankach. Tak, z przodu pojazdu na zdjęciach można dostrzec kierownicę i siedzącego za nią kierowcę, ale jest on potrzebny tylko do tego, żeby cały system nadzorować.

Poza tym autobus praktycznie go nie potrzebuje. W trakcie testowego przejazdu ani razu nie został wciśnięty ani pedał gazu, ani pedał hamulca. Pojazd sam zatrzymywał się na światłach oraz przystankach autobusowych (a także wypuszczał i wpuszczał pasażerów), samodzielnie ruszał z miejsca, a po drodze omijał wszelkie przeszkody. Wyzwania nie stanowiły także przejazdy przez tunele.

Maksymalna prędkość podczas przejazdu pokazowego wynosiła 70 km/h.

mercedes class="wp-image-506997"

Według Daimlera, jest to pierwszy na świecie przypadek, kiedy zautomatyzowany w takim stopniu autobus miejski trafił na publiczne drogi w warunkach normalnego ruchu drogowego.

Jak działa CityPilot?

Z perspektywy użytkownika (czyli kierowcy autobusu) niemal tak samo, jak w samochodach osobowych. System sam ocenia, czy droga nadaje się do włączenia trybu zautomatyzowanej jazdy, którą - jeśli warunki są sprzyjające - kierowca może aktywować jednym naciśnięciem przycisku.

System jest natychmiast wyłączany w momencie, kiedy kierowca wykona ruch kierownicą albo wciśnie pedał hamulca lub gazu. Ponownie - tak samo jak w samochodach osobowych.

W kwestiach technicznych Daimler nie zdradza zbyt wielu szczegółów. Możemy się jedynie dowiedzieć, że wykorzystywane są technologie m.in z ciężarówek Daimlera i mniejszych busów, a całość wspomagana jest przez dwa rodzaje radarów o różnym zasięgu oraz „wysoką liczbę” kamer. Ile dokładnie? W przypadku radarów krótkiego zasięgu Daimler mówi o liczbie „nie mniejszej niż cztery” - dwa z przodu, na środku, oraz dwa po bokach. Radar o większym zasięgu jest jeden i monitoruje otoczenie w odległości do 200 metrów od autobusu. W przypadku kamer mowa o co najmniej dwóch kamerach o zasięgu do 50 metrów.

Zestaw uzupełnia nawigacja GPS, wspomagana przez kolejne kamery. Część z nich odpowiada za utrzymanie pojazdu w pasie ruchu, natomiast kolejne cztery kamery monitorują otoczenie i tworzą cyfrową wersję otoczenia autobusu. Umieszczono je po bokach, na wysokości przedniej osi, a ich zadaniem jest przechwytywanie obrazu i porównywanie go z obrazem zapisanym w pamięci. W ten sposób możliwe jest jeszcze dokładniejsze określenie lokalizacji autobusu.

mercedes class="wp-image-506998"

Taką samą funkcję mają jeszcze inne (!) dwie kamery, umieszczone z przodu pojazdu, ale skierowane obiektywami w dół. Również porównują one przechwytywany obraz z tym zapisanym w pamięci i - jak to opisuje Daimler - na podstawie takich „drogowych odcisków palców” precyzują lokalizację pojazdu.

Mało? Są jeszcze trzy kamery, które zapisują cały przejazd - zarówno poruszanie się autobusu, jak i akcje kierowcy.

Koniec z kamerami? A skąd. Jak to bywa w przypadku nowoczesnych projektów, zamiast klasycznych lusterek mamy do czynienia z kolejnymi kamerami.

Poruszanie się w ruchu miejskim dodatkowo ułatwia komunikacja z infrastrukturą drogową, choć tam, gdzie nie jest ona jeszcze dostępna, autobus potrafi rozpoznać wiadomości z sygnalizacji świetlnej za pomocą zestawu kamer.

Nie jest także zaprogramowany zupełnie na sztywno - jeśli zatrzyma się na czerwonym świetle przed przejściem dla pieszych, światło zmieni się na zielone, a na przejściu nadal będą piesi, odczeka aż ci zejdą z jezdni i dopiero wtedy ruszy.

Po co?

REKLAMA

To akurat dość oczywiste. Niższe zużycie paliwa, płynniejszy ruch, mniejsze obciążenie kierowcy, potencjalnie większe bezpieczeństwo.

Może i autobusy przyszłości nie będą zbyt szybko wyglądać w środku tak pięknie, jak na grafikach Daimlera (a jeśli będą, to - znając życie - niezbyt długo), ale kto wie, czy automatyzacja na takim poziomie jak pokazano dzisiaj, na masową skalę prędzej nie trafi właśnie do komunikacji miejskiej, niż do kierowców indywidualnych.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA