Mówcie co chcecie, ale nowe Call of Duty zapowiada się wybornie
Activision było uprzejme za zamkniętymi drzwiami pokazać mi długi fragment kampanii dla pojedynczego gracza w Call of Duty: Infinite Warfare. I jestem kupiony. Gra zapowiada się świetnie.
Czytałem wasze komentarze pod prezentacją pierwszych zwiastunów nowych gier Activision, w tym nowego Call of Duty. Cóż, nie podzielaliście mojego entuzjazmu i nie byliście zbyt zachwyceni. Przeszkadzała wam tona głupot na ekranie (w rzeczy samej, momentami wręcz niektóre sceny były absurdalne). Tyle że czy wy serio czepiacie się braku realizmu w wybuchowej strzelance, w której przyjąć możemy na klatę kilka tysięcy pocisków i dalej żyć, biegać i zabijać?
Nie mnie jednak dyktować, co wam się ma podobać, a co nie. Ja byłem żywo zainteresowany, więc skorzystałem z zaproszenia od Activision i wspólnie z dyrektorem artystycznym gry za zamkniętymi drzwiami obejrzałem kilkadziesiąt minut rozgrywki. Niestety, nie w formie interaktywnej, a wyłącznie na przygotowanym wideo. Plus fragment remastera Call of Duty: Modern Warfare. A potem mogłem porozmawiać z współtwórcą gry o tym, co widziałem.
To, co czyniło kampanię Call of Duty tak świetną, to intensywna, wartka akcja
I tu nic się nie zmieniło. Właściwie, to w gruncie rzeczy, nie licząc nowego silnika, nowych realiów fabularnych, to stare dobre Call of Duty… w większości. O różnicach opowiem za chwilę. To, co widziałem, to ta sama misja, którą widzieliście na oficjalnym zwiastunie. Zaczyna się w ogarniętej chaosem Genewie. A właściwie zrujnowanej przez toczącą się wojnę w ciut odleglejszej przyszłości.
Akcja jest wartka od samego początku, sceny na ekranie robią niesamowite wrażenie. Nie tylko za sprawą usprawnionego silnika, w tym rewelacyjnego dynamicznego oświetlania, ale i ze względów artystycznych. Zrujnowane miasto przyszłości daje mocny, postapokaliptyczny klimat. A sama gra… jest brutalna. Cywile są masakrowani podczas starć (choć my, ci dobrzy, oczywiście próbujemy ich ratować). Wojujemy nie tylko z ludzkimi przeciwnikami, ale również i z bojowymi robotami, zarówno za pomocą broni palnej, jak i energetycznej. My, jak i przeciwnicy, mamy do swojej dyspozycji też arsenał gadżetów, jak plecaki odrzutowe, drony bojowe czy granaty plazmowe.
Całość wygląda jak zawsze. Czyli tak jak w filmach Michela Bay’a - wybucha wszystko. Rzadko też kiedy jest czas na oddech, całość jest cholernie… intensywna. A w tle widzimy większą batalię, w tym pomiędzy kosmicznymi krążownikami (do czego wrócę za chwilę). Gra działa w 60 klatkach na sekundę. Rozdzielczość? Twórcy nadal walczą i nie chcą nic ogłaszać. A to oznacza, że niewykluczone, że gra na konsolach, w tym na PlayStation 4, będzie wyświetlana w rozdzielczości 900p.
Wolność wyboru? Tego w Call of Duty jeszcze nie było!
No dobra, może nie zupełnie taka dowolność. Główny wątek fabularny będzie zawsze rozgrywany tak samo, historia gry nie będzie miała żadnych odnóg. Nie będziemy jednak wykonywać wszystkich misji w z góry narzuconej chronologii. Oprócz misji głównych, będą misje poboczne, które opcjonalnie będziemy wykonywać. Wybory będą też podczas samych misji, choć również nie będą wpływać na fabułę, a raczej na to, co przez najbliższe kilka minut będzie się działo na ekranie.
A skoro już o wolności mowa… ten fragment na zwiastunie, gdzie nasz protagonista chwyta za stery myśliwca, jest w pełni interaktywny. Nie jest więc to tak zwany rail shooter, a prawdziwy „symulator” lotu! Tak, w Call of Duty: Infinite Warfare będą efektowne bitwy kosmiczne, w których będziemy brać czynny udział. A to oznacza, że ataki na gwiezdne krążowniki to nie są oskryptowane z góry wydarzenia, a ofensywy, których możemy się podjąć lub nie. I tak jak w zwiastunie, nie będzie żadnych ekranów ładowania. Bitwa na ziemi, wsiadamy w myśliwiec, przenosimy się płynnie na orbitę, tam walczymy, szturmujemy krążowniki, wracamy na nasz krążownik… wszystko to bez żadnych „loadingów”.
To jednak niestety nie oznacza, że ta wolność wyboru znacząco wydłuży zabawę. Przejście Call of Duty: Infinite Warfare powinno zając tyle samo czasu, co przejście poprzednich części. A myśliwce będą jedynym pojazdem, który będziemy mogli kontrolować.
Czekam jeszcze na jedno… na Call of Duty: Modern Warfare
Widziałem też prezentację pierwszego poziomu odrestaurowanej wersji prawdopodobnie najlepszej części Call of Duty w historii. To zdumiewające - ta gra nie zestarzała się praktycznie wcale. Przeniesiona na nowy silnik graficzny (a więc nie tylko podbita rozdzielczość, a wszystkie dostępne graficzne „bajery”) wygląda lepiej, niż większość innych gier tego typu. Podczas pokazu aż się wzruszyłem. I nie, nie żartuję. Wygląda to re-we-la-cyjnie i z przyjemnością przejdę tę grę raz jeszcze. Była świetna, a teraz wygląda obłędnie.
Activision zaprezentowało również: