BitTorrent ma nowy pomysł na przesyłanie plików i pokazuje, że za prywatność w sieci trzeba zapłacić
Czy przesyłanie plików pomiędzy urządzeniami mobilnymi kiedykolwiek było prostsze? Już od czasów pojawienia się w telefonach sensorów IR, a potem pierwszych przekaźników Bluetooth, transfery plików o coraz większych rozmiarach stały się niebywale proste. Nie wspominając nawet o możliwościach, jakie daje chmura. Czy świat potrzebuje zatem kolejnej aplikacji do transferu danych?
Cóż, zdaniem BitTorrenta - tak. Podobnie jak w przypadku ich autorskiego narzędzia synchronizacji, BitTorrent Sync, firma chce dać użytkownikom dbającym o swoją prywatność narzędzie, które pozwoli na łatwą wymianę plików pomiędzy urządzeniami. Z pominięciem chmury, oczywiście.
Aspekt prywatności jest bodajże jedynym, co może przekonać potencjalnych klientów do wydania 2 dolarów na aplikację do przesyłania zdjęć i wideo pomiędzy urządzeniami trzech największych platform mobilnych.
Za aplikacją przemawia jeszcze względna prostota obsługi, dobrze zademonstrowana na promocyjnym wideo:
Z użyciem BitTorrent shoot możemy w prosty sposób wybrać zdjęcia i filmy z naszej galerii, a następnie wygenerować kod QR, dzięki któremu inne urządzenia odbiorą przesyłane pliki. Następnie przekazane multimedia można podejrzeć bezpośrednio z poziomu Shoot.
Nie chciałbym tu mówić o wynajdywaniu koła na nowo, ciężko mi jednak nie podrapać się w głowę i zastanowić... po co to komu? Nie uważam chmury za dzieło Szatana, więc nie do końca potrafię zrozumieć obawy odnośnie prywatności, a w miejscach, gdzie poufność danych jest absolutnie wymagana, mają z pewnością lepsze narzędzia niż to, co oferuje BitTorrent.
Tym bardziej dziwi mnie fakt, iż za aplikację przyjdzie nam zapłacić. Owszem, możemy ją pobrać za darmo, jednak gratisowe są tylko pierwsze trzy transfery plików.
Zdaniem twórców to wystarczy, żeby przekonać użytkowników do prostoty działania Shoot, a cenę usprawiedliwiają transparentnością względem swoich klientów - w aplikacjach BitTorrent nigdy nie zobaczymy reklamy ani mikropłatności. Spróbowałem, wysłałem trzy transfery i... czym prędzej usunąłem to narzędzie z mojego telefonu. W opcjach udostępniania plików mam co najmniej pięć innych metod, z których wolę skorzystać przy każdej, możliwej okazji.
Czas pokaże, miałem słuszność i czy znajdzie się dostateczna liczba użytkowników ceniących sobie prywatność na tyle, że zapłacić BitTorrentowi za wyważenie otwartych drzwi.
W innym wypadku usługa bardzo szybko znajdzie się pod wodą.