Mój Xbox One nareszcie nauczył się tego, co jest ogromną siłą PlayStation 4
Microsoft właśnie zredukował dystans, jaki dzieli jego platformę oraz konkurencyjny produkt Sony. Chodzi o wykonywanie zrzutów ekranu, co stało się ulubioną czynnością graczy na PlayStation 4. Brzmi banalnie? Siła stojąca za tą możliwością jest nieoceniona.
„Na co komu zrzuty ekranu, przecież w konsolach chodzi o to, żeby grać” – może napisać gracz, którzy zatrzymał się na sposobie konsumpcji interaktywnych produkcji charakterystycznym dla ery PlayStation 2 bądź pierwszego Xboksa. Prawda jest taka, że wykonywanie zrzutów ekranu i dzielenie się nimi za pomocą portali społecznościowych to ogromna siła przyciągania do produktu, którą dotychczas umiało wykorzystać jedynie Sony.
Nazywając rzeczy po imieniu, gracz dzielący się swoimi zrzutami ekranu na Twitterze czy Facebooku to chodząca, darmowa reklama.
Moi znajomi przerzucają się plikami graficznymi z jak najciekawszymi ujęciami wirtualnych światów. Piękny Londyn ery przemysłowej z The Order 1886, zapierająca dech w piersiach Vecta z najnowszego Killzone'a czy skąpane w deszczu Seattle z InFamous: Second Son – wszystko to bezpośrednie reklamy produktów, które już zakupili. Z punktu widzenia Sony całkowicie darmowe i bardziej skuteczne niż niejedna kampania.
Wykonywanie zrzutów ekranu na dobre przyjęło się w społeczności graczy skupionych wokół PlayStation 4. Dzięki temu ma się wrażenie, że jest to grupa aktywna, posiadająca silne więzi oraz będąca w stałych relacjach. Jest po prostu żywa, czego dotychczas nie można było napisać o społeczności Xboksa One, przynajmniej w Polsce. Posiadacze czarnych konsol Microsoftu potrafili co najwyżej nagrać krótkie wideo z rozgrywki. Taka forma prezentacji nie przyjęła się równie szeroko co zrzuty ekranów.
Nic dziwnego, że możliwość łapania zrzutów stała się jedną z najbardziej palących potrzeb graczy na nowym Xboksie.
Po wielu miesiącach apeli, próśb i żądań Microsoft w końcu wyszedł naprzeciwko oczekiwaniom swoich graczy. Wraz z marcową aktualizacją oprogramowania każdy użytkownik Xboksa One będzie mógł wykonać własne zdjęcia z rozgrywki i (niemal) podzielić się nimi ze światem. Jako uczestnik programu preview miałem już okazję przetestować nową możliwość, która znacząco różni się od rozwiązań zaproponowanych przez Sony.
Po pierwsze – rodzimi gracze mogą pomarzyć o wykonywaniu zrzutów ekranu za pomocą komend głosowych, o ile ustawili sobie polski język systemu. Po marcowej aktualizacji Xbox One dalej nie rozpoznaje polskiej mowy, z kolei angielskie polecenia są zarezerwowane jedynie dla anglojęzycznych interfejsów. Na całe szczęście zrzuty można wykonywać za pomocą czynności na kontrolerze, której na początku daleko do intuicyjnej.
Pad PlayStation 4 posiada własny przycisk funkcji społecznościowych. Twórcy Xboksa One nadrabiają ten brak nakładką systemową.
Od teraz po dwukrotnym naciśnięciu jarzącego się na biało przycisku „Xbox” krzyżowe menu wzbogaci się o możliwość wykonania stanu zapisu pod przyciskiem Y. Jak łatwo się domyślić, nie jest to rozwiązanie równie komfortowe co fizyczny przycisk „share” w czwartym DualShocku. Podwójne kliknięcie wymaga pewnej wprawy, której nie byłem w stanie od razu sobie wyrobić.
Na całe szczęście podczas pojawiania się krzyżowego menu rozgrywka ulega zamrożeniu. Dzięki temu mamy pewność, że w czasie wykonywania zrzutu ekranu oraz edytowania go gra nie będzie żyła własnym życiem. Takie rozwiązanie zapewnia komfortowe łapanie zdjęć, pomimo problematycznego z początku wywoływania dodatkowego interfejsu. Niestety, na ten moment nie za bardzo jest co z tymi zdjęciami zrobić.
Chociaż aplikacja Upload doczekała się aktualizacji, zrzutów ekranu wciąż nie można wykorzystać bezpośrednio w portalach społecznościowych.
Tutaj PlayStation 4 stale posiada gigantyczną przewagę, którą Microsoft obiecuje zniwelować w następnych aktualizacjach. Wtedy będziemy mogli załączać wykonywane przez siebie zdjęcia do prywatnych wiadomości, postów czy tweetów, jak już teraz ma to miejsce na konkurencyjnej platformie do grania. Został więc poczyniony pierwszy krok, ale usłudze wciąż daleko do kluczowej funkcjonalności.
Microsoft zmierza we właściwym kierunku. Dotychczasowe funkcje w obszarze budowania społeczności na Xboksie One były daleko za rozwiązaniami konkurencji. Gigant z Redmond nadrabia ten dystans, co w dłuższej perspektywie czasu na pewno przyniesie korzyści. Liczę, że polska społeczność skupiona wokół Xboksa One w końcu przestanie być tak jałowa i zamiast ekscytować się wpisami posiadaczy innych platform, zacznie tworzyć własne rewelacyjne materiały.