REKLAMA

Internetowe trolle mogą skończyć za kratkami. Taki jest plan

Część z nas radzi sobie z tym zjawiskiem całkiem nieźle. Inni potrafią przez nie nie spać po nocach. I właśnie z uwagi na drugą grupę osób władze Wielkiej Brytanii są za zaostrzeniem kar za cybernękanie. Obrońcy słowa uważają jednak, że nowy system kar to przesada.

20.10.2014 14.45
Internetowe trolle mogą skończyć za kratkami. Taki jest plan
REKLAMA
REKLAMA

Internetowy trolling określa dwa rodzaje zjawisk w społeczności internautów. Pierwsze jest czymś względnie niegroźnym i polega na błyskotliwym wkurzaniem naszych rozmówców. Trolling is a art (sic!) i bywa źródłem sympatycznej, intelektualnej, pełnej zdrowej złośliwości interakcji z internautami.

Druga odmiana trollingu jest dużo groźniejsza i znacznie mniej przyjemna. Bywa też określana jako cybernękanie i jest, przede wszystkim, celnym argumentem zwolenników braku powszechnego dostępu do globalnej sieci. Trolle internetowe dążą do całkowitego psychicznego zdewastowania swoich oponentów. Nie uznają przy tym żadnych zasad przyzwoitości i nie wahają się stosować gróźb karalnych.

Czas to ukrócić?

Rząd Wielkiej Brytanii chce zaostrzyć kary za tego typu postępowanie. Osoby, którym zostanie udowodniony internetowy trolling mogą spędzić nawet dwa lata za kratkami. Tego typu nadużycia noszą znamiona okrucieństwa i powinny być, zdaniem departamentu bezpieczeństwa, tak postrzegane.

dontfeedthetrolls (1)

Warto dodać, że my możemy mieć nieco skrzywiony ogląd sytuacji. W naszym kraju skrajne przypadki okrutnego trollingu są ekstremalnie rzadkie. Niestety, na Zachodzie staje się to plagą. Tylko w ostatnich tygodniach brytyjskie media żyją dwoma przypadkami ekstremalnego trollingu. Ofiarami pierwszego z nich stali się rodzice zaginionej dziewczynki. Drugi dotyczył kampanii nienawiści przeciwko jednej prawniczce, której autor został skazany na 18 tygodni więzienia. Maksymalny wyrok za cybernękanie w Wielkie Brytanii to pół roku pozbawienia wolności.

Nie wszyscy za zaostrzeniem kar

Ofiary cyberataków i prawnicy wyrażają swoje pełne poparcie dla zaostrzenia kar za nękanie psychiczne internautów. Jest jednak grupa obrońców wolności słowa, która uważa to za naruszenie podstawowych praw obywatelskich. Jedna z nich, nazywająca się Article 19, publicznie protestuje, argumentując, że nie wszystko, co jest nieprzyjemne, powinno być penalizowane.

Wbrew pozorom, ich argumentacja nie jest pozbawiona zdrowego rozsądku. Kto zajrzałby w moje prywatne konwersacje ze znajomymi, stwierdziłby, że otaczam się zwyrodniałymi wykolejeńcami. Tymczasem wszyscy my (a więc ja i moi znajomi) doskonale wiemy, że nasze wypowiedzi wobec siebie nawzajem należy brać z dużym dystansem, bo wszystkie strony wiedzą, że to żarty. Czy to również byłoby karalne? A jeżeli nie, to dlaczego? Kto się zajmie rozróżnieniem pomiędzy działaniem na czyjąś szkodę a zwykłym chamstwem?

To pytanie pozostaje, przynajmniej dla mnie, otwarte.

A jak to wygląda w Polsce?

Obecnie obowiązujące w Polsce prawo nie przewiduje odpowiedzialności karnej za dopuszczenie się trollingu. Innymi słowy, nie ma przepisów w prawie karnym, które by definiowały jednoznacznie cyberprzemoc.

trollface

To jednak nie oznacza, że możemy czuć się bezkarni. Warto zwrócić uwagę na kilka przepisów Kodeksu karnego, mianowicie art. 190 (groźba karalna), art. 190a (uporczywe nękanie), art. 212 (zniesławienie), art. 216 (zniewaga) czy też art. 265 i następne (przestępstwa przeciwko ochronie informacji). Osoba pokrzywdzona może żądać usunięcia obraźliwych postów, sprostowania bądź przeprosin. Dodatkowo, może ona dochodzić odszkodowania, zadośćuczynienie bądź wpłacenia odpowiedniej sumy na cel społeczny.

REKLAMA

Do brytyjskich standardów nam więc dość daleko.

*Ilustracja otwierająca pochodzi z serwisu Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA