Agora odpowiada Spider's Web na nasz tekst dotyczący obejścia paywalla serwisu Wyborcza.pl
Nasz wczorajszy tekst nt. pawyalla Wyborcza.pl odbił się szerokim medialnym echem. Liczyłem szczerze na fajną medialną dyskusję na temat odważnego ruchu Agory i w większości taką dostałem. Oczywiście spodziewałem się również tego, że nie wszystkie reakcje będą pozytywne. Najlepiej zachowała się sama Agora, która wczoraj wieczorem przesłała nam ciekawe oświadczenie.

Zanim jednak owe oświadczenie, tym, którzy wczoraj nazywali mnie "polskim cebulakiem" (całkiem zgrabne określenie, przyznaję), a byli to w większości byli pracownicy Agory, którzy teraz robią "kariery" w dysponowaniu publicznymi środkami na inwestycje w start-upy, dedykuję tę wypowiedź autorstwa Arvinda Juneji, który bronił naszego tekstu na Facebooku:
Jak TechCrunch pokazuje jak złamać zasady licencji Apple, żeby sobie zainstalować Paper to jakoś nikt nie ma z tym problemów. Jak Mashable pokazywało jak dostać się do zamkniętych treści usera, kiedy kilka lat temu był bug, to polskie serwisy jak dzikie przedrukowywały te rewelacje.
Rozumiem, że w nomenklaturze polskich krytykantów można przedstawicieli owych znanych amerykańskich mediów nazwać "amerykańskimi cebulakami".
Wczoraj wieczorem, gdy sprawa paywalla Wyborcza.pl nieco ucichła, dostaliśmy oświadczenie dyrektora cyfrowego działu wydawniczego Agory, Macieja Nowaka.
Czytamy w nim:
Mamy pełną świadomość "dziur" w naszym paywallu i spodziewaliśmy się, że co bardziej obeznani z siecią znajdą je szybko i rozpropagują sposób korzystania z nich. Nie staraliśmy się ich "zaklejać", bo są przeznaczone dla sporadycznych gości, którzy czytają więcej niż 10 artykułów, ale jeszcze nie są gotowi za nie płacić.
My wierzymy w dziennikarstwo w internecie, dobre dziennikarstwo, za które się płaci. Model paywalla, który dziś uruchomiliśmy szanuje tych, którzy czytają nas sporadycznie, którzy "wpadają" do nas z searcha, Facebooka. Tych, którzy czytają mało, ale lubią nas czytać.
Tym, którzy czytają dużo i cenią wygodę, proponujemy za symboliczną opłatą wypróbowanie naszych pakietów cyfrowych. Jeżeli ich przekonamy, że warto wydać na nasze treści kilkanaście lub kilkadziesiąt zł, osiągniemy sukces.
I to jest świetna, życiowa postawa. Gratuluję i cieszę się, że są w Polsce przedstawiciele mediów, którzy myślą w ten postępowy, perspektywiczny sposób.
Gdy na łamach redakcji Spider's Web dyskutowaliśmy wczorajszej nocy o oświadczeniu Agory, Mateusz Nowak celnie zauważył, że Wyborcza.pl na swój sposób powiela ścieżkę Spotify. W końcu ten pionierski serwis oferujący usługę streamingu muzyki w zdecydowanej większości udostępnia dziś to samo za darmo, co w płatnej wersji premium. Chodzi jednak o to, że Spotify zależy głównie na promocji idei samego streamingu, zrozumienia nowego modelu sprzedaży muzyki, który de facto uderza w piractwo. Gdy odpowiednio dużo osób to zrozumie i zaakceptuje, to docelowo Spotify wyjdzie na swoje.
Podobnie myśli Agora mówiąc: wiemy, że paywall jest dziurawy; nie o to chodzi; niezbyt szczelnie zamykając dostęp do treści "Gazety Wyborczej" w Internecie sygnalizujemy zmianę myślenia, proponujemy dyskusję na temat modelu dystrybucji treści prasowych w Sieci. Jeśli uda się przekonać wystarczająco dużą liczbę osób do tego, że jeśli ma przetrwać dziennikarstwo typu prasowego, to jakaś forma zapłaty za produkt w Sieci musi być, to Agora wyjdzie na swoje.
Patrząc po sobie wiem, że to działa. Ze Spotify też najpierw korzystałem za darmo. Dziś nie wyobrażam sobie rezygnacji z opłaty abonamentu. Z Evernote przez ponad 3 lata korzystałem w wersji podstawowej. Od ponad roku jestem zadowolonym klientem usługi premium. Za "Wall Street Journal", o którym pisałem, że obchodzę jego paywalla w internecie, też płacę od dwóch lat, tyle że w wersji mobilnej.
Teraz czas na ruch Agory. Jeśli przekonam się, że warto płacić za treści Wyborcza.pl, Wyborcza.biz, to z przyjemnością sięgnę po kartę kredytową.
Zdjęcie Make money with internet: green key with dollar bills icon on laptop keyboard pochodzi z serwisu Shutterstock