Największe problemy dopiero przed Nintendo
Japończycy na pewno mają powody do dumy. Ich handheld okazał się najchętniej nabywaną przez Amerykanów konsolą w 2013 roku. 3DS nie miał sobie równych, czego nie można powiedzieć o innym flagowym urządzeniu Japończyków – Wii U.
Stacjonarna platforma do grania od Nintendo jest jedynie cieniem tego, czym w rok po swojej oficjalnej premierze stało się Wii. Charakterystyczna dla Nintendo strategia tym razem legła w gruzach. Innowacyjne podejście do rozgrywki nie zadziałało na graczy tak, jak podczas premiery Wii. W rok po premierze Wii U znalazło się nie tylko w cieniu Xboksa 360 oraz PlayStation 3, ale również nadchodzących konsol nowej generacji, które teraz skupiają na sobie uwagę wszystkich graczy.
Pomimo ogromnej konkurencji, analitycy Nintendo pokładali ogromną wiarę w sukces swojego produktu. Dzisiaj ci sami analitycy drastycznie zmieniają swoje szacunki, 9 milionów konsol w ciągu roku fiskalnego przekreślając na zaledwie 2,8 miliona.
To ogromny cios dla Nintendo. Wii U przestało być atrakcyjne jeszcze za czasów konsol poprzedniej generacji. Dzisiaj o tym urządzeniu nie słyszy się już wcale. W wielkim N robią co mogą, wydając naprawdę kapitalne produkcje ekskluzywne oraz flirtując ze sceną niezależną. Niestety, w tym samym czasie coraz większa ilość zewnętrznych wydawców zaczyna odwracać się od Wii U, nie widząc w tej platformie łatwego miejsca zbytu przynoszącego szybkie zyski. Wyjątki pokroju twórców Bayonetty 2, którzy zapowiedzieli wyłączność nadchodzącej produkcji dla Nintendo, jedynie potwierdzają tę regułę. Ubisoft, EA oraz Activision – najwięksi coraz śmielej wypowiadają się o braku ich produkcji na Wii U, czemu trudno się dziwić.
Opierając się na niezbyt precyzyjnych danych VGChartz, w ponad rok od premiery tego urządzenia Wii U sprzedało się w liczbie 5,34 miliona sztuk. Dla porównania, PlayStation 4 w dwa miesiące po swoim debiucie znalazło się w rękach 4,38 miliona graczy. Xbox One w podobnym okresie trafił do 3,11 miliona nabywców.
Dane najlepiej pokazują, w jak ciężkim położeniu znajduje się Wii U. Co jeszcze gorsze dla Nintendo, nic nie wskazuje na to, aby sytuacja tej platformy mogła się diametralnie zmienić. Urządzenie miało już swoje pięć minut podczas debiutu. Po pierwszych ekscytacjach okazało się, że ani Sony, ani Microsoft nie mają się czego obawiać. Dzisiaj dystans pomiędzy Nintendo a liderami stacjonarnej rozgrywki jedynie się powiększa, za sprawą konsol ósmej generacji oraz cenowych cięć ich poprzedników.
Nintendo przegrywa z kretesem na polu stacjonarnej rozgrywki, ale kiedy przyjdzie nam rozmawiać o przenośnym graniu, tutaj Japończycy nie mają sobie równych. Handheld 3DS okazał się najchętniej kupowanym urządzeniem na terenie USA w całym 2013 roku. To niesamowity wynik, biorąc pod uwagę, że urządzenie ma już na swoim karku pełne trzy lata. Oczywiście zyskanie tak zaszczytnego miana nie byłoby możliwe, gdyby nie jedna marka, która od wielu lat jest w stanie sprzedawać za sprawą swojej mocy nie tylko kolejne gry, ale również same konsole. Chodzi oczywiście o Pokemony. Pokemon X oraz Pokemon Y z miejsca trafiły na szczyty list sprzedaży. Gracze nabywali 3DS’y jedynie dla tej gry i muszę przyznać, sam również prawie zakupiłem tego handhelda właśnie z tego powodu.
Pokemon X oraz Y od momentu premiery znalazło się w rękach 10 milionów trenerów. To niesamowity wynik jak na handhelda. Wraz z końcem 2013 roku tego mają już przy sobie ponad 42 miliony graczy na całym świecie, z czego Północna Ameryka oraz Japonia idą niemal łeb w łeb. Fantastyczne dane nie są jednak tak dobre, jak chciałoby tego Nintendo. Japońscy analitycy ponownie musieli skorygować swoje przewidywania. W zamykającym się z końcem marca roku fiskalnym Nintendo chciało sprzedać 18 milionów handheldów. Dzisiaj mówimy już o „jedynie” 13,5 milionach urządzeń.
Nintendo nie ma jednak powodów do radości. Moloch stoi przed prawdziwymi problemami, które rozpoczną się w 2014 roku. To może być najcięższy okres dla Japończyków w całej ich historii.
Spójrzmy na aktualną sytuację Nintendo. Wii U nie cieszy się uznaniem graczy. Konsola ma dopiero nieco ponad rok. To zdecydowanie zbyt mało, aby mówić o kolejnej generacji sprzętu. Jeżeli sytuacja Wii U nie ulegnie drastycznej poprawie, Japończycy będą mieć na karku utrzymywanie rozkładających się zwłok, którymi niemal nikt nie będzie zainteresowany. Wii U jest dopiero na początku swojej drogi, lecz wygląda na to, jak gdyby ta już miała się ku końcowi.
Kulą u nogi dla Wielkego N może być również świetny 3DS. Ten również znajduje się na rynku dopiero od 3 lat, lecz już w momencie premiery był technologicznie przestarzały. Oczywiście to nie grafika stoi za magią tytułów Nintendo. Tworzą ją świetne, ekskluzywne produkcje, których gracze nie dostaną nigdzie indziej. Mario, Zelda, Metroid Prime czy Pokemony są tak samo istotną częścią konsoli jak ekran oraz fizyczne przyciski. Mimo tego, największe i najbardziej oczekiwane hity na 3DSa już się ukazały. W połączeniu z archaiczną grafiką, może to zapoczątkować okres stagnacji dla tej platformy, który dla wielu prognostyków ma się rozpocząć miedzy 2014 i 2015 rokiem.
Dzisiaj Nintendo znajduje się w niesamowicie kłopotliwym położeniu, posiadając najlepiej sprzedającego się handhelda oraz najbardziej niepopularną stacjonarną konsolę. Japończycy starają się pokonać przeciwności za pomocą gier na wyłączność. To dobry kierunek, ale za pomocą tylko takich działań twórcy mogą ponieść klęskę. Dopóki Nintendo pozostaje w XX wieku, biorąc pod uwagę jakość usług sieciowych, podejście do dystrybucji cyfrowej oraz stronę wizualną, dopóty dystans między Japończykami a konkurencją może się jedynie powiększać. Natomiast zmiany, co już wielokrotnie udowodnili w Wielkim N, są czymś, czego boją się jak ognia.