REKLAMA

Quasi-mowa, czyli internetowy slang

Jakiś czas temu Piotr Lipiński pisał o śmierci ironii w Internecie. Rzeczywiście, brak choćby emotikonów w czyjejś wypowiedzi zastanawia nas, a osoba, która nie używa uśmiechniętej czy smutnej buźki bywa odbierana jako zbyt poważna, negatywnie nastawiona czy po prostu zdystansowana do swojego rozmówcy. W Sieci umiera jednak nie tylko ironia i choć „Internet to słowa”, te ostatnie także zaczynają być w nim jednostkowe.

Quasi-mowa, czyli internetowy slang
REKLAMA

Nowomowa i inne wytwory nie tylko Internetu

REKLAMA

Już w 1949 roku George Orwell, w wydanej wówczas powieści „1984”, pisał o nowomowie, która miała zastąpić staromowę i jeśli powiedzieć prosto - ogłupić obywateli, to znaczy sprawić, by funkcjonowali jak posłuszne maszyny, myślące jednotorowo. Nowomowa, mimo że kojarzona z propagandą polityczną, nie musi mieć jednak wyłącznie negatywnego wydźwięku. Poeci współcześni z powodzeniem stosowali ją blisko 60 lat temu (jednym z prowodyrów był Miron Białoszewski, przedstawiciel poezji lingwistycznej) oraz stosują teraz. Quasi-mowa, jak określa ją językoznawca, Michał Głowiński, wykształciła tzw. neologizmy, czyli słowa, którym autor nadaje znaczenie, a które uprzednio nie funkcjonowały w danym języku. Oprócz tego nowomowa upodobała sobie skrótowce, hasła i slogany.

Internet, a właściwie jego użytkownicy także wykształcili swoją nowomowę i nie chodzi tu tylko o język związany ze specjalistyczną wiedzą czy hermetyczne żarty rodem z IRC-a. Charakterystycznymi cechami języka Sieci są: neologizmy, skrótowce, krótkie wypowiedzi, wypowiedzi „wierszowane”, brak znaków przestankowych, wielkich liter i polskich znaków. Choć lwią część czasu spędzam na byciu on-line, Internet zaskakuje mnie niektórymi sformułowaniami, które wyrastają na jego gruncie. Szum informacyjny, szybkość ogromu danych sprawia, że niezmiernie trudno jest nadążyć za wszystkim.

Język Sieci zarzuca sieć

Internetowe neologizmy bardzo mocno związane są z tym, co dzieje się w samej Sieci, np. na YouTube, ale także z tym, co dzieje się w określonych grupach społecznych i w tym przypadku powinniśmy położyć nacisk na środowisko młodzieżowe. Miejski słownik slangu i mowy potocznej czasem w bardziej dowcipny, a czasem w bardziej wulgarny sposób wyjaśnia niektóre związki frazeologiczne, wyrazy czy skróty. Nieoceniony jest także Urban Dictionary, który podobnie jak polski odpowiednik tłumaczy zwroty należące do kultury Internetu czy mowy potocznej.

Polski Internet z namaszczeniem przejmuje anglojęzyczne zwroty i nikogo nie dziwią już określenia takie jak „noob”, „feedować”, nie wspominając o „rotfl” czy „brb”. Większość konwersacji użytkowników Sieci można by zamknąć w kilkudziesięciu, a nawet kilku znakach. Całkiem sensowna i dająca satysfakcję dwóm stronom rozmowa może przecież wyglądać tak:

A: {link}
B: WTF?
A: zobacz!
B: LOL
A: no haha
B: zw
A: ok, ja afk

Internetowe „nowo-twory” to nie tylko neologizmy, które często są polsko-angielskimi słowami, ale także nowe związki frazeologiczne i zwroty, które swój początek zawdzięczają viral videos czy memom pojawiającym się na stronach typu 9gag.com czy choćby na Kwejku, często będącym po prostu kalką zagranicznych dowcipów, gifów czy śmiesznych obrazków z komentarzem. „Taka sytuacja, halucynacja...” czy „Ale po co to komu?” nabrały innego, nowego znaczenia i stały się popularne właśnie dzięki Internetowi.

Co ciekawe, to nie tylko Sieć przejmuje wyrażenia powstałe w grupach młodzieżowych, ale właśnie młodzi ludzie przenoszą język Internetu na grunt mowy potocznej, używanej na co dzień. Język mówiony, podobnie jak ten internetowy staje się zbiorem skrótów pochodzenia głównie anglojęzycznego i choć czasem niektórych rażą jeszcze takie dialogi, nikogo raczej z młodszego pokolenia (roczniki 80., 90. i wyższe) nie zaskoczy komentarz „LOLWUT!” wygłoszony na głos po jakimś zabawnym i nieoczekiwanym zdarzeniu.

SMS-y, Twitter, formularze kontaktowe czy internetowe kwestionariusze wymusiły na nas zwięzłość wypowiedzi, podczas której skrótowce bywają nieocenione. Dzięki nim 160 czy 144 znaki możemy wykorzystać pełniej i przekazać więcej myśli. Ta wymuszona lakoniczność i potrzeba przekazania w krótkich słowach jakiegoś problemu czy informacji ma na pewno w dużej mierze pozytywne skutki. Uczy nas bowiem formułowania myśli, potrzeb w nie zawoalowany, a prosty i jasny sposób oraz pozwala szybko się komunikować.

Na straży języka

Niestety wkradanie się skrótowców i dziwnych form do języka Internetu (a także tego mówionego) sprzyja jego zanikaniu. Dłuższe wypowiedzi w Internecie nie są pożądane, dzisiejszy student nie jest w stanie podobno przyswoić więcej tekstu niż jedną stronę A4. Podobnie rzecz ma się z użytkownikami Sieci, którzy oczekują krótkiego i zwięzłego przesłania zarówno od autorów, jak i komentatorów. Ci ostatni też często ograniczają się do kilku słów albo znaków - komentarz „ha ha” albo „idiota” napisany odnośnie kilkunastozdaniowej wypowiedzi jest dziś na porządku dziennym. Choć w takim przypadku chodzi też o kulturę komentujących, pierwszym problemem jest to, że słowa umierają i stają się niepotrzebne.

Dłuższe wypowiedzi, polemiki są dziś w Internecie odbierane jako przejawy pieniactwa, nierzadko „bólu dupy” czy niepotrzebnej ekscytacji. Zresztą po Sieci krążą już gotowe wypowiedzi, nabijające się z tych, którzy tworzą swoje eseje i walczą o lepszą Polskę w Internecie.

no i ja się pytam człowieku dumny ty jesteś z siebie zdajesz sobie sprawę z tego co robisz?masz ty wogóle rozum i godnośc człowieka?(…) w jakiej ty się wychowałes rodzinie ale chyba ty nie wiem nie rozumiesz co to jest wiara .jeśli myslisz że jestes wspaniały to jestes zwykłym czubkiem którego ktoś nie odizolował jeszcze od społeczeństwa ,nie wiem co w tym jest takie śmieszne ale czepcie się stalina albo hitlera albo innych zwyrodnialców a nie czepiacie się takiej świętej osoby jak papież jan paweł 2 .jak można wogóle publicznie zamieszczac takie zdięcia na forach internetowych?(…) jak chcesz to sobie wez swoje zdięcie wstaw ciekawe czy byś sie odważył .naprawdę wezta się dzieci zastanówcie co wy roicie bo nie macie widac pojęcia o tym kim był papież jan paweł2 jak nie jestescie w pełni rozwinięte umysłowo to się nie zabierajcie za taką osobę jak ojciec swięty bo to świadczy o tym że nie macie chyba w domu krzyża ani jednego obraza świętego nie chodzi tutaj o kosciół mnie ale wogóle ogólnie o zasady wiary żeby mieć jakąs godnosc bo papież nikogo nie obrażał a ty za co go obrażasz co? no powiedz za co obrażasz taką osobę jak ojciec święty ?brak mnie słów ale jakbyś miał pojęcie chociaz i sięgnął po pismo święte i poczytał sobie to może byś się odmienił .nie wiem idz do kościoła bo widac już dawno szatan jest w tobie człowieku ,nie lubisz kościoła to chociaż siedz cicho i nie obrażaj innych ludzi

Wraz z zanikaniem słów, zanika także potrzeba tworzenia myśli własnej i świeżej. Staliśmy się za życia pomnikiem „kopiuj-wklej” i nikt już nie jest w stanie dotrzeć do prawdziwego źródła informacji. To, o czym pisała kiedyś Ewa Lalik nie tyczy się tylko „dziennikarzy” i zatacza znacznie szersze kręgi. Powoli okazuje się, że już nikt nie ma nic do powiedzenia, a jego słowa są zlepkiem cytatów z basha, telewizyjnej papki, memów i to zaserwowanych w skróconej formie (wystarczy sięgnąć choćby po beletrystykę: powieści i dramaty Masłowskiej, książki Czerwińskiego czy najnowszą powieść Joanny Bator „Ciemno, prawie noc”, żeby zauważyć jak mocno ten trend zakorzenił się w naszej kulturze i stał się ciekawym zagadnieniem nie tylko socjologicznym, ale tematem dla prozy m.in. socjologizującej). Razem ze słowami znika nasza tożsamość i to kim jesteśmy, bo sukcesywnie przestajemy wyrażać siebie samych, a stajemy się internetowymi botami.

Słowa zanikają także przez nasze błędy językowe. Stosowanie wielkiej litery, polskich znaków czy w ogóle konstruowanie poprawnej, zarówno pod względem gramatycznym jak i ortograficznym, wypowiedzi zaczyna przewyższać możliwości przeciętnego użytkownika Sieci. Po przeczytaniu połowy komentarzy (a czasem i „artykułów”) na popularnych serwisach, portalach informacyjnych ma się wrażenie, że większość udzielających się tam osób to troglodyci, którzy co prawda „kochać język polska, ale nim nie mówić”.

Na szczęście na straży poprawności językowej nie stoi już tylko prof. Miodek. Na Facebooku powstawały/ją różne strony chroniące nasz język polski i zwracające uwagę na popularne i rażące błędy językowe, takie jak choćby mylenie słów „bynajmniej” i „przynajmniej”. Ostatnimi czasy powstał nawet vlog „Mówiąc inaczej”, w którym prowadząca w zabawny i naprawdę uroczy sposób tłumaczy jak poprawnie mówić (i pisać) w naszym ojczystym języku.

Koniec słów początek obrazów?

Od kilku dobrych lat wiele mówi się o tzw. kulturze obrazkowej, która dominuje. Obraz zastępuje nam słowo, media się tabloidyzują, a odbiorcy oczekują coraz mniej treści - chcą by działać na nich fotografią, rysunkiem. Te przemiany i potrzeby możemy obserwować nie tylko na przykładzie zmian danych mediów, platform (np. nowe funkcje choćby Facebooka), ale i (wzrostu) popularności takich narzędzi jak Instagram, Foursquare czy Pinterest. O sile obrazu w Internecie ciekawie pisał na swoim blogu Pijaru Koksu, czyli Jakub Prószyński.

Obraz w Sieci rzeczywiście wyraża więcej niż 1000 słów, które aktualnie wcale nie są pożądane. Czy to wygoda, czy współczesna niekompetencja sprawia, że słowa umierają na korzyść skrótów, błędów i obrazów? A może to po prostu urok i brutalność Internetu? Już całkiem zwyczajny i nie budzący zdziwienia jest fakt, że wiele osób piszących komentarze czy nawet artykuły sponsorowane do Sieci, ma za zadanie robić to z błędami, np. literówkami, aby te teksty wyglądały bardziej „naturalnie”. „Naturalnie” czyli niepoprawnie. Ten tekst ma blisko 4 strony A4, chyba w tym momencie mogę już zacząć pisać bzdury, bo kto mnie właściwie przeczyta?

REKLAMA

Autorka jest felietonistką sPlay.pl.

Grafiki Most common used acronyms and abbreviations on retro style speech bubbles i  what the fuck? oraz zdjęcie Keyboard with two buttons, copy and paste pochodzą z serwisu Shutterstock. 

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA