Regionalizacja Skype przekracza moje granice pojmowania
Już jest! Skype, który działa w przeglądarce! Bez konieczności instalacji komunikatora. Działa to, ponoć, pięknie. A skąd to „ponoć”? Bo ty z tego nie skorzystasz. No chyba, że emigrowałaś lub emigrowałeś do Wielkiej Brytanii.
Google miał jedną przewagę w swoim komunikatorze nad Microsoftem. Działa on bez instalacji jakiegokolwiek dodatkowego oprogramowania. Jeżeli nie używasz przeglądarki Chrome, to musisz zainstalować niewielką, nieinwazyjną wtyczkę, ale to wszystko, co musisz zrobić. Wystarczy Konto Google by móc zadzwonić lub nawiązać wideorozmowę z dowolnym innym posiadaczem Konta Google. Bez opuszczania przeglądarki. I tak jak zdecydowanie preferuję natywne aplikacje od webowych (Google Talk dla Windows (Phone) by mi się bardzo przydał…), tak nie można odmówić przydatności tego rozwiązania.
Microsoft nie miał czegoś takiego w swojej ofercie. Owszem, miał Messengera, ale ten komunikator jest, pisząc kolokwialnie, ubijany. Właściwie to już nie działa. Microsoft deaktywował oficjalnego klienta, wymuszając aktualizację do Skype’a. Sama sieć jeszcze działa i będzie działać jeszcze przez kilka miesięcy (Windows Phone i Xbox wciąż wykorzystują jej infrastrukturę), ale jej dni również są policzone.
Przyszłość komunikatorów Microsoftu to konsumencki Skype i biznesowy Lync (przy czym zapewne i te dwa zostaną w jakiś sposób ujednolicone). Oba wymagają instalacji klienta, na dodatek wyłącznie oficjalnego (istnieją metody, by „dobrać się” do sieci Skype, a więc i „alternatywne” komunikatory, ale nie jest to coś, co Microsoft aprobuje). Aż do dziś. Oto bowiem, Panie i Panowie, Skype trafia do przeglądarki internetowej, rzucając wyzwanie konkurencji w formie Google Spotkania.
Skype w przeglądarce dostępny jest z poziomu webmaila Outlooka. By owo rozwiązanie zadziałało, musisz, jeżeli jeszcze tego nie zrobiłaś lub zrobiłeś, połączyć swoje Konto Microsoft z kontem Skype. Wtedy nastąpi import kontaktów ze Skype i zostaną one połączone z tymi, które masz już w Outlooku. Potem sprawy już wyglądają bajecznie prosto. Wystarczy najechać kursorem myszki na kontakt lub puknąć w niego palcem, by pojawiły się opcje wysłania wiadomości tekstowej, nawiązania połączenia głosowego lub wideorozmowy. Microsoft gwarantuje działanie tego rozwiązania na przeglądarkach Internet Explorer, Chrome i Firefox.
Acha, byłbym zapomniał. Nie próbuj szukać tych opcji na swoim Outlooku. Nie znajdziesz ich. No chyba że jesteś Czytelnikiem Spider’s Web, który mieszka w Wielkiej Brytanii. Wtedy śmiało testuj i daj nam znać jak ci się to wszystko podoba. Cała reszta? Sorry, kochani, ale musicie obejść się smakiem. Skype udostępnił powyższą usługę tylko i wyłącznie w Wielkiej Brytanii. W „nadchodzących tygodniach” trafi ona również do Stanów Zjednoczonych i Niemiec. Co z Polską i innymi krajami? Mamy krótką, enigmatyczną odpowiedź: „latem”. I tu już jestem totalnie zbity z tropu.
Przyzwyczaiłem się już do tego, że świat IT ma w nosie globalizację i wcale mu się nie dziwię. Czy to Apple, czy Google, czy Microsoft, rynek podzielony jest na regiony. Gdzie w tym wszystkim Polska? To już zależy od danej firmy. Wciąż nie mamy usługi Xbox Muzyka, mamy przedziwną sytuację z Bingiem, ubogi Xbox Live, i tak dalej, i tak dalej. Ale tak jak nie pochwalam takiej postawy i zdecydowanie się jej, w imię własnego interesu, sprzeciwiam, tak ją chociaż rozumiem. Kasa, kasa, kasa. Każda z tych usług oznacza wielkie inwestycje i duże wydatki, które powinny się zwrócić. Najwyraźniej ktoś ocenił, że w naszym kraju się one nie zwrócą. Pies im buzię lizał, ale to przynajmniej pojmuję.
Tu jednak mamy zupełnie inną sytuację. Dlaczego webowy Skype został zregionalizowany? Tu nie trzeba nic przygotowywać pod lokalny rynek. Wystarczy spolszczyć kilkaset wyrażeń z interfejsu, wcisnąć guziczek i działa. Niech mi to ktoś wyjaśni. Bo tak jak w przypadku innych usług Microsoft i jego konkurenci dają mi do zrozumienia, że jestem klientem drugiej kategorii, tak chociaż rozumiem motyw takiego działania. Sytuacja ze Skype przekracza zdolności mojego pojmowania.
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.