Totalny bałagan w komunikatorach na Androidzie
Google Talk to komunikator oparty na otwartym protokole Jabber/XMPP. Gdy lata temu Google wprowadził Talka do Gmaila, sporo osób zaczęło go używać zamiast wymieniać dziesiątki maili. Potem Talk pojawił się na Androidzie i wydawało się, że Google ma świetną okazję na uszczknięcie kawałka tortu rynku komunikatorów. Lecz Google olał Talka, a na dodatek pogubił się we własnych usługach. Po raz kolejny.
Nie to, żebym nie lubiła GTalka, wręcz przeciwnie. Korzystam z niego od samego początku, odbyłam na nim tysiące lub nawet dziesiątki tysięcy rozmów w sprawach prywatnych, rodzinnych, zawodowych czy nawet miłosnych. Gdy weszłam w posiadanie pierwszego smartfona z Androidem, to za cel wzięłam sobie przekonanie jak największej grupy znajomych do porzucenia GaduGadu właśnie na rzecz GTalka - GG zżerało baterię w trybie przyspieszonym, a poza tym GG trzeba osobno uruchamiać, zapamiętywać numery - mówiłam im.
Ponad 3 lata temu ubogość GTalka na Androidzie tłumaczyłam sobie wczesnym stadium rozwoju komunikatora. W Gmailu można już było przeprowadzać wideorozmowy, działało to bardzo sprawnie, a na Androidzie GTalk był wciąż komunikatorem wyłącznie tekstowym, w którym na dodatek nie można było skopiować tekstu wiadomości.
Do dzisiaj nie można, co świetnie symbolizuje brak rozwoju tego komunikatora. Wprawdzie przy okazji prezentacji nowych wersji Androida wprowadzono sporo nowości do Gtalka, ale ograniczały się one najpierw do rozmów głosowych, a następnie wideorozmów. To wszystko. W międzyczasie Facebook postanowił "porządzić" się w kategorii komunikatorów i wprowadził swojego Messengera.
Czat od Zucka szybko stał się hitem, bo chociaż zintegrowany z Facebookiem podobnie jak GTalk z Gmailem, już na samym wstępie oferował większą wartość czysto towarzyską. O ile na Gmaila przeciętny użytkownik wchodzi kilka razy dziennie by wymienić się kilkoma mailami, o tyle na Facebooku przesiadywał godzinami grając w Farmville czy rozmawiając ze znajomymi w komentarzach pod postami.
Messenger okazał się idealną odpowiedzią na potrzebę towarzyską - nie trzeba było zapraszać posiadanych kontaktów po raz drugi do czatu, jak na GTalku, a poza tym to był czas, kiedy wszyscy zachwycali się fejsem i po prostu na nim byli.
Inni też nie próżnowali. Skype stał się synonimem wideorozmów przez internet, a Microsoft planował odrodzenie wciąż popularnego Messengera, który drugie życie dostał wraz z premierą Windows Phone’a i planem rewolucji Windowsowej. Gdy Windows Phone już się pojawił, okazało się, że zawstydził GTalka na starcie. Komunikator w Windows Phone nie dość, że zintegrowany z SMSami, czatem Facebooka i microsoftowym Messengerem, to pozwala także na pozornie małe, ale przy codziennym używaniu bardzo przydatne rzeczy. Na przykład głupie wysyłanie załączników w postaci zdjęć - Google do dzisiaj nie udostępnił tego w GTalku. Nie rozgryzł też tego jak zrobić, by można było kopiować tekst wiadomości, czy tworzyć czaty grupowe z poziomu GTalka.
Ale to jeszcze nic. Gdy Google zaprezentował Google+, to pokazał też Huddle dziś przemianowany na - jakże oryginalnie - Messengera (na potrzeby tekstu będziemy nazywać go Huddle, bo za dużo tych Messengerów się namnożyło). Nikt do końca nie wie, do czego Huddle miałby służyć lub jaki problem rozwiązywać.
Huddle to komunikator grupow oparty na Google+. Pojawił się tylko na Androidzie i iOS - desktopowi użytkownicy nie porozmawiają sobie przez niego.
Mamy więc całkowity chaos - w mobilnej wersji komunikatorem jest Huddle, w dekstopowej wersji Google+ użytkownik dostaje GTalka, tego samego co w GMailu. Siłą rzeczy Huddle używają więc osoby mało zorientowane, spamerzy oraz przeróżni plusowi "zaczepiacze" szukający kontaktu z ludźmi. Może służy on też zaawansowanym użytkownikom, którzy prowadzą zacięte dyskusje na Google+ na każdy temat, ale wątpię - w końcu dyskusja bez publiki traci smaczek!
Co jeszcze bardziej absurdalne, Messenger G+ vel Huddle pozwala na kopiowanie tekstu a nawet ma przesyłanie zdjęć! Korzysta on jednak z biblioteki Google+, więc jeśli nie masz zdjęcia w chmurze albo nie chcesz go wykonać na miejscu, to nic z tego.
Mimo obietnic integrowania komunikatorów, od niemal 2 lat nic się w tym względzie nie dzieje. Jedyne co Google zrobił, to zastąpił czat głosowy i wideo w GTalku Hangoutami, co na przykład u części mojej rodziny wywołało konsternację i zaprzestanie prób używania takich cudów - wrócili do Skype'a.
Koniec końców na Androidzie mam trzy ikonki i trzy osobne aplikacje odpowiadające za komunikację tekstową - GTalk, SMSy oraz Messenger. Wszystkie są wybrakowane (pozdrawiam Bilkom, który wpadł na genialny pomysł wysyłania biletów na pociąg MMSem, co zawsze skutkuje u mnie tym, że kod na smartfonie jest malutki, muszę więc go zapisywać i tworzyć własną wersję biletu), żadna nie zasługuje by powiedzieć o niej "dobra aplikacja, dobry komunikator". Pomyśleć, że w Stanach Zjednoczonych mają jeszcze Google Voice. Czwarta aplikacja do kontaktu!
Używam GTalka, bo używam telefonów z Androidem, jak i większość moich kontaktów, lecz coraz poważniej myślę, by rzucić go w cholerę. Zwłaszcza, gdy chcę komuś z kim rozmawiam wysłać jakiś obrazek czy filmik i muszę w tym celu korzystać z maila.