Spider's Web z Szanghaju - HP nie jest sexy i to jego największy problem
W trudnej sytuacji jest Hewlett-Packard. Wprawdzie firma zarządzana dziś przez Meg Whitman jak mantrę powtarza, że jest innowacyjna, ale to nie słowa o tym świadczą lecz to, co widać na rynku. HP ma problemy na kilku polach: przede wszystkim wciąż trwa sprzątanie brudów (dosłownie) po poprzednich CEO, zyski i pieniądze na bankowych kontach kurczą się wraz z rynkowymi udziałami, ale najważniejszy problem leży jeszcze gdzie indziej - produkty HP przestały być sexy. A 'sexy' na dzisiejszym etapie rozwoju technologicznego znaczy miłość klientów wyrażana częstym sięganiem do portfela.
Ale jest dobra wiadomość dla fanów HP - Meg Whitman i jej menadżerowie wydają się dobrze rozumieć ten problem. Drugim pojęciem powtarzanym tu równie często co 'jesteśmy innowacyjni', było bowiem pojęcie 'konsumeryzacji IT'. To nic innego jak właśnie proces czynienia urządzeń komputerowych nieco bardziej sexy, niż były do tej pory, a to dlatego, że już dawno przestały być one jedynie elementem korporacyjnej codzienności, a równie często jak do pracy, używamy ich dziś także do komunikacji i rozrywki w domu.
HP odnosił to wprawdzie głównie do swojego portfela produktów z linii PC oraz drukarek, ale można to przełożyć na szerszą perspektywę - HP brakuje dziś elementu 'cool factor', czegoś, co obok użyteczności i niezawodności danego produktu technologicznego będzie do nich przyciągać oko konsumenta. Na razie na tym polu HP nie ma za wiele do powiedzenia, ale idą zmiany, o czym wyraźnie mówiła Meg Whitman na kończącym konferencję HP Global Influencer 2012 keynote.
Na razie można jednak odnieść wrażenie, że czas zatrzymał się dla HP. Ten amerykański gigant technologiczny wprawdzie wciąż jest liderem rynku PC (choć gdy porównać łączną sprzedaż komputerów PC do sprzedaży iPada w ostatnim kwartale, to… górą byłby produkt Apple'a), ale na najważniejszej konferencji HP w 2012 r., firma pokazała niewiele by dać podstawy do założenia, że ma strategię na czasy post-PC, gdy rynek sprzedaży komputerów osobistych będzie się stopniowo kurczył, bo klienci zamiast PC wybierać będą smartfony i tablety dla potrzeb komunikacji i domowej rozrywki według bardzo dobrze nakreślonego przez HP pojęcia 'konsumeryzacji IT'.
Owszem zaprezentowano nowe świetnie wyglądające komputery osobiste dostosowujące się wyglądem do najwyższych dziś standardów wzornictwa (reprezentowanych przez innych…), rozszerzono kategorię ultrabooków o nieco tańszą podkategorię sleekbooków, co pewnie będzie skutkować nieco lepszą, niż dotychczas sprzedażą ultra-cienkich komputerów osobistych, zaprezentowano tu również dumnie nowe linie komputerów stacjonarnych all-in-one, które może kilku firmom przypadną do gustu, ale wszystko to z pewnością nie odbuduje dawnego marketingowego blasku innowatora, jakim jeszcze niedawno szczycił się HP.
I choć w biznesie drukarkowym HP radzi sobie bez zarzutu, wciąż będąc jego największym graczem i rzeczywiście chyba także innowatorem, to mimo to, drukarki - choćby nie wiem jak mobilne, lekkie, przyjazne i z wszechobecnym interfejsem dotykowym - nie przywrócą splendoru innowacyjności HP, który chce utrzymać swoją pozycję globalnego lidera technologii.
Ale jest nadzieja. Widać ją wyraźnie w osobie Meg Whitman, która pojawiła się na kończącym konferencję HP keynote i od razu można było poczuć, że jest z innej planety aniżeli inni prominentni przedstawiciele amerykańskiej firmy. Wbrew pozorom, to bardzo istotne. Poprzedni szefowie HP, których miałem okazję oglądać na konferencjach, czy to na żywo, czy to za pośrednictwem transmisji online byli klonami samych siebie oraz zastępów kolejnych wiceprezesów - nudni, przewidywalni, chłodni, wręcz karykaturalnie korporacyjni. Trudno było posądzać ich o szalone marketingowe wizje, sprawiali raczej wrażenie chłodnych księgowych, których jarać może tylko nowa drukarka (oczywiście od HP). Tymczasem Whitman, mimo iż wyglądem wpasowuje się nieco w korpo klimat HP jest zupełnie inna - bije z niej naturalny entuzjazm, szczerość i otwartość na zmiany, z jednoczesną nutką lekkiego szaleństwa.
Whitman na pytania publiczności odpowiadała szczerze - w tym jesteśmy mocni, tu dajemy ciała, nad tym się skupiamy teraz, a następnie spojrzymy na inne kwestie, wiemy, że inni robią część rzeczy od nas lepiej, ale my wkrótce zaskoczymy im naszymi innowacjami. Jakże miła to odmiana po Toddie Bradleyu, słynnym wiceprezesie HP (kilkakrotnie wcześniej typowany na CEO), który swoimi sztampowymi i przewidywalnymi wypowiedziami uśpiłby zapewne nawet kobrę.
Zanim jednak Whitman zacznie zmieniać HP w kierunku nowoczesnej firmy technologicznej obecnej także na rynku mobilnym (wymsknęło jej się zdanie, że taka ofensywa wkrótce nastąpi), musi dobrze wyczyścić przedpole wewnątrz firmy. Zresztą już to robi. Gdy przychodziła do HP, firma była w katastrofalnym stanie w ujęciu strategicznym - tablet TouchPad poniósł sromotną porażkę rynkową, a przy okazji trzy-miliardowy zakup firmy Palm nagle stał się kompletnie nieuzasadniony, poprzedni szef firmy zaproponował, a zarząd przyjął do realizacji strategię wydzielenia biznesu PC jako oddzielnej spółki i na dodatek rentowność firmy spadała z 20% tempie rocznie.
W ciągu kilku miesięcy Whitman ugasiła największe pożary - zdecydowała o uwolnieniu systemu operacyjnego webOS od przejętego Palma jako projektu open-source, co może (choć nie musi) skutkować ciekawymi rozwiązaniami także dla HP, zdecydowała się zatrzymać biznes PC w firmie łącząc go przy okazji z segmentem sprzedaży drukarek, co w konsekwencji ma znacznie wzmocnić obie linie (na czele stanął Bradley).
Pożary zostały ugaszone, o czym świadczy między innymi to, co HP pokazał w Szanghaju - dobrze wyglądającą linię produktów z dwóch podstawowych linii hardware'u: komputerów PC oraz drukarek. Teraz czas na zasianie nowego runa leśnego, aby wyrosły z niego piękne drzewa. I dobrze by było, gdyby były to wyjątkowo sexy-wyglądające drzewa.