REKLAMA

BlackBerry zdejmuje krawat

BlackBerry PlayBook
BlackBerry zdejmuje krawat
REKLAMA

Kanadyjczycy mają dość etykiety korporacyjnych nudziarzy. Wczorajsza premiera tabletu PlayBook to wyraźny sygnał: na biznesie nie da się już więcej zarobić. Przynajmniej nie w taki sposób jak dotąd.

REKLAMA

BlackBerry powstało jako rozszerzenie pagera. Smartfony z charakterystycznymi klawiaturami QWERTY zaczęły pojawiać się nieco później. Od początku firma celowała w rynek korporacyjny oferując zapracowanym menadżerom coś, czego przez długi czas nie potrafił (dobrze) zrobić nikt inny - natychmiastowy dostęp do emaila.

Same urządzenia były (i ciągle są) do bólu konserwatywne. Zarówno pod względem designu jak i specyfikacji. BlackBerry w ogóle nie zmieniło się przez ostatnich kilka lat. To prostokątny smartfon z klawiaturą QWERTY i niedotykowym wyświetlaczem o przekątnej ok. 2,5 cala. Niezależnie od tego, czy mówimy o modelu 7230 z 2003 roku czy o współczesnym Boldzie 9700. Eksperymenty z innymi układami klawiatury, konstrukcją składaną i ekranami dotykowymi okazały się być niezbyt udane. Z kolei najnowszy model, Torch, został skrytykowany za zdecydowanie zbyt skromną listę wyposażenia.

RIM stał się zakładnikiem własnego sukcesu. Z jednej strony jest drugim, po Nokii producentem smartfonów na świecie. Z drugiej zaś, nie był dotąd w stanie wyjść poza - bardzo lukratywną, ale ograniczoną - korporacyjną niszę. Jednocześnie, do matecznika BlackBerry zaczęła zakradać się konkurencja. Pracownicy korporacji coraz częściej przynoszą do pracy swoje iPhone?y i smartfony z Androidem, a firmowe działy IT coraz chętniej włączają je w infrastrukturę przedsiębiorstwa. Postępuje proces zwany z angielska consumerization. Lojalność klientów RIM maleje.

W takim właśnie momencie pojawia się tablet BlackBerry. Wyposażony w gigahercowy, dwurdzeniowy procesor; 7-calowy ekran multitouch; 1GB pamięci operacyjnej (i prawdopodobnie 16 albo 32GB pamięci flash); dwa aparaty fotograficzne (3 i 5 mpix; ten drugi rejestruje wideo w rozdzielczości HD); wyjście HDMI oraz pełną obsługę technologii Adobe Flash i AIR. Całością zawiaduje system QNX kupiony przez RIM razem z producentem. PlayBook trafi do sklepów w I kwartale 2011 roku, a cena pozostaje ciągle nieznana (choć ma być konkurencyjna wobec tabletów z niskiej półki).

RIM nazywa PlayBooka ?pierwszym profesjonalnym tabletem?. Trudno brać jednak te deklaracje w pełni na serio. Skąd ?play? w nazwie? Dlaczego ponad połowę oficjalnej prezentacji PlayBooka zajmują funkcje mające z biznesem niewiele wspólnego: przeglądanie zdjęć, fotografowanie, odtwarzanie muzyki, obsługa wideo na stronach WWW? Czemu interfejs systemu przypomina raczej multimedialny WebOS niż zgrzebny BlackBerry OS?

To nie o biznes tu chodzi, a przynajmniej nie tylko. PlayBook jest próbą wyjścia poza korporacyjną niszę. Ma być atrakcyjny dla zwykłego klienta - nie tylko dla działów IT i księgowości firmy, w której pracuje.

REKLAMA

Co jeśli ta próba się powiedzie? RIM sprzeda zapewne jeszcze więcej... smartfonów. PlayBook został bowiem pomyślany jako urządzenie, które nieźle radzi sobie w pojedynkę, ale jeszcze lepiej w parze z komórką BlackBerry. Sam nie ma wbudowanego modułu 3G (tylko WiFi). Ma za to mechanizmy automatycznej synchronizacji danych z ?jeżynką?. Przenosi na większy ekran to, co znajduje się w pamięci telefonu.

RIM liczy zapewne, że PlayBook przyciągnie nowych, niebiznesowych użytkowników (którzy poza tabletem dokupią z czasem też smartfon) a tym, którzy coraz poważniej zastanawiają się nad przesiadką na iOS albo Androida da dobry powód, by jednak pozostać przy marce BlackBerry.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA