Polska chce więcej wiatraków na Bałtyku. Nowa farma zapewni tani prąd dla 1,25 mln gospodarstw
Orlen szykuje się do postawienia na Bałtyku nowej, gigantycznej farmy wiatrowej. Będzie w stanie zasilić całą Warszawę i okolice. Zanim jednak na morzu pojawią się gigantyczne turbiny, trzeba dokładnie poznać teren.

Trzy polskie firmy: Mewo, Orlen Petrobaltic i Geofizyka Toruń zajmą się kluczowymi badaniami geologicznymi dna Bałtyku. Zadanie, które stanęło przed konsorcjum, nie jest łatwe – chodzi o przeprowadzenie kompleksowych badań geologiczno-inżynierskich, sejsmicznych oraz laboratoryjnych.
Firmy będą wiercić nawet do 100 m pod dnem morskim, aby sprawdzić, czy grunt nadaje się do bezpiecznego posadowienia turbin wiatrowych. To kluczowe, bo konstrukcje będą musiały wytrzymać nie tylko ciężar samych turbin, ale też zmienne warunki atmosferyczne i morskie.
Jak podkreśla Orlen Neptun, dzięki zebranym danym powstanie wstępny projekt techniczny farmy. To fundament – dosłownie i w przenośni – całej inwestycji. Badania pozwolą również wykryć ewentualne zagrożenia, takie jak niewybuchy z czasów II wojny światowej, które mogą wciąż zalegać na dnie Bałtyku.
Zielona rewolucja zaczyna się pod wodą
Planowana moc farmy Baltic East to około 1 GW. Co to oznacza w praktyce? Taka ilość energii wystarczy, by zasilić około 1,25 mln gospodarstw domowych. To mniej więcej tyle, ile liczy cała aglomeracja warszawska. A co najważniejsze – energia ta będzie całkowicie zeroemisyjna, co wpisuje się w ambitne cele klimatyczne Polski i Unii Europejskiej.
Co jeszcze bardziej cieszy, aż 45 proc. udziału w realizacji farmy Baltic East mają mieć polskie firmy. To ogromna szansa dla krajowego sektora energetycznego i przemysłu morskiego, który jeszcze dekadę temu pozostawał na marginesie transformacji energetycznej.
Wcześniejszy projekt ORLENU – Baltic Power – jest już na finiszu. Farma ma ruszyć w 2026 r. i dostarczać niemal 1,2 GW mocy, co odpowiada ok. 3 proc. całkowitego krajowego zapotrzebowania na prąd. Baltic East, który teraz przechodzi etap badań, będzie sąsiednią instalacją. Razem stworzą solidny trzon polskiej energetyki odnawialnej na morzu.
Więcej na Spider's Web:
Ambitne plany na przyszłość
Grupa Orlen nie zamierza się zatrzymywać na dwóch farmach. Koncern ma już cztery kolejne koncesje na budowę morskich farm wiatrowych na Bałtyku. Łącznie dają one potencjał 6,4 GW mocy zainstalowanej, co oznacza ogromny krok w stronę niezależności energetycznej i dekarbonizacji.
Wszystko to wpisuje się w strategiczny plan Orlenu, który zakłada, że do 2035 r. moc zainstalowana w odnawialnych źródłach energii w Grupie ma wynosić aż 12,8 GW. A trzeba pamiętać, że morskie farmy wiatrowe to dziś jedno z najbardziej efektywnych źródeł czystej energii, dające stabilne i przewidywalne dostawy prądu.
Polska morska energetyka wiatrowa
To, że za badania Baltic East odpowiadają rodzime firmy, nie jest przypadkiem. Mewo, Geofizyka Toruń i Orlen Petrobaltic mają doświadczenie w działaniach na Bałtyku i dobrze rozumieją lokalne uwarunkowania. Włączenie ich w tak kluczowy etap przygotowań daje nie tylko wymierne korzyści ekonomiczne, ale też buduje krajowe kompetencje w obszarze offshore wind.
To też jasny sygnał: Polska nie musi już być tylko rynkiem zbytu dla zachodnich technologii. Może stać się ich współtwórcą – od badań geologicznych po budowę i eksploatację turbin.
Choć to, co dziś dzieje się kilkadziesiąt metrów pod powierzchnią Bałtyku, może wydawać się mało widowiskowe, w rzeczywistości to początek ogromnych zmian. Morskie farmy wiatrowe staną się jednym z fundamentów polskiego miksu energetycznego, a Baltic East to kolejny krok na tej drodze. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, już za kilka lat Bałtyk nie tylko będzie naszym morzem, ale też jednym z głównych źródeł zielonej energii w Polsce.