Orbita nowym polem bitwy. Rosyjski satelita robi dziwne rzeczy
W kosmosie trwa cicha, ale coraz bardziej niepokojąca gra między mocarstwami. Nowo wystrzelony rosyjski satelita Kosmos 2588 zbliżył się do amerykańskiego satelity rozpoznawczego USA 338. Na odległość zaledwie 100 km. Podejrzenia są poważne: czy Rosja testuje broń antysatelitarną?

Kosmos 2588 został wyniesiony na orbitę 23 maja 2025 r. Jego trajektoria praktycznie pokrywa się z orbitą USA 338, amerykańskiego satelity rozpoznawczego prawdopodobnie należącego do słynnej konstelacji Crystal — tajnego programu Narodowego Biura Rozpoznania (NRO), odpowiedzialnego za optoelektroniczne szpiegowanie Ziemi z orbity.
Choć USA 338 nie ma oficjalnie ujawnionych parametrów orbity, niezależne źródła wskazują, że rosyjski satelita porusza się na zbliżonym poziomie wysokości i wykonuje przeloty w bezpośrednim sąsiedztwie obiektu amerykańskiego co około cztery dni.
Najbliższe podejście obu satelitów wynosi zaledwie 100 km — to jak na skalę kosmiczną odległość wręcz niepokojąco mała. Dla porównania: Międzynarodowa Stacja Kosmiczna utrzymuje „bufor bezpieczeństwa” co najmniej kilkuset kilometrów od potencjalnie niebezpiecznych obiektów. W przypadku Kosmos 2588 i USA 338 trudno mówić o przypadku — szczególnie że podobne działania Rosji były już wcześniej obserwowane.
Cichy wyścig zbrojeń na orbicie
To nie pierwszy raz, kiedy Rosja umieszcza satelitę na orbicie takiej, która biegnie dokładnie w tej samej płaszczyźnie co orbita innego satelity. Marco Langbroek, holenderski astronom i ekspert ds. bezpieczeństwa w przestrzeni kosmicznej, opublikował analizę, w której nie ma wątpliwości: to już czwarty raz w ciągu ostatnich pięciu lat, gdy rosyjski satelita wykonuje niemal identyczny manewr względem amerykańskich systemów rozpoznawczych.
Wśród wcześniejszych przykładów znajdziemy m.in. Kosmos 2542, który w 2020 r. zbliżył się do amerykańskiego USA 245, oraz Kosmos 2558, który w 2022 r. podążał za USA 326. W 2023 r. kolejny rosyjski obiekt znalazł się na niepokojąco bliskiej orbicie względem nieujawnionego, ale również wojskowego satelity USA.
Tym razem jednak może chodzić o coś więcej niż tylko szpiegostwo. Z danych firmy Slingshot Aerospace wynika, że Kosmos 2588 to tzw. satelita NIVELIR: wojskowy system mogący potencjalnie przenosić broń kinetyczną. To nie tylko satelita-zwiadowca, ale być może także mobilna platforma antysatelitarna.
Więcej na Spider's Web:
Broń w kosmosie? To już nie teoria
W 2021 r. Rosja przeprowadziła kontrowersyjny test broni antysatelitarnej, niszcząc przestarzałego sowieckiego satelitę. Skutki były dramatyczne: powstało ponad 1,5 tysiąca fragmentów odłamków, które do dziś stanowią zagrożenie dla innych obiektów na orbicie.
Po tym wydarzeniu administracja Bidena podjęła próbę ograniczenia takich działań. Zainicjowano rezolucję ONZ przeciwko testom ASAT (anti-satellite weaponry), którą poparło 155 państw. Rosja, wraz z Chinami, Iranem, Syrią i Kubą, była wśród dziewięciu państw, które głosowały przeciw.
Obecna sytuacja z Kosmos 2588 może być więc kolejnym etapem rozwijania rosyjskich technologii antysatelitarnych. Nawet jeśli obiekt nie jest uzbrojony, jego zachowanie budzi uzasadniony niepokój. Jak podkreśla rzecznik Dowództwa Kosmicznego USA w rozmowie z Breaking Defense, „Rosja nadal rozwija, testuje i wdraża szereg systemów zagrażających bezpieczeństwu w przestrzeni kosmicznej”.
Kosmiczna zimna wojna 2.0
Obserwując sytuację na orbicie, trudno nie odnieść wrażenia, że stoimy u progu nowej „zimnej wojny”, tym razem nie na Ziemi, lecz w przestrzeni kosmicznej. Śledzenie, zbliżenia, potencjalne zagrożenia, wszystkie te elementy znamy z przeszłości, ale teraz odbywają się one w zupełnie nowym środowisku.
Rosja nie ukrywa, że rozwija technologie, które mogą unieszkodliwiać satelity przeciwnika. A ponieważ coraz więcej aspektów życia, od nawigacji, przez pogodę, aż po komunikację wojskową, zależy od satelitów, każda taka konfrontacja może mieć dramatyczne konsekwencje.
Przestrzeń kosmiczna nigdy nie była bardziej polityczna. A my, choć patrzymy w niebo, coraz częściej powinniśmy patrzeć też przez palce na to, co tam naprawdę się dzieje.