Sprawdziłem nową przeglądarkę Opera Air. Rezygnuję z Google Chrome
Otrzymałem przedpremierowy dostęp do przeglądarki Opera Air i miałem okazję spędzić z nią dobrych kilka dni. Okazała się tak świetna, że porzuciłem Chrome'a. Nie mam zamiaru wracać do przeglądarki internetowej Google'a.
Opera Air jest trzecią w portfolio norweskiego producenta przeglądarką na komputery osobiste tuż obok podstawowej Opery One i gamingowej Opery GX. Ta z dopiskiem Air ma stawiać na dobre samopoczucie podczas przeglądania internetu i została wyposażona w kilka unikatowych dodatków. Mnie jednak bardziej przekonała prostota i elegancja nowego wydania przeglądarki. Zresztą, sami możecie ją wypróbować - właśnie została udostępniona do pobrania.
Brak większych zmian w świecie przeglądarek nie przekonywał mnie do rezygnacji z Chrome
Rynek przeglądarek internetowych jest skostniały i powtarzalny. Od wielu lat niekwestionowanym liderem programów do przeglądania internetu jest Chrome. Niezależnie czy mówimy o przeglądarkach stworzonych z myślą o komputerach osobistych, czy smartfonach. Oprócz Chrome'a w rankingach popularności na wysokich miejscach znajdziemy także Microsoft Edge'a, Safari.
Większość użytkowników Windowsa wie, jak wygląda Chrome lub Microsoft Edge. Posiadacze komputerów Mac mają natomiast Safari dostępne wyłącznie na urządzeniach z ekosystemu Apple'a. Przyzwyczajenia robią swoje i producenci wiedzą, że nie mogą sobie pozwolić na rewolucje, które znacząco wpłynęłyby na kwestię korzystania z przeglądarki internetowej. Programy do przeglądania internetu są bardzo ważnymi aplikacjami na każdym urządzeniu.
Od wielu lat jestem użytkownikiem Chrome'a, ale od czasu do czasu eksperymentuje z różnymi nowymi przeglądarkami. Miałem styczność niemalże ze wszystkimi popularniejszymi aplikacjami do internetu. Gdy zrezygnowałem z komputera z Windowsem na rzecz Maca, naturalna wydawała mi się próba z Safari. Po niedługim czasie się poddałem. Podobnie było z Operą One, Arc i innymi nowościami, które debiutowały na przestrzeni kilkunastu ostatnich miesięcy.
Mimo że miałem dość wyglądu Chrome'a, to jego funkcje mnie zatrzymywały i nie pozwalały na zmianę przeglądarki. Głównie chodziło o synchronizację kart, haseł, automatyczne tłumaczenie stron, ale w głównej mierze też ogólną prostotę i minimalizm oprogramowania. Mimo że podobne opcje mógłbym znaleźć u konkurencji, to zawsze wracałem do Chrome'a. Wynikało to z tego, że zawsze czegoś mi brakowało.
Tak było dotąd. Gdy pobrałem, zainstalowałem i sprawdziłem Operę Air, pomyślałem, że wreszcie znalazłem zastępstwo dla Chrome'a. Takie, które w pełni spełni wszelkie moje oczekiwania i potrzeby.
Opera Air jest prosta, nowoczesna i ładna
Opera Air różni się od podstawowej Opery One pod wieloma względami. Osobiście bardziej przekonuje mnie wygląd zastosowany w nowym wydaniu, który stawia na zaoblone kształty praktycznie w każdym zakątku oprogramowania - kart, pasku adresu, pasku zakładek czy w bocznym pasku, do którego możemy przypiąć m.in. skróty do asystentów sztucznej inteligencji typu Aria, ChatGPT i komunikatorów typu Messenger i WhatsApp. Całość prezentuje się bardziej minimalistycznie w porównaniu do Opery One. Wprawne oko zauważy szereg podobieństw, natomiast użytkując nowa wersji przeglądarki, mamy poczucie, że korzystamy z czegoś zupełnie nowego.
Opera Air mimo swojego minimalizmu daje też duże możliwości personalizacji. Tak samo, jak w zwykłej Operze możemy zmienić tło aplikacji. Tyle że w nowej wersji elementy interfejsu takie jak górny i boczny pływają nad panelem głównym i dają efekt przezroczystości. W pozostałych wydaniach Opery - One i GX paski natomiast są osobnym elementami interfejsu, których motywy można personalizować niezależnie od tła. To sprawia, że nowe wydanie Opery jest prostsze do personalizacji - ustawiamy jedną tapetę (statyczny lub ruchomy obraz) i gotowe. Nie trzeba dostosowywać motywu do tapety czy animowanego tła. Wydaje się, że jest to pewny rodzaj ograniczenie, ale ja zauważam w tym ogromną zaletę. Łatwiej jest zachować spójność wyglądu przeglądarki. Przezroczystość ma swoje zalety.
Opera Air zapewnia lwią część funkcji znanych z podstawowej Opery One poza kilkoma wyjątkami - w nowym wydaniu nie znajdziecie tzw. wysp kart, czy dzielenia ekranu. Natomiast skorzystamy tu z wbudowanego asystenta sztucznej inteligencji, paska bocznego (który może być automatycznie wysuwany lub na stałe wyłączony), blokady reklam, skryptów śledzących, wbudowanego VPN, sklepu z wtyczkami Opera i nie tylko. Mimo tego oprogramowanie jest proste i czytelne. Wydaje się dużo mniej przytłaczające niż inne przeglądarki internetowe. Doceniam producentów, którzy w swoich aplikacjach dają mnogość funkcji, ponieważ ile użytkowników, tyle potrzeb.
Tyle że ja korzystam z podstawowych opcji w przeglądarce internetu i Opera Air w swojej prostocie wydaje się strzałem w dziesiątkę. Przynajmniej dla mnie. Osobiście mam wrażenie, jakbym korzystał z Chrome'a, tyle że takiego dużo ładniejszego. Air to jednak nie tylko nieco ładniejszy wygląd interfejsu użytkownika, ale głównie specjalne, dedykowane opcje, których na próżno szukać u konkurencji.
Opera Air chce, żebyś zwolnił. I zwiększył kreatywność
Opera Air ma stawiać na koncepcję mindfulness. Czyli ma sprawić, aby użytkownik czuł się jak najlepiej podczas przeglądania internetu. W jaki sposób? W oprogramowaniu znajdziemy kilka dedykowanych opcji dostępnych na pasku bocznym. Jedną z nich jest "czas na przerwę", która obejmuje najróżniejsze ćwiczenia mające na celu poprawienie koncentracji i zmniejszenie stresu użytkownika. Do wyboru mamy cztery ćwiczenia - oddychanie, ćwiczenie szyi, medytację oraz skanowanie ciała. Każda z nich trwa określoną ilość czasu od 3 do 15 minut. Przeglądarka sugeruje robić sobie przerwę co 60-90 minut.
Drugą z opcji są boosty, czyli utwory wykorzystujące dźwięki bineuralne o różnych częstotliwościach. Te mają wpływać na aktywność fal mózgowych, pomagając w relaksie, koncentracji lub medytacji. W zakładce znajdziemy szereg dostępnych utworów, które możemy odtwarzać od 15 minut do nieskończoności. Osobiście najchętniej korzystałem z tej drugiej opcji. Podczas pracy ustawiłem dźwięk na godzinę, dostosowując parametry utworu. Wydaje się, że opcja odgrywa swoją rolę i nieco pomaga się odprężyć. Nie sprawdzałem jednak opcji na tyle, aby powiedzieć o niej więcej.
Nie przypominam sobie jednak, aby jakakolwiek inna przeglądarka miała do dyspozycji takie funkcje. Fakt, że możemy znaleźć zewnętrzne usługi gwarantujące podobne możliwości. Tyle że tu mamy wszystko wbudowane w przeglądarkę. Wystarczy kliknąć przycisk na panelu bocznym i możemy się odprężyć. Niby prosta sprawa, a nikt wcześniej na to nie wpadł. Opera jest pierwsza.
Opera Air - instalować czy nie?
Przez kilka dni z Operą Air nie byłem w stanie odkryć wszelkich zakamarków przeglądarki. Mimo tego już teraz wiem, że nie wracam do Chrome'a i pozostaje przy nowym oprogramowaniu norweskiego producenta. Zresztą, podobny krok wykonałem na swoim smartfonie, na którym korzystałem z Safari (Google Chrome w wersji na iOS'a osobiście mi nie odpowiadał).
Obecnie rezygnuję z innych przeglądarek i stawiam wyłącznie na Operę. Nawet, mimo że wydanie z dopiskiem Air nie jest rewolucyjne. Nie oczekuję tego. Wymagam od przeglądarki internetowej prostoty, potrzebnych mi funkcji i przyjemnego dla oka wyglądu. Ten ostatni aspekt dla mnie jest bardzo ważny. Wynika to z prostego faktu - w przeglądarce internetowej spędzam długie godziny każdego dnia. Być może dlatego Opera Air tak bardzo przypadła mi do gustu. Każdy stawia na coś innego.
Więcej o przeglądarkach internetowych przeczytasz na Spider's Web: