Namawiają do zakopywania zużytych gąbek. Ta nowa moda jest groźna
Zużyte gąbki do zmywania stanowią dla wielu zagwozdkę, bo nie wszyscy wiedzą, w którym kontenerze powinny wylądować. W mediach społecznościowych furorę robi wpis sugerujący, że idealnym miejscem dla nich jest… ziemia.
„Zachęcam by zgłaszać to jako fałszywą informację. Czym prędzej, zanim się rozprzestrzeni” – zachęcał autor profilu Miejska Partyzantka Ogrodnicza. Przed szkodliwym komunikatem ostrzegał wcześniej. Niestety jest ich coraz więcej. Dziwne „poradnikowe” konta na Facebooku masowo polecają zakopywanie gąbek.
Jedno z takich kont przede wszystkim zalewa licznych obserwujących – facebookowy licznik pokazuje 8 tys. śledzących – różnymi przepisami. Sięga też po sztuczną inteligencję. Na jednej z fotek widzimy wygenerowaną starszą kobietę, która rzekomo obchodzi 122 urodziny. „Mam nadzieję, że dostanę tu trochę miłości” – pisze.
Więcej o takich kontach i metodach pisała w swoim tekście Malwina:
Tutaj oprócz wyciskacza łez i przepisów (choć jak się za chwilę okaże, pewnie lepiej nie brać ich serio…) znajdujemy też praktyczną poradę. Profil zachęca do niewyrzucania starych gąbek do mycia naczyń i zamiast tego zakopywania ich w ziemi. Rzekomo mogą pomagać roślinom. Jak? „Zapewniając równomierny poziom wilgotności” oraz chroniąc przed szkodnikami.
Porowata struktura gąbek do mycia naczyń stwarza atrakcyjny mikroklimat dla pożytecznych mikroorganizmów, korzystnych dla wzrostu i zdrowia roślin. Jednocześnie szkodliwym owadom trudniej jest dostać się do korzeni roślin, ponieważ odstrasza je gęsta struktura gąbek do mycia naczyń.
Co więcej – stare gąbki do naczyń miałyby źródłem składnikiem odżywczych. „Podczas procesu rozkładu gąbki do naczyń uwalniają materię organiczną, która wzbogaca glebę w ważne składniki odżywcze. Te składniki odżywcze są niezbędne dla zdrowego wzrostu i rozwoju roślin” – wyjaśnia kulinarny profil, który jak widać w przerwach od gotowania pomaga prowadzić własny ogród.
„Jak można wymyślić, że plastikowa gąbka pomoże środowisku?” – pyta jedna z obserwatorek profilu Miejska Partyzantka Ogrodnicza. Informacja rozsiewana przez „poradnikowe” konto nie załącza żadnych źródeł. W sieci faktycznie można natknąć się na ten trik. Portale sugerują, że umieszczenie gąbki do mycia naczyń na dnie doniczki sprawi, że w razie przelania gąbka pochłonie nadmiar wody. Z kolei gdy tej zabraknie, to miałby to być sekret do utrzymania wilgotności. Nie mamy jednak źródła ani żadnych dowodów na skuteczność, więc brzmi to jak miejska legenda, że sposób rzekomo działa. Nie znamy konsekwencji i w sumie to nie wiadomo, czy ktoś na serio go próbował.
Teraz gąbkowy pomysł wraca w rozszerzonej wersji. I jeszcze groźniejszej
Wspomniany kulinarno-ogrodniczy profil prowadzony przez jedną z najstarszych osób na świecie sugeruje, aby tę metodę stosować nie tylko w przypadku domowych roślin doniczkowych, ale też w ogrodzie. I tu zaczyna się robić niebezpiecznie, tym bardziej że na zdjęciu widzimy produkt, który powinien trafić do odpadów zmieszanych. Zakopywanie tworzywa sztucznego to zdecydowanie nie jest dobra rada.
W przypadku niektórych wpisów – bo jak zwracają uwagę komentujący jest już ich naprawdę sporo – pojawia się wprawdzie sugestia, że „zaleca się stosowanie gąbek biodegradowalnych i niesyntetycznych, aby nie zanieczyszczać środowiska”. Gąbki syntetyczne „mogą uwalniać mikroplastiki i inne zanieczyszczenia”, natomiast „gąbki biodegradowalne są idealne, ponieważ rozkładają się w sposób naturalny, nie szkodząc środowisku” – czytamy w poście.
Sęk w tym, że sam komunikat jest niejasny. W końcu stwierdzenie „zaleca się” sugeruje, że taki wariant jest najlepszy, ale inne też będą w porządku, jeśli tej ekologicznej gąbki nie mamy pod ręką. W błąd wprowadza przede wszystkim grafika, na której wcale nie widzimy biodegradowalnych gąbek.
Internet pełen jest dobrych rad, które mogą skończyć się fatalnie
W ostatnich tygodniach być może natknęliście się na wpis informujący o wartościowym działaniu dyni pozostawionej w lesie. Ktoś może mieć faktycznie dobre intencje – w końcu zamiast wyrzucać, lepiej, żeby roślina rozłożyła się w naturalnym środowisko. A może skorzysta jakieś zwierzę?
Lasy Państwowe już rok temu tłumaczyły, że to fatalny pomysł:
Dynia nie jest naturalnym gatunkiem dla środowiska leśnego. Tak samo jak liście z naszego ogródka, skoszona trawa, przydomowy kompostownik. Nawet skórkę od banana, którego zjemy w czasie leśnej wyprawy, powinniśmy wyrzucić w domu, a nie w lesie. W ten sposób rozprzestrzeniają się gatunki obce, niekiedy inwazyjne. Takie niekontrolowane dokarmianie nie jest niczym dobrym dla leśnych zwierząt. Raz, że nie jest to ich naturalny pokarm, dwa, że nieprzemyślane dokarmianie tylko sprowokuje zwierzęta do poszukiwań pokarmu w pobliżu osad ludzkich, a to nie jest dla nich bezpieczne.
„Teraz dynie, a w ślad za nimi będzie inna żywność” – prorokował autor wpisu opublikowanego na profilu Lasów Państwowych. Niestety, jest gorzej niż można było się spodziewać, bo przyrodzie chce się oddać nie tylko inną żywność, ale też tworzywa sztuczne.
Nie można tutaj zwalić winy na zwykłą ludzką nieświadomość wynikającą z chęci czynienia dobra. W przypadku gąbek mamy najprawdopodobniej fantazję sztucznej inteligencji. Być może fundamentem był trik znaleziony gdzieś w sieci, ale w tej wersji rozrósł się do porady, do której warto zastosować się nie tylko przy roślinach doniczkowych, ale i w całym ogródku. To typowa treść od botów dla botów, ale jak widać wyświetlana jest przez ludzi, którzy mogą pomyśleć, że to sprytny patent, by dać drugie życie zużytemu przedmiotowi, ale można wyrządzić sporo szkód.
Może zainteresować cię także: