REKLAMA

Polska stanie się atomową potęgą. Pojawiło się światełko w tunelu

Potrzebne jest tylko tylko trochę miliardów złotych. Ale wszyscy się dorzucimy, bo elektrownia jądrowa powinna w tym kraju funkcjonować już od kilkudziesięciu lat, ale zbytnio się boimy. Pojawiło się światełko w tunelu.

Polska stanie się atomową potęgą. Pojawiło się światełko w tunelu
REKLAMA

Stoję na stanowisku, że gdyby nie wybuch elektrowni w Czarnobylu, to dzisiaj mielibyśmy już co najmniej trzy elektrownie jądrowe, ale niestety klimat po tym incydencie stał się mocno niekorzystny. Temat został odłożony na lata, postawiliśmy na węgiel, co z dzisiejszej perspektywy okazało się ogromnym błędem, ale ostatnio coraz głośniej mówi się o tym, że będziemy budować elektrownię jądrową.

REKLAMA

Oczywiście temat nie jest nowy - już lata temu mieliśmy ludzi, którzy twierdzili, że lada moment powstanie elektrownia atomowa. Weźmy takiego Aleksandra Grada, który w 2012 r. dumnie mówił, że w 2023 lub 2024 r. będziemy mieć w Polsce pierwszy blok jądrowy. Niestety elektrowni nie ma, a jedyne co się zmieniło, to stan konta wszystkich zaangażowanych w tę wielką inwestycję. W latach 2010-2018 wydaliśmy pół miliarda złotych na działania mające na celu zbudowanie polskiej elektrowni jądrowej, z czego ponad 100 mln poszło na wynagrodzenia.

W międzyczasie pojawił się Orlen i temat reaktorów SMR, które dzięki modułowej budowie miały być tańsze w zainstalowaniu, a dzięki temu, że można je budować w niewielkiej odległości od np. zakładów przemysłowych, będą tańsze w eksploatacji. Szkopuł w tym, że technologia dopiero się rozwija i jeszcze sporo wody w rzekach upłynie, zanim zostaną wcielone w życie, a czas leci nieubłaganie. Bezpieczeństwo energetyczne kraju jest kwestią kluczową, zwłaszcza że ostatnio cierpimy przez nasze elektrownie węglowe.

W Polsce działa LG Chem, jeden z największych i najlepszych zakładów produkujących ogniwa do akumulatorów samochodów elektrycznych. Polskie fabryki są zagrożeniem dla francuskich, które produkują gorsze produkty, a do tego droższe, ale ostatnio okazało się, że francuski rząd lobbuje za tym, żeby do śladu węglowego akumulatorów wliczać intensywność emisji produkcji energii elektrycznej w kraju, w którym zlokalizowana jest fabryka. Tłumaczą to ekologią, ale tutaj chodzi o pieniądze - dzięki takiemu rozwiązaniu francuskie baterie stałyby się atrakcyjne na rynku, a polskie byłyby obciążone wysokimi opłatami. Dlatego potrzebujemy innych rozwiązań niż węgiel, bo takich gałęzi przemysłu, gdzie elektrownia będzie miała znaczenie, jest znacznie więcej.

Minister Domański: damy 4,6 miliarda na elektrownię jądrową

Tyle w przyszłym roku ma wynieść finansowanie elektrowni jądrowej, a minister twierdzi, że rząd, którego jest członkiem, wie, w którą stronę iść, żeby przeprowadzić transformację energetyczną skutecznie. I tyle konkretów, więc tylko pytanie jest inne. Co kupimy za te pieniądze? Łączny koszt budowy polskiej elektrowni jądrowej ma wynieść 115 miliardów złotych, a do tego dochodzi około 35 miliardów kosztów towarzyszących, więc obiecane 4,5 mld to zaledwie kropla.

Pierwsza działająca polska elektrownia jądrowa ma stanąć w gminie Choczewo w Lubiatowo-Kopalino na Pomorzu. Wybuduje ją spółka Polskie Elektrownie Jądrowe, a jako partnera inwestycji wskazano konsorcjum Westinghouse-Bechtel. Wszystko pięknie, tylko jeszcze kilka tygodni temu rząd twierdził, że przekaże spółce PEJ około 60 miliardów wsparcia publicznego w ramach podwyższania kapitału zakładowego poprzez wnoszenie wkładu niepieniężnego - skarbowych papierów wartościowych, ale będzie to możliwe dopiero po wydaniu przez Komisję Europejską zgody na pomoc publiczną. Na razie mamy tylko obietnice, piękne słowa, a sprawa jest pilna. Za chwilę Polska będzie dostawać po uszach za brak elektrowni jądrowej, a politycy dalej składają obietnice.

REKLAMA

Więcej o elektrowniach jądrowych przeczytasz w:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA