REKLAMA

Recenzja Stellar Blade - na złość hejterom gra urywa beret. Ależ cudna przygoda

Stellar Blade aż kipi od tego, za co kocham gry wideo nieprzerwanie od ponad 20 lat. Nie, nie chodzi o seksowne bohaterki. Mam na myśli rozgrywkę tak miodną i satysfakcjonującą, że nie chcesz odpalać nic innego, a minuty z konsolą magicznie zamieniają się w godziny przed ekranem.

Stellar Blade
REKLAMA

Kiedy tylko Sony opublikowało demo Stellar Blade, stało się jasne, że posiadacze PlayStation 5 otrzymają udaną grę akcji. Zasadne pytanie brzmiało: jak bardzo udaną? Po rozprawieniu się z przedpremierowym egzemplarzem recenzenckim mogę z pewnością odpowiedzieć: bardziej niż zakładaliście, nawet w optymistycznych scenariuszach. Stellar Blade to cudowna gra akcji w ponadczasowym stylu.

REKLAMA

Twórcy Stellar Blade grają na nosie hejterom, wkurzonym na wygląd głównej bohaterki.

Wybrani zachodni dziennikarze zarzucali Koreańczykom ze studia Shift Up, że bohaterka ich gry Stellar Blade jest przeseksualizowana. Nogi długie do nieba, obfity biust, krągłe kształty - nie da się ukryć, że Azjaci wkurzyli wyglądem Eve wiele postępowych redakcji. Ich ogień oburzenia zelżał nieco, gdy okazało się, że ciało Eve to… ciało modelki z krwi i kości, dokładnie zeskanowane na potrzeby gry.

Czy Eve ma być miłym dla oka cukierkiem, jak bohaterki gier w latach 90? Oczywiście, producenci się z tym nie kryją. Dają jednak wszystkim wybór, także tym oburzonym: od ciebie zależy, w co ubierzesz ponętnego androida. Masz do wyboru zarówno kostium króliczka Playboya, jak i luźne sportowe dresy. Podjęta decyzja nie przekłada się na rozgrywkę, bo stroje nie są powiązane z unikalnymi statystykami.

Dlaczego w ogóle poruszam tę kwestię w recenzji? Chcę wam uzmysłowić, że gra nie zasługuje na tzw. karne punkty do oceny, bo twórcy szczują pupą bohaterki. Obawiam się, że część redakcji, zwłaszcza zachodnich, postanowi być świętsza od papieża, stosując moralną krucjatę. W ten sposób zniknie nam z radarów coś, co jest najważniejsze: Stellar Blade jest cholernie dobre.

W Stellar Blade to od gracza zależy co nosi główna bohaterka...
...albo czego nie nosi

Stellar Blade to cholernie dobra gra akcji. Jeśli graliście w demo, to wiedzcie, że pełniak daje trzy razy więcej frajdy.

Ostatnią grą akcji z elementami cRPG, która tak przykleiła mnie do ekranu, był Elden Ring. Skojarzenie nie bez przypadku, bo Koreańczycy sporo pożyczają od japońskich mistrzów z From Software. W tym system przyczółków regenerujących życie, ale kosztem odradzających się przeciwników. O ile jednak Dark Souls i Elden Ring tłamszą gracza utratą doświadczenia, limitem obciążenia i trudnymi walkami z bossami, Stellar Blade woli wrzucić na efekciarski luz.

Właśnie dzięki temu efekciarskiemu luzowi pierwsza, piąta i dwudziesta walka z tym samym typem przeciwnika w ogóle się nie nudzi. Starcia są tak mięsiste i piękne, że zamiast omijać wrogów slalomem na dobrze znanych mapach, biegałem od jednej grupy potworów do drugiej. Robiłem to dla czystej frajdy, mając w nosie zdobywane doświadczenie i walutę. Poczucie znużenia? Ha, na pewno nie w Stellar Blade.

Jeśli graliście w demo na PS5, pewnie wciąż macie w pamięci efektowne starcia. Mogę z pełnym przekonaniem napisać, że tamte sekwencje - choć imponujące - wypadają blado na tle epickich batalii w pełnej wersji. Zwłaszcza z użyciem szerokiego arsenału broni palnej oraz z odblokowanymi systemami walki, które zostały sprytnie wycięte z wersji demonstracyjnej.

Walki w Stellar Blade są tak satysfakcjonujące, że nie odpuszczam żadnej grupie wrogów
Nim do mnie podejdzie, mogę go zamienić w ser z dziurami bronią palną

Rzadko zdarza się gra z tak świetnie poprowadzonym rozwojem postaci jak Stellar Blade. No i ta defensywa!

Piąta, dziesiąta, dwudziesta godzina gry - Koreańczycy rozszerzają paletę możliwości głównej bohaterki równolegle do mojego progresu. Nie chodzi tylko o nowe ataki czy gadżety, ale alternatywne systemy walki, z własnymi drzewami rozwoju i mechanikami aktywacji. Początkowo wydawało mi się, że twórcy popełniają błąd, nie oferując różnych broni, jak w Dark Souls. Dopiero po 15 - 20 godzinach zrozumiałem, że to ja źle ich oceniłem.

Przez imponujący, horyzontalny system rozwoju Eve powstanie gigantyczna przepaść między graczami. Część będzie pokonywała bossów na styk, podczas gdy inni zamienią Stellar Blade w Devil May Cry, szatkując wrogów jakby ustanawiali nowy rekord combo. Produkcja funduje graczom duże pole do popisu, ale nie wymusza na nich opanowania wszelkich niuansów walki. Przeciwnie: dwa razy powaliłem bossa samą bronią palną, trzymając się na dystans. Mało to chwalebne, ale hej - działa!

Do tego Stellar Blade oferuje jeden z najlepszych systemów defensywnych reakcji z jakimi miałem do czynienia. Poza klasycznym zestawem uników, bloków i idealnych parowań mamy trudniejsze wypady za plecy przeciwnika oraz skoki nad jego głowę, aktywowane w określonych okolicznościach. Czujny, defensywny gracz ma dzięki tym mechanikom znacznie większe pole do popisu niż w takim Elden Ring. Świetna sprawa! Zazwyczaj uważna, zachowawcza postawa jest w grach akcji karana. Stellar Blade udowadnia, że powinno być inaczej.

 class="wp-image-4581297" width="840"
Stellar Beret zrywa berety jakością walk
Jeśli zajdziemy wroga od tyłu bądź od góry, wykonamy szybką egzekucję

Świat Stellar Blade także przyjemnie zaskakuje, zwłaszcza rozmiarem. Są tu otwarte rejony i masa zadań pobocznych.

W grze znalazło się miejsce na sporą aglomerację, na rozwój której mamy bezpośredni wpływ. Z każdą kolejną misją bastion ludzkości zmienia się i ewoluuje, tak samo jak podejście postaci niezależnych do głównej bohaterki. Uwielbiam takie smaczki, gdy nieprzyjazny nam sprzedawca po czasie przyznaje, że tchnęliśmy w jego życie nadzieję na lepsze jutro. Niby nic wielkiego, ale gracz czuje, że machanie mieczem na lewo i prawo przekłada się na coś więcej niż satysfakcję z walki oraz poziomy doświadczenia.

Aby zmieniać świat na lepsze, Eve wypełnia opcjonalne misje poboczne. Wiele z nich to unikalne przygody realizowane dla konkretnych postaci niezależnych, z własnymi filmowymi scenkami. Do tego zdarzają się banalne wyzwania z tablicy ogłoszeń, a także spore, sekwencyjne zadania mające istotny wpływ na historię otaczających nas postaci. Do wypełniania misji pobocznych nikt nas nie zmusza, lecz sam nie mogłem się od nich oderwać, zaintrygowany niektórymi wątkami.

Wygląda na opuszczone, ale pozory mylą
Stellar Blade bywa nieco straszne, chociaż to zdecydowanie nie horror

Większość misji pobocznych wykonujemy w rejonach otwartego świata. Ten nie jest co prawda tak genialnie zaprojektowany jak w Soulsach, ale brak linearności cieszy. Otwarte obszary stanowią udaną przeciwwagę dla korytarzowych lokacji fabularnych, wprowadzając do Stellar Blade odpowiednie zróżnicowanie. Do tego eksploracja otwartego świata bywa niezwykle satysfakcjonująca, bo skryte w nim skarby są niezwykle cenne, drastycznie zwiększając bojowe możliwości Eve.

Eksplorując otwarty świat, zdarza się nam także pływać, nurkować, przesuwać ciężkie przedmioty czy wspinać się po ścianach. Takie platformowe sekwencje także odświeżają rozgrywkę, przez co o Stellar Blade nie da się napisać, że gra staje się nudna. Do tego główna bohaterka to android, co za tym idzie, nurkując nie musimy obawiać się o poziom tlenu. Jako gracz straumatyzowany podwodnymi poziomami w Tomb Raider 2 na PSX, jestem zdecydowanie na tak.

Na lewo zrujnowane budynki, na wprost most, wszędzie mogą być skarby
Stellar Blade wypełniono masą zadań pobocznych. Są tu też liczni NPC

Przez gry takie jak Stellar Blade wciąż siedzę przed konsolą. To kapitalna produkcja zrobiona w starym, dobrym stylu.

Stellar Blade stanowi świetną przeciwwagę dla korporacyjnego crapu jak Skull and Bones od Ubisoftu. Koreańscy producenci zrealizowali swój projekt mimo krytyki części mediów, dzięki czemu przeżyłem rewelacyjną przygodę, wartą każdej złotówki. Do tego tak przyjemnie inną od większości zachodnich gier, wypełnionych mechanizmami do wyłudzania pieniędzy.

W Stellar Blade nie ma żadnych przepustek sezonowych, trybów wieloosobowych i sklepu z mikro-transakcjami. Dostajemy za to grę kompletną, od A do Z, od której aż bije pasja twórców. Mamy do czynienia z tym samym typem produkcji co Helldivers 2 - niezepsutą chciwością wydawcy, w której postawiono na bezpośrednią, naturalną frajdę z rozgrywki. Przez to każde cięcie mieczem, każdy unik i każda kontra w Stellar Blade to mała dawka czystej przyjemności.

Stellar Blade czerpie pełnymi garściami z Matrixa
Stellar Blade to azjatycka gra. Oczywiście, że jest w niej wędkowanie

Największe zalety:

  • Dawno nie widziałem tak dobrego systemu rozwoju postaci
  • W końcu gra akcji premiująca czujnych, zachowawczych wojowników
  • Masa sposobów na rozprawienie się z bossami
  • Przygnębiający futurystyczny świat w stylu Matrixa
  • MAAASA misji pobocznych, wiele z nich ciekawych
  • Otwarte obszary, skarby i elementy platformówki. Świetne urozmaicenia
  • Od gracza zależy, czy gra seksbombą czy panią w piżamie
  • Aż trzy tryby wydajności na PS5 do wyboru
  • Unikalna, silnie wokalna, piękna ścieżka dźwiękowa
  • Kompletna gra od A do Z, bez żadnych sklepów, sezonów i karnetów
  • Duża głębia systemu walki, mechaniki dla wyjadaczy

Największe wady:

  • Fabularny twist łatwo przewidzieć
  • Animacje podczas sekwencji platformowych kuleją
  • Recykling bossów
  • Koniecznie ustawcie auto-podnoszenie przedmiotów w opcjach
REKLAMA

Ocena recenzenta: 9/10

Po świetnym demie spodziewałem się, że Stellar Blade będzie udane, ale pełna wersja kompletnie przebiła moje oczekiwania. To najlepsza gra akcji ostatnich miesięcy.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA