W zimie będziecie się ślizgać jak na lodowisku. Drogowcy alarmują, że zabraknie soli
Atak Rosji na Ukrainę i trwająca wojna odbije się na nas również w ten sposób. Do problemów z dostawą surowców czy żywności dojdzie brak soli drogowej, którą jako Polska ściągaliśmy głównie z Ukrainy i Białorusi. Zła wiadomość dla drogowców to jednocześnie wielka ulga dla przyrody.
To my mieliśmy sól na czas?! - mogą dziwić się złośliwi, przypominając, że za każdym razem zima zaskakiwała drogowców. Teraz jednak faktycznie mogą być braki, bo jak pisze "Puls Biznesu" problemów z zakupem soli nie udało się rozwiązać.
Firmy zajmujące się sprowadzaniem soli drogowej do Polski szacują, że w najbliższym sezonie zimowym 2022/23 może zabraknąć na polskim rynku od 500 do 800 tys. ton soli. Taka sytuacja może doprowadzić do trudnych warunków drogowych i narazić Polaków na ogromne niebezpieczeństwo - ostrzega poseł Koalicji Obywatelskiej Jacek Protas w interpelacji poselskiej.
Piotr Wawrzyk, sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych odpowiedział, że "polscy przedsiębiorcy mogą zwracać się do Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu z prośbą o wskazanie alternatywnych rynków importowych".
Dostawy mogą realizować Hiszpanie i Holendrzy, a duże nadzieje pokłada się w Kazachstanie. Niektóre firmy ratują się dostawami z Afryki Północnej, ale koszt transportu jest wówczas wysoki. Na dodatek opóźnia się rozładunek, bo najpierw trzeba opróżnić statki dostarczające węgiel.
Zanim wybuchła wojna w Ukrainie, ekohydrolog i autor bloga Świat Wody w rozmowie z PAP wyjaśniał, że sól drogowa to "środek dostępny, skuteczny i tani", przez co nie ma dla niego realnej alternatywy na dużą skalę.
I to był właśnie problem, bo koszty środowiskowe są olbrzymie
Najczęściej mówi się o drzewach. Te przez sól nie są w stanie wchłaniać wody, co prowadzi do suszy fizjologicznej. Na dodatek sól niszczy glebę, więc drzewo nie ma dostępu do wartościowych mikroorganizmów i grzybów. Oprócz tego opóźnia i skraca wegetację, a aerozol solny powoduje zamieranie pąków i najmłodszych pędów.
Miasta próbują ratować drzewa i rozkładają maty, ale to nie likwiduje zagrożenia. I tak sól dostaje się do gleby poprzez trawniki, a co gorsza, wpada do kanalizacji deszczowej. Wtedy wody opadowo-roztopowe trafiają do najbliższej rzeki. A wraz z nią jony chloru.
Co więcej, problem stosowania soli drogowej odbija się czkawką po czasie. Na przykład w postaci sinic. Stosowanie soli drogowej opartej na chlorku potasu może zwiększyć tempo rozwoju sinic.
Z badań wynika, że konsekwencji jest więcej. Analizy amerykańskich naukowców wykazały, że w niektórych miejscowościach w Stanach Zjednoczonych woda w kranie stała się bardziej słona. To jeszcze można przeżyć. Większym kłopotem jest to, że odnotowano gdzieniegdzie "przekroczenie stężenia chloru powyżej 250 mg/L, który w stanach jest górną granicą określającą przydatność wody do spożycia" – pisał Sebastian Szklarek.
Inną kłopotliwą kwestią jest fakt, że na niektóre czynniki doprowadzające do występowania problemów w zbiornikach mamy wpływ, a nie inne nie.
Dlatego stosowanie soli drogowej w jedną zimę może znacząco wpłynąć na środowisko danego zbiornika, a kolejnej zimy możemy nie zaobserwować większych zmian. W efekcie ekosystemowi takiego zbiornika trudniej jest dostosować się do zmiennych warunków, przez co organizmy bardziej wrażliwe o mniejszym poziomie tolerancji szybko z nich znikają, a pozostają te, które mają większą tolerancję na zmienne stężenia soli – czytamy na blogu Świat Wody.
Dlatego stosowanie soli drogowej naukowiec porównał do przewlekłej choroby, która czasami może rozwijać się długo niezauważona
Niestety alternatyw dla soli jest mało, a na pewno nie są takie, które można by stosować na szeroką skalę. Mówiło się o zastąpieniu jej fusami od kawy, ale według Szklarka to wciąż będzie polegało na tym, że wprowadzimy do środowiska jakieś substancje, co może mieć swoje konsekwencje.
Fusy generalnie mają stężenie azotu od 1,0 do 2,5% i stosunek węgiel/azot od 20 do 25, który jest większy niż w większości gleb ogrodniczych i znacznie większy niż w zbiorowiskach mikroorganizmów glebowych. Fenole mogą być toksyczne dla mikroorganizmów glebowych i roślin, ale jednocześnie te toksyny to naturalny pestycyd i herbicyd. Wykazano, że kompostowane fusy z kawy pozytywnie zwiększają wzrost niektórych roślin w konkretnych glebach, ale dowody na niepoddane kompostowaniu fusy są niejasne – tłumaczyła prof. Justyna Rybak z Politechniki Wrocławskiej. – W tym wypadku dużo zależy od gatunku rośliny. Fusy obniżają pH gleby, ponieważ są często kwaśne. Badania naukowe wykazały, że świeżo wprowadzone fusy od kawy zahamowały wzrost brokułów, słonecznika, rzodkiewki i pora, nawet przy ich niewielkich ilościach. Ale dokładne mechanizmy obserwowanej toksyczności fusów nie są jeszcze jasne – dodaje.
To może po prostu piasek? Niby tak, ale trzeba go regularnie sprzątać, bo w inny wypadku trafi do kanalizacji i ją zapcha.
To kwestia, z którą musimy się jak najszybciej uporać. Wraz ze zmieniającym się klimatem sól drogowa może być stosowana – o ile rzecz jasna będzie - nie tylko zimą. Już teraz w cieplejszych regionach sypaną ją nawet latem, by w ten sposób mogła ochładzać asfalt i ratować go przed uszkodzeniami.