Rosyjscy kosmonauci wywołują oburzenie na orbicie. Drogie NASA, zerwijcie z nimi współpracę
Jeszcze kilka dni temu przedstawiciele amerykańskiej agencji kosmicznej deklarowali dalszą współpracę ze swoimi rosyjskimi odpowiednikami w zakresie przygotowywań do wymiany astronautów. Na pokładzie statku Crew Dragon na stację miała polecieć rosyjska kosmonautka, a na pokładzie Sojuza amerykański astronauta. Teraz jednak, przez iście kosmicznych rozmiarów wybryk Rosjan, plany te mogą odejść w niebyt.
Dołącz do Amazon Prime z tego linku, skorzystaj z promocji (30 dni za darmo) i kupuj taniej podczas pierwszego Amazon Prime Day w Polsce.
Od samego początku pomysł kontynuowania programu wymiany astronautów miał swoich zwolenników, jak i przeciwników. Jedni wskazywali, że po serii absurdalnych wypowiedzi Dmitrija Rogozina, szefa Roskosmosu należy zerwać jakąkolwiek współpracę z nieobliczalnym krajem, który najechał na terytorium Ukrainy i dopuszcza się tam ludobójstwa. Drudzy natomiast przekonywali, że nie ma co palić wszystkich mostów i lepiej będzie utrzymać współpracę w ograniczonym zakresie. Podczas gdy głowy obu agencji miały się przerzucać deklaracjami, groźbami i oburzeniem, urzędnicy niższego szczebla mieli starać się utrzymać część współpracy i przynajmniej w zakresie wymiany astronautów kontynuować dalszą współpracę licząc na powrót do normalności za kilka miesięcy. To się chyba jednak teraz skończyło.
Rosyjscy kosmonauci wywołali właśnie oburzenie
Dotychczas uważano, że Rosja Rosją, ale kosmonauci to przede wszystkim wysokiej klasy specjaliści, którym niespieszno przenosić konflikt rozpętany przez wojskowych i władze Rosji na orbitę okołoziemskich. Przekonanie o tym wzrosło jeszcze bardziej w lutym, kiedy na stację dotarła nowa rosyjska załoga i ku zdumieniu wszystkich podczas pierwszej relacji z orbity zdawała się mieć założone kombinezony w kolorach żółci i zieleni, co wielu uznało za swego rodzaju wsparcie dla Ukrainy.
Teraz jednak cała ta opinia zamieniła się w pył. Rosyjska agencja kosmiczna opublikowała właśnie zdjęcia trójki przebywających na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej kosmonautów dumnie prezentujących unoszące się w stanie nieważkości flagi samozwańczej Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej. Obydwa te regiony są okupowanymi aktualnie przez wojska Federacji Rosyjskiej integralnymi terytoriami Ukrainy. Wśród krajów należących do Organizacji Narodów Zjednoczonych, obie samozwańcze republiki uznawane są jedynie przez Rosję i Syrię.
Co więcej, zdjęcia opublikowane na Telegramie także przez kosmonautów opatrzono podpisem „Dzień Wyzwolenia Ługańskiej Republiki Ludowej. Świętujemy na Ziemi i w przestrzeni kosmicznej”. W poście opublikowanym przez Roskosmos dodano także absurdalne stwierdzenie mówiące, że 3 lipca jest długo oczekiwanym przez mieszkańców Ługańska dniem, który "w historii republiki będzie jednym z najważniejszych".
Pomijając już aspekt przeniesienia polityki na pokład Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, pojawia się pytanie, skąd na pokładzie stacji wzięły się flagi obu samozwańczych republik. Wiele wskazuje na to, że zostały one dostarczone na orbitę blisko miesiąc temu, kiedy do stacji zacumował wystrzelony z Kosmodromu Bajkonur statek transportowy Progress.
W obecnej sytuacji od nowa pojawia się pytanie o to, czy Stany Zjednoczone dalej chcą kontynuować program wymiany astronautów, kiedy wiadomo, że rosyjscy kosmonauci także z orbity mają zamiar propagandowo wspierać zbrodnicze działania swojego rządu. W opinii wielu ekspertów taka współpraca nie ma już teraz racji bytu.
Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider's Web.