Płonie Syberia. Ogień szaleje w regionie kojarzonym z zimnem
„Rozległy region Syberii stał się klimatycznym punktem zapalnym” - alarmowali rok temu działacze Greenpeace. Już mamy kolejny dowód ich słów. Zaczął się maj, a pożary znów szaleją w regionie kojarzonym z niskimi temperaturami.
Zdjęcia satelitarne pokazują pożary w rejonie wsi Ojmiakon, nazywanej biegunem zimna. Dawne określenie traci na aktualności, o czym świadczą nie tylko pożary, ale po prostu sama temperatura:
2020 rok w wielu regionach Syberii był pod tym względem rekordowy. Na obszarach zanotowano temperaturę wyższą od średniej o kilka stopni. Konsekwencje już widzimy.
Syberia zmaga się z nowymi pożarami, ale zagrożeniem są tzw. pożary zombie - czyli ciągle tlące się, niezgaszone ogniska. Nawet na początku roku z ogniem nie poradziły sobie niskie temperatury. Tak płoną syberyjskie torfowiska, które palą się pod powierzchnią śniegu. Zjawisko przypomniał twitterowy profil The Siberian Times.
W rozległy regionie Syberii temperatura rośnie znacznie szybciej, niż w innych miejscach na Ziemi
Rosyjskie władze muszą działać szybko, aby powstrzymać rozprzestrzenianie pożarów. Chodzi przede wszystkim o ograniczenie cięć funduszy na ochronę lasów będących naszym sojusznikiem w walce z kryzysem klimatycznym – mówił Grigorij Kuksijn z Greenpeace Rosja.
Rok temu w rozprzestrzenianiu się pożarów „pomagała” susza i wysokie temperatury. Winny był jednak też człowiek. Niektórzy ludzie przypadkowo rozprószali ogień, ale wina spadała też na firmy, zmuszone do niszczenia pozostałości po wyrębie.
Aktualne pożary w Syberii mogą być zapowiedzią kolejnego groźnego i niebezpiecznego lata. Dla środowiska syberyjski ogień to olbrzymie zagrożenie. Płonące torfowiska uwalniają olbrzymie ilości dwutlenku węgla, który wcześniej był magazynowany w torfie.