Czy to nadal król dżungli? Samsung Galaxy Note 10+ kontra reszta świata
Kiedy myślisz „Galaxy Note” myślisz o najlepszym, najmocniejszym, najbardziej wypasionym smartfonie, jaki ma do zaoferowania świat elektroniki użytkowej. Czy Samsung Galaxy Note 10 nadal pasuje do tego opisu?
Od lat seria Galaxy Note dzierży tytuł króla smartfonowej dżungli. Smartfona, który ma wszystko „naj”, a nawet jeśli w jakimś aspekcie wyprzedza go któryś z rywali, to sumarycznie żaden nie może się z nim równać.
Właśnie poznaliśmy 10 wcielenie biznesowej serii smartfonów Samsunga, w dwóch smakach: Note 10 z ekranem 6,3” i Note 10+, z ekranem 6,8”. Jest też wariant 5G, ale póki co w Polsce może on zainteresować co najwyżej protestujących przed wdrożeniem tej śmiercionośnej technologii wielkich entuzjastów, którzy chcą jako pierwsi przetestować łączność 5G nad Wisłą lub zagranicą. Oficjalnie ta wersja nie będzie u nas dostępna.
Gwoli przypomnienia, tak wygląda podstawowa specyfikacja małego Samsunga Galaxy Note 10:
- Procesor: Exynos 9825
- RAM: 8 GB
- Pamięć na dane: 256 GB
- Akumulator: 3500 mAh z ładowaniem 25W
- Ekran: 6,3” 2280 x 1080 px
- Aparat: 12 + 16 + 12 Mpix z tyłu, 10 Mpix z przodu
A tak wygląda podstawowa specyfikacja dużego Samsunga Galaxy Note 10+:
- Procesor: Exynos 9825
- RAM: 12 GB
- Pamięć na dane: 256-512 GB
- Akumulator: 4300 mAh z ładowaniem 45W (ładowarka opcjonalna)
- Ekran: 6,8” 3040 x 1440 px
- Aparat: 12 + 16 + 12 Mpix z tyłu, sensor głębi 3D, 10 Mpix z przodu
Bez dwóch zdań tylko o tym większym można powiedzieć, że faktycznie zasługuje na miano pretendenta do smartfonowego tronu, ale jak wypada na tle konkurencji, która również walczy o tytuł króla?
Porównaliśmy już Samsunga Galaxy Note 10 do Samsunga Galaxy S10+. Teraz czas przyjrzeć się pozostałym rywalom, którzy mogą się mierzyć z topowym smartfonem Koreańczyków.
Do zestawienia trafiły tylko smartfony, które spełniają komplet wymogów: mają ekran o przekątnej minimum 6,1”, minimum 8 GB RAM-u, oferują wariant z 256 GB pamięci, są odporne na pył i wodę i mają przyzwoity akumulator.
Trzymając się tych kryteriów zgromadziliśmy na ringu cztery urządzenia, które mogą rzucić wyzwanie Samsungowi Galaxy Note 10+.
Samsung Galaxy Note 10+ czy iPhone XS Max?
Wybór między jednym a drugim jest bardzo prosty: jeśli kupujesz iPhone’a XS Max z innego powodu niż silne zakorzenienie w ekosystemie Apple’a lub z powodu jakiejś aplikacji, której nie ma na Androida, a bez której nie możesz żyć, powinieneś to swoje życie dobrze przemyśleć.
Nie ma żadnego aspektu, w którym iPhone XS Max górowałby nad Note’em 10+. No, może prócz poręczności, bo choć do małych iPhone XS Max nie należy, to nadal łatwiej go zmieścić do kieszeni niż 6,8-calowego behemota z Korei.
Oceniając po suchej specyfikacji, iPhone XS Max zostaje wręcz rozjechany przez swojego rywala. Ma dwu lub trzykrotnie mniej RAM-u (4 GB), znacznie mniejszy akumulator (3174 mAh bez szybkiego ładowania), ekran o niższej rozdzielczości (2688 x 1242 px) i podwójny (2x 12 Mpix) zamiast potrójnego aparatu z tyłu, a także kamerkę przednią o niższej rozdzielczości (7 Mpix).
Oczywiście to niesprawiedliwe porównanie, gdyż w przyszłym miesiącu pojawi się następca iPhone’a XS Max. Póki co jednak dostępny jest tylko ubiegłoroczny smartfon Apple’a i niestety, oceniając przez surowy pryzmat możliwości i stosunku jakości do ceny, nie ma on szans na miano króla smartfonowej dżungli, gdy obok stoi Samsung Galaxy Note 10+.
Samsung Galaxy Note 10+ czy Huawei P30 Pro?
Tutaj mamy analogiczną sytuację do iPhone’a, bo tuż za rogiem czai się premiera większego, lepszego modelu Mate 30 Pro. Póki jednak nie jest on dostępny, to właśnie P30 Pro jest najlepszym urządzeniem w portfolio Huawei (Mate’a 20X Pro nie liczymy, bo to wariant niszowy, jak Note 10+ 5G).
Huawei już na wstępie ma nad Note’em jedną gigantyczną przewagę: aparat. Galaxy Note 10+ ma w zasadzie 1:1 takie same możliwości fotograficzne jak Galaxy S10+, a Galaxy S10+ przegrywa z Huaweiem P30 Pro w każdej fotograficznej konkurencji. Samsung wypada co prawda nieco lepiej w kwestii nagrywania wideo, ale P30 Pro nie odstaje na tyle, by zupełnie ustąpić pola.
Niestety, potrójny zestaw aparatów z tyłu (40 + 20 + 8 Mpix) z zoomem hybrydowym i 32-megapikselowy aparat przedni wyprzedzają to, co ma do zaoferowania Galaxy Note 10+.
Huawei P30 Pro nie odstaje też zanadto od Samsunga pod kątem wydajności. Procesor Kirin 980 również wykonany jest w 7-nanometrowej litografii, tak jak Exynos 9825. Również mamy tu 8 GB RAM-u (choć nie ma opcji na 12 GB) i 256 GB pamięci na dane.
Odstaje za to ekran, który jest nie tylko mniejszy (6,47”) ale ma też niższą rozdzielczość (2340 x 1080 px). Między akumulatorami możemy w zasadzie postawić znak równości, bo między 4300 mAh a 4200 mAh różnica jest znikoma, choć oczywiście numerki numerkami, ale dopiero rzeczywiste porównanie pokaże różnice w czasach pracy obydwu sprzętów.
No i nie zapominajmy o cenie. Huaweia P30 Pro możemy dziś kupić za ledwie 3200 zł (wersja 128 GB) lub 3699 zł za wersję 256 GB. Na tle Note’a 10+, który w Polsce startuje z pułapu ponad 4799 zł, to całkiem tanio, zwłaszcza że różnice nie są aż tak wielkie, jak mogłoby się wydawać. Samsungowi nie będzie łatwo to przebić.
Samsung Galaxy Note 10+ czy OnePlus 7 Pro?
Jeszcze trudniej będzie Samsungowi przebić OnePlusa, który modelem 7 Pro udowodnił po raz wtóry, że można zrobić smartfon, który będzie zmiatał rywali pod względem wydajności i możliwości, jednocześnie kosztując połowę tego, co oni.
Nie ma jeszcze oficjalnych benchmarków Note’a 10+, ale podejrzewam, że w praktyce nie będzie on szybszy od wyposażonego w Snapdragona 855, 6 do 12 GB RAM-u i 256 GB pamięci na dane OnePlusa 7 Pro. Ba, obstawiam, że jeśli chodzi o percepcję płynności, to właśnie OnePlus 7 Pro będzie tym lepszym, bo jego 6,67-calowy wyświetlacz o rozdzielczości 3120 x 1440 ma częstotliwość odświeżania wynoszącą 90 Hz, a nie 60 Hz, co w odczuwalny sposób zmienia odbiór urządzenia.
Wyświetlacz OnePlusa 7 Pro jest też pozbawiony dziur, wcięć i innych „przeszkadzajek” – to po prostu piękny panel OLED (swoją drogą: produkcji Samsunga), który cieszy oko nie mniej od Galaxy S10+ czy nowego Note’a.
Przechodząc do tego, co pod ekranem – OnePlus 7 Pro ma też niewiele mniejszy akumulator (4000 mAh), choć jego super-szybkie ładowanie jest nieco mniej super od tego w Nocie 10+ (tylko 30W). OnePlusa nie naładujemy też bezprzewodowo ani nie podzielimy się energią z innymi urządzeniami.
Galaxy Note 10+, pomimo rozlicznych tricków w zanadrzu, nie wygrywa z OnePlusem od strony oprogramowania. Ok, OnePlus może i nie ma trybu DeX, nie ma wbudowanego trybu połączenia z Windowsem 10 i innych szmerów-bajerów, którymi Samsung napakował nowego Note’a, ale ma najlepszą dystrybucję Androida dostępną na rynku – Oxygen OS. Nie tylko piekielnie szybki i dopracowany, ale też regularnie aktualizowany system operacyjny.
OnePlus przegrywa za to z Samsungiem na polu jakości optycznej. Chociaż smartfony firmy wykonały milowy krok naprzód w tej generacji, to nadal potrójny układ aparatów z tyłu (48 + 8 + 16 Mpix) i 16-megapikselowy aparat przedni są co najwyżej OK. Daleko im do czoła stawki, czyli Note’ów, Huaweiów P30 i iPhone’ów XS Max tego świata.
OnePlus 7 Pro nie ma też oficjalnej certyfikacji odporności na pył i wodę. Producent zarzeka się jednak, że smartfon jest odporny, a certyfikatu nie otrzymał przez wzgląd na wysoki koszt uzyskania takiego świstka. Wiemy jednak z własnych przykrych doświadczeń, że taka deklaracja to trochę za mało. Mi się nie udało utopić OnePlusa 7 Pro. Dawid Kosiński zrobił to przy pierwszym zanurzeniu.
Mimo tego to właśnie OnePlus 7 Pro jest obecnie najbardziej poważnym rywalem Note’a 10+. Temu urządzeniu naprawdę trudno cokolwiek zarzucić, zwłaszcza w tej cenie – najbogatszy wariant OnePlusa 7 Pro kosztuje zaledwie 3669 zł, czyli ponad 1000 zł mniej od bazowego wariantu Note'a 10+.
Samsung Galaxy Note 10+ czy Asus ROG Phone 2?
Tak – ASUS ROG Phone 2 nie spełnia wielu kryteriów tego zestawienia. Na pewno nie jest smartfonem popularnym, a tak naprawdę to nie ma go jeszcze na rynku; dopiero co został zaprezentowany.
Co więc robi w tym zestawieniu? Ano pokazuje, że smartfony z linii Galaxy Note nie są już najpotężniejszymi urządzeniami na rynku. O ile Note 10+ w najbogatszej wersji idzie łeb w łeb z OnePlusem 7 Pro, tak Asus ROG Phone 2 jest zawodnikiem jeszcze cięższej wagi.
Procesor? Snapdragon 855 Plus. RAM? 12 GB. Pamięć? 512 GB. Akumulator? 6000 mAh. Ekran? 6,6-calowy OLED 120 Hz. Cena? Niespełna 3500 zł.
Do tego dodajmy czystego Androida na pokładzie, potężne głośniki stereo i akcesoria dla graczy, i jeśli ktoś szuka najpotężniejszego smartfona na rynku, z pewnością nie sięgnie po Note’a 10+.
Owszem, ROG Phone 2 nigdy nie zdobędzie popularności Note’a 10+. Przegra z nim też z kretesem, jeśli chodzi o jakość wykonywanych zdjęć, co do tego możemy być pewni. Ale w pojedynku czystej wydajności pokonałby Samsunga bez większego wysiłku.
Samsung Galaxy Note 10+ - nadal król dżungli?
Trudne pytanie. Porównując go ze smartfonami w tym zestawieniu sprawa prezentuje się mniej więcej tak:
- Galaxy Note 10+ kontra Asus ROG Phone 2? – Note 10+ wygrywa, pomimo gorszej specyfikacji. W końcu w tym królestwie na tronie zasiada nie najbardziej brutalny osiłek, a najbardziej uniwersalny wojownik i tutaj Note 10+ przebija niszowy produkt Asusa
- Galaxy Note 10+ kontra iPhone XS Max? – powiedzmy, że to spotkanie króla północy z królem całego Westeros. Galaxy Note 10+ obiektywnie przebija iPhone’a na każdym możliwym polu, ale subiektywnie dla ogromnej, upartej rzeszy ludzi to iPhone jest jedynym prawowitym władcą i żadne cyferki w specyfikacji czy bajery w oprogramowaniu tego nie zmienią. Północ pamięta.
- Galaxy Note 10+ kontra Huawei P30 Pro? – tutaj walka robi się zażarta, ale ostatecznie palmę pierwszeństwa trzeba przyznać Samsungowi. Note 10+ może więcej, ma lepszą specyfikację w topowej wersji i znacznie lepszą nakładkę systemową od sprzętu Huaweia. Jest od niego bardziej uniwersalny. I nawet jeśli przegrywa pod względem jakości robionych zdjęć, to wszędzie indziej pokonuje swojego chińskiego rywala.
- Galaxy Note 10+ kontra OnePlus 7 Pro? – jak na dwa smartfony różniące się tak bardzo ceną, ten pojedynek jest niebywale zacięty. Note 10+ wygrywa tu tylko marginalnie i to tylko wtedy, jeśli ponad dobry aparat i sprzęt z logo popularnego producenta cenimy jak najlepszy stosunek ceny do jakości.
Odpowiadając na pytanie postawione na początku tego tekstu – tak, Samsung Galaxy Note 10+ jest królem smartfonowej dżungli i to nie tylko dlatego (wybaczcie suchar), że jako jedyny dzierży berło.
Galaxy Note 10+ nadal pozostaje wierny DNA swojej dynastii – nie jest może obiektywnie najlepszy na każdym polu, ale za to na każdym jest na tyle dobry, by sumarycznie stać się propozycją nie do odrzucenia.
Nie wybiorą go ci, którzy szukają bezwzględnie najlepszego aparatu. Nie wybiorą go ci, którzy szukają bezwzględnie najlepszej wydajności. Nie wybiorą go ci, którzy szukają najlepszego stosunku jakości do ceny, choć trzeba przyznać, że na tle chociażby iPhone'a XS Samsung Galaxy Note 10+ za 4799 zł wydaje się być okazją...
Tym jednak, którzy potrzebują smartfona zdolnego poradzić sobie z absolutnie każdym wyzwaniem, Samsung Galaxy Note 10+ powinien przypaść do gustu jak żaden inny.