Człowiek-pająk tak się rozbujał na swej sieci, że wylądował w Warszawie. Graliśmy już w Marvel’s Spider-Man
Człowiek-pająk tak się rozbujał na swej sieci, że wylądował w Warszawie. Grałem przez kilka godzin w najnowszą grę na wyłączność od Sony o tytule Marvel’s Spider-Man i nie zawaham się o tym opowiedzieć.
Sony na targach E3 zaanonsowało mnóstwo fenomenalnie zapowiadających się tytułów, ale niemal wszystkie trafią do sprzedaży dopiero w 2019 roku. Nie licząc kilku pomniejszych gier, japońska firma swoją i graczy uwagę skupi w tym roku już tylko na jednej ekskluzywnej produkcji AAA - ale za to jakiej.
Marvel’s Spider-Man to tytuł, na jaki fani zasługiwali.
Superbohaterowie zawładnęli Hollywood, ale w świecie gier wideo nie mogą sobie znaleźć miejsca. Na palcach jednej ręki można policzyć udane gry na bazie komiksów z ostatnich lat. Do głowy oprócz produkcji mobilnych przychodzą mi tylko cykl o Batmanie od Rocksteady, bijatyka Injustice oraz Deadpool, który wyszedł za wcześnie, by załapać się na hype w związku z filmami.
Wielkim nieobecnym był człowiek-pająk. Nie licząc produkcji na konsole przenośne Nintendo i występów gościnnych, ostatni raz pojawił się w pełnej krasie w 2011 roku, ale Spider-Man: Edge of Time zebrał kiepskie recenzje. Ostatni niezły tytuł z Peterem Parkerem pojawił się rok wcześniej, ale dzisiaj nawet całkiem niezłe Spider-Man: Shattered Dimensions trąci już myszką.
Na szczęście Marvel’s Spider-Man już rusza na ratunek.
Oczekiwania miałem ogromne. Gra na wyłączność na PlayStation 4 budziła jednak moje dobre przeczucia już od pierwszej zajawki. Zapowiedzi deweloperów brałem za dobrą monetę i na szczęście mnie nie rozczarowali. Pierwszy raz miałem okazję zagrać w ten tytuł na targach E3 w Los Angeles, gdzie udostępniono krótkie demo, a teraz wreszcie położyłem ręce na niemal finalnym kodzie.
Grałem w Marvel’s Spider-Man w dniu, gdy Insomniac Games ogłosiło nadanie grze statusu złotej płyty. Pewnie jak zwykle w dniu premiery pojawi się jeszcze ostatnia łatka, ale gra de facto jest skończona. Odpaliłem więc ją z polskim dubbingiem (i to całkiem niezłym, nawet w uszach miłośnika oryginalnych wersji językowych) i ruszyłem podbijać ratować Nowy Jork.
Marvel’s Spider-Man zapowiada się na naprawdę przyjemny zręcznościowy sandbox.
Oczywiście, zanim przed graczem stanie otworem miasto będące mekką superbohaterów, czeka go krótkie wprowadzenie. Prolog wyjaśnia pokrótce, w jakim momencie życia znajduje się główny bohater oraz z jakimi problemami się mierzy i od razu rzuca go na głęboką wodę. Policja próbuje ująć Kingpina, a przyjazny człowiek-pająk z sąsiedztwa chce im w tym pomóc w drodze do swojej drugiej pracy.
Samouczek jest naprawdę niezły. Chociaż tytułowy bohater ma naprawdę szeroką paletę ruchów i ataków - i to od samego początku, co w grach rzadko się zdarza - sterowanie jest intuicyjne. Niezależnie od tego, czy poruszałem się z zawrotną prędkością pomiędzy wieżowcami, czy też walczyłem z wrogami w ciasnych pomieszczeniach, nie miałem żadnego problemu z wydawaniem komend.
Zupełnie nowa gra, zupełnie nowa historia.
Spider-Man pojawił się po raz pierwszy w komiksach już w 1962 roku, więc są setki historii, jakie deweloperzy z Insomniac Games mogli raz jeszcze opowiedzieć w nowym medium. Mogli też współpracować z Disney Studios i przedstawić nieznaną dotąd historię z życia aktualnego kinowego Spider-Mana w ramach Marvel Cinematic Universe. Uznali jednak, że nie tędy droga.
Przewijają się tu co prawda znane postaci i motywy, ale to nowa, autorska historia. Twórcy słusznie uznali też, że origin story tego bohatera było opowiadane już zbyt wiele razy. Wystarczy w końcu wiedzieć, że zyskał supermoce po ugryzieniu przez radioaktywnego pająka, a po śmierci wujka Bena zrozumiał, że w parze z wielką siłą idzie wielka odpowiedzialność.
Peter Parker w Marvel’s Spider-Man ma już 23 lata.
Parker nadal młodym chłopakiem, ale ze złem i występkiem zaczął walczyć jako nastolatek. Już intro przypomina dobrze znanych fanom złoczyńców, których bohater zdążył pokonać przed rozpoczęciem się gry. Ten pomysł z perspektywy fana to był strzał w dziesiątkę. Wtłoczenie nowej historii w ramy komiksowego lub filmowego uniwersum wiązałoby twórcom ręce.
Oglądając po razy n-ty, jak Peter Parker zyskuje zdolności, byłoby nużące. Marvel’s Spider-Man zamiast tego rzuca gracza w sam środek akcji i zmienia status quo. Co prawda J. Jonah Jameson nadal nazywa protagonistę zarazą, ale już jako prowadzący podcast, a nie naczelny Daily Bugle’a. Osborn w tym czasie został burmistrzem, z kolei MJ… a zresztą sami zobaczycie.
Odkrywanie kolejnych zmian w historii Spider-Mana i innych postaci to przyjemność sama w sobie.
Oczywiście historia to tylko jedna z części składowych gier wideo, a w dodatku lepiej, by każdy ją poznał samemu, ale dość powiedzieć, że po kilku godzinach Marvel’s Spider-Man zapowiada się naprawdę nieźle. Na szczęście dobrych wrażeń nie robi tylko opowieść, a mechanika rozgrywki też jest naprawdę… przyjemna. Nie łamałem sobie palców i nie walczyłem z kontrolerem, ale też czułem, że mam niezwykle duży wpływ na akcję.
Do tego gra bardzo płynnie przechodzi pomiędzy segmentami walk, gdzie trzeba szybko wyprowadzać i kontrować ciosy, często dynamicznie przemieszczając w pionie i poziomie i wykorzystując elementy otoczenia, a eksploracją otwartego świata. Ten jest ogromny i całkowicie otwarty już po ukończeniu prologu. Do tego system bujania się na linach jest niezwykle pieczołowicie przygotowany i od razu wchodzi w krew.
Potwierdziło się, że główny bohater od samego początku będzie całkiem sprawnie radził sobie w walce z przestępcami.
Drzewka umiejętności nie zabrakło, ale już na samym wstępie paleta ruchów jest naprawdę szeroka. W kontekście opowiadanej historii nie mogło być inaczej, ale twórcy znaleźli zgrabne fabularne uzasadnienie rozwoju nie tyle zdolności co ekwipunku głównego bohatera. Fakt, że walczy z przestępcami od ośmiu lat, nie gryzie się z tym, że w rękach gracza szybko potężnieje.
Aby rozwijać bohatera, trzeba wykonywać misje fabularne oraz aktywności poboczne. Tych, jak na grę open-world przystało, jest mnóstwo. Manhattan, po którym możemy się poruszać, jest niewiele mniejszy od tego rzeczywistego. Po całej mapie rozrzucono m.in. stare plecaki Parkera, bazy zbirów i znaczniki sygnalizujące trwające rabunki, przez które Peter notorycznie się spóźnia.
Warto zresztą wspomnieć, że Spider-Man to nie jedyny bohater w nowej grze.
Historia w Marvel’s Spider-Man opowiada o zderzeniu się świata Petera Parkera ze światem jego alter-ego. Insomniac Games wykorzystało tutaj podobny i bardzo wdzięczny motyw, co Sony i Marvel Studios w filmie Spider-Man: Homecoming. Główny złoczyńca nie jest anonimowym łotrem znikąd, który chce zniszczyć miasto, tylko kimś z bardzo bliskiego otoczenia Petera.
Pomiędzy bujaniem się na pajęczynach i laniem zbirów po gębach, główny bohater często zdejmuje maskę. Gracz może wtedy sterować właśnie Parkerem - czy to w laboratorium, gdzie obecnie pracuje, w którym dano graczom dostęp do kilku mini-gier, czy to w fundacji, gdzie realizuje się jego ciocia May. Miła odmiana, a przy okazji zmiana tempa, co daje czas na złapanie oddechu.
Mam tylko jeden zgrzyt w związku z Marvel’s Spider-Man.
Dynamiczne intro i filmowe scenki przerywnikowe zbudowały świetny klimat, w który aż chce się zanurzyć. Gra jednak cały czas przypomina, że jest grą. Z podpowiedziami, który przycisk nacisnąć (to normalny element w tego typu grach) i znacznikami w otwartym świecie (bez których trudno byłoby namierzyć zadania) łatwo mi jest się pogodzić. Gorzej z… kompletnie fikcyjnymi żetonami.
Tak jak rozbudowa stroju uzasadniona jest fabularnie, tak rozwijanie postaci już trochę mniej. Oprócz klasycznych punktów doświadczenia gracz zbiera za kolejne aktywności żetony, które potem może wymieniać na nowe ulepszanie zdolności, nowy sprzęt itp. Taki umowny mechanizm kojarzony z grami z gatunku arcade gryzie mi się z filmowo-komiksową otoczką Marvel’s Spider-Man.
Po kilku godzinach rozgrywki jestem jednak pewien, że w wirtualnym Nowym Jorku spędzę dziesiątki godzin.
Chociaż próbowałem, to przez cały pokaz nie znalazłem w zasadzie nic innego, do czego mógłbym się przyczepić. Oprawa audiowizualna stoi na bardzo wysokim poziomie, a rozgrywka jest płynna i nie brakuje animacji tak jak podczas pokazu dema na targach E3. Do tego ogromne wrażenie robi obszerna mapa. Nowy Jork nie został odwzorowany 1 do 1, ale jest i tak ogromny.
Nie dziwię się też przesadnie Sony, że zostawiło Marvel’s Spider-Man na swój ostatni duży tytuł na wyłączność na 2018 rok, bo wygląda na grę przygotowaną od fanów dla fanów człowieka-pająka. Patrząc na to, ile zajęło mi wykonanie kilku zadań w zaledwie jednej dzielnicy, zapowiada się na to, że jesienna wycieczka na przepastny Manhattan krótka nie będzie.