Pierwszy klient krakowskiego salonu Xiaomi spał na styropianie w łazience. Mówi, że było warto - relacja z otwarcia
Salon Xiaomi w krakowskim Centrum Serenada to pierwszy tego typu obiekt w Polsce. Nic więc dziwnego, że samo otwarcie było tak ekscytującym i obleganym wydarzeniem. Oczywiście dla fanów marki.
Gdy dojechałem do Centrum Handlowego Serenada przy Alei Generała Tadeusza Bora-Komorowskiego w Krakowie, trudno było zauważyć, że dzieje się coś wyjątkowego, ot sobota wśród sklepów, półek - można nawet powiedzieć, że tuż przed niedzielami wolnymi od handlu ruch wydaje się znacznie intensywniejszy. Dopiero gdy dotarłem na drugi piętro, przekonałem się, że wszelkie rozmowy o sile marki i jej fanów nie mają w sobie zbytniej przesady.
Już od ruchomych schodów - kilkadziesiąt metrów od samego wejścia do sklepu - rozpoczynał się sznurek ludzi czekających na swoją kolej. A do otwarcia pozostały ciągle ponad dwie godziny.
Zasady były proste.
Dla klientów były przygotowane upominki i drobiazgi, ale obok nich można było zgarnąć smartfony Redmi 4x, Mi A1, oczyszczacze powietrza Mi Purifier 2 i słuchawki Mi In-Ear Basic. Wszystko to oczywiście w dość korzystnych cenach i w ograniczonej liczbie. I to zapewne zmobilizowało część fanów marki i łowców okazji, patrząc jednak na ceny urządzeń od Xiaomi, obie te grupy zapewne się zazębiają.
Zapewne po to, aby nie dochodziło do dantejskich scen znanych z pewnej niemieckiej sieci sklepów, dopiero krótki czas przed otwarciem zaczęto rozdawać opaski z numerami. Wskazywały one miejsce w szeregu, a mówiąc ściślej, mówiły, w jakiej kolejności będą wchodzić pierwsi klienci salonu. Tu nie obyło się jednak bez drobnych zgrzytów, bo łowcy okazji zaczęli nacierać, aby otrzymać jak najniższy numer i możliwie szybko wejść do sklepu. Obsługa musiała na chwilę przestać rozdawać opaski, aż opadną emocje.
A emocji na otwarciu salonu Xiaomi było niemało.
Jeden z uczestników, szczęśliwy zdobywca opaski z numerem 30, już od 6:00 rano stał pod Serenadą. Galerię otwarto dopiero trzy godziny później j i gdy drzwi już się otwierały, rozpoczął się prawdziwy wyścig. Uczestnicy biegli od wejścia pod sam sklep, aby zająć jak najlepsze miejsce. Z kolei Mariusz zdobył numer 99, choć przyjechał zaraz po zakończeniu trzeciej zmiany w pracy. Dzięki temu pod drzwiami centrum handlowego był już około 6:30.
I chociaż wszyscy moi rozmówcy wyglądali na bardzo zadowolonych i uśmiechniętych, to od czasu do czasu pojawiały się głosy, że w samej kolejce nie było wcale kolorowo. „Cała kultura ludzi uciekła, można tak powiedzieć. Cześć ludzi młodych fajnie nakręconych, fajnie się rozmawiało, ale niektórzy ludzie do gardła sobie skakali” - mówi jeden z klientów.
Jednak największym zwycięzcą okazał się być Karol, człowiek, który zdobył numerek 1.
Karolowi, przy aplauzie osób zgromadzonych pod drzwiami sklepu, konferansjer pogratulował i uroczyście wręczono mu opaskę z numerem 1.
Zapytałem, czy miał śpiwór.
Karol przyznał, że nie miał wcześniej żadnego telefonu Xiaomi, ale zobaczył u kolegów i bardzo spodobała mu się nakładka MIUI, ale docenia też same telefony. Jako pierwszy klient salonu mógł wybrać sobie dowolny produkt, za który zapłaci tylko złotówkę.
Zapytałem go, czy było warto. „Tak, było warto” - odpowiedział.
Stanowcza większość moich rozmówców przyszła jednak na otwarcie salonu, bo sami korzystali lub korzystają z urządzeń Xiaomi. Prawdziwym rekordzistą okazał się Przemysław, który przyjechał z Warmii po to, aby porozmawiać z ludźmi o marce, którą się interesuje. Jechał osiem godzin pociągiem i przyznał, że korzystał już z większości przedmiotów, które pojawiły się w sklepie.
Sam salon został przygotowany zgodnie z wymogami Xiaomi. Już teraz na półkach pojawiły się m.in. smartfony, słuchawki, powerbanki, ale również pluszowe maskotki i hulajnogi. Nie wszystkie produkty miały już swoje ceny, a jedynie zapowiedź, że pojawią się wkrótce. Niedługo do sprzedaży trafią również laptopy. Otrzymałem też zapewnienie, że systematycznie będą wprowadzane wszystkie produkty, które przeznaczone są na rynek europejski.