Muzyka znikająca z iPodów, próba włamania się do systemu oraz wyrok uniewinniający Apple, czyli farsa, która trwa już niemal dekadę
Apple nie działał na szkodę klientów - wręcz przeciwnie - wszystkie podjęte przez niego akcje miały na celu dobro użytkowników. Taki właśnie wyrok zapadł w głośnej ostatnio sprawie pozwu zbiorowego przeciwko gigantowi z Cupertino, który miał rzekomo stosować praktyki monopolistyczne w przypadku iPodów i iTunes.
Ciągnąca się od niemal 10 lat sprawa, znalazła swoje rozwiązanie we wtorek w nocy, o czym poinformował m.in. New York Times. Apple został oczyszczony ze wszystkich zarzutów, jednocześnie unikając ogromnych kar. Pierwotnie domagano się od amerykańskiej firmy 350 mln dol. zadośćuczynienia, choć - jeśli stwierdzono by stosowanie praktyk monopolistycznych - kwota ta mogłaby wzrosnąć nawet do 1 mld dol.
Podstawą pozwu zbiorowego były niedogodności, z jakimi mieli spotkać się użytkownicy iPodów po aktualizacji iTunes do wersji 7.0. Od tego momentu Apple miał starać się o całkowite wykluczenie możliwości wgrywania na urządzenie utworów, które nie zostały zakupione w ich sklepie. Potwierdził to zresztą jeden z inżynierów amerykańskiej firmy, zeznający w procesie. Materiał dowodowy obejmował także nagranie wideo z udziałem Steve'a Jobsa.
Autorzy pozwu powoływali się również na przypadki, w których iPody z wgraną z innych źródeł muzyką, po podłączeniu do iTunes informowały o konieczności przywrócenia oprogramowania systemowego.
Prowadziło to do usunięcia wszystkich utworów i wymuszało ponowną synchronizację z aplikacjami Apple. Okazało się jednak, że zeznania osób, które zakupiły iPody w istotnym dla sprawy przedziale czasowym (2006-2009) nie potwierdziły tych informacji, a dodatkowo dwie spośród nich... nie kupowały iPodów w tym czasie lub wręcz nie posiadały ich w ogóle.
Prawnik Apple, William Isaacson, stwierdził wprost, że nie ma ani jednego możliwego do potwierdzenia przypadku, w którym choć jeden użytkownik straciłby chociaż jedną piosenkę ze swojego iPoda. Co ciekawe, zdanie to zdają się w większości potwierdzać w Sieci użytkownicy, którzy przeważnie byli zdziwieni informacjami na temat "znikających" utworów. Nic zresztą dziwnego - sprawa dotyczyła głównie systemu zabezpieczeń "Harmony" stosowanego przez RealNetworks, który według Apple pozwalał na obejście zabezpieczeń stosowanych przez Apple. Samo RN nie było jednak stroną w całym procesie.
Producent z Cupertino zastrzegł przy tym, że tak rygorystyczna selekcja metod zabezpieczeń była związana z umowami, jakie firma podpisała z wytwórniami muzycznymi.
Jobs w jednym z materiałów określił działania RealNetworks wprost jako próby "włamania się do systemu".
Sąd uznał jednocześnie, że aktualizacja iTunes, która teoretycznie miałaby uprzykrzyć życie ponad 8 mln osób, które kupiły w tamtym czasie iPoda, może być traktowana jako "znacząca poprawa w stosunku do poprzedniego wydania". Wykluczyło to sytuację, w której Apple zdecydował się wydać ją tylko po to, aby ograniczyć możliwość wgrywania plików spoza iTunes do iPodów, co z kolei uniemożliwiło analizę sytuacji pod kątem stosowania praktyk monopolistycznych.
I choć można byłoby uznać sprawę za zakończoną, Patrick Coughlin, prawnik odpowiedzialny za pozew, zapowiedział od razu po zapadnięciu wyroku, że odwołanie od niego jest już zaplanowane. Możemy więc spodziewać się kolejnych odcinków tej trwającej dekadę telenoweli, pod warunkiem oczywiście, że tym razem uda się znaleźć osoby, które faktycznie kupiły iPoda i którym faktycznie usunięto z nich utwory. Choć biorąc pod uwagę uzasadnienie wyroku, szanse na sukces takiego odwołania są raczej zerowe.