Niezwykła kłódka zbiera setki tysięcy dolarów na Kickstarterze
Wizja, w której telefony stają się kluczami do zamków czy kłódek nie jest wcale nowa. Rozwiązanie to próbuje się wdrożyć już od dłuższego czasu, z wykorzystaniem różnych technologii, ale od momentu, kiedy stanie się faktycznie powszechne, dzieli nas jeszcze sporo. Nowy hit Kickstartera chce to zmienić, ale z całą pewnością czeka go nie lada wyzwanie.
Noke, czyli po prostu kłódka wyposażona w moduł Bluetooth i pozwalająca na jej „rozbrojenie” za pomocą telefonu wyposażonego w odpowiednią aplikację, ma się na razie świetnie. W ciągu kilku godzin od startu na Kickstarterze autorom udało się zebrać ponad 40 tys. dol, co odpowiada mniej więcej 40% z kwoty, w którą celują. Na drugi dzień po rozpoczęciu akcji, na koncie twórców było już prawie dokładnie 200 tys. dol.
Niestety pomimo sporej popularności i rozgłosu, jakie z pewnością w najbliższych dniach zyska „kłódka nowej generacji”, już sam wybór technologii łączności sprawia, że można mieć do niej sporo zastrzeżeń. Bluetooth zmusza nas bowiem do jednego – do posiadania stale naładowanego i włączonego telefonu. W przeciwnym wypadku nici ze „sprytnej” obsługi kłódki. NFC mogłoby rozwiązać ten problem, ale jak dobrze wiadomo, niektóre telefony takiego standardu nie obsługują.
Twórcy Noke przewidzieli wprawdzie takie przypadki i kłódkę można odblokować za pomocą „wyciśnięcia” na niej odpowiedniego, ustalonego wcześniej szyfru, ale jaki wtedy zysk z kosztującego 79 dol. (!) gadżetu? Czas otwierania kłódki standardowym kluczem może być porównywalny lub nawet krótszy od takiego „podawania kodu”, a zwykła kłódka kosztuje kilka złotych.
Jedyną przewagą Bluetooth 4.0 nad NFC może być tutaj fakt, że nie trzeba wyjmować telefonu z kieszeni czy torby - wystarczy znaleźć się w odległości kilku metrów od kłódki, aby ta odblokowała się sama. Tylko czy na pewno zawsze tego chcemy?
Gdyby jednak nawet pominąć te wady, trudno jest zgodzić się z określeniem, którym twórcy szafują nawet w tytule, opisując swój produkt jako pierwszy na rynku i innowacyjny. Dokładnie w taki sam sposób opisywany był bardzo podobny TEO, który – co ciekawe – po wielkim szumie medialnym wokół niego, ostatecznie nie uzbierał odpowiedniej kwoty i nie trafił do produkcji.
W tamtym przypadku zebranie 26 tys. dol. zajęło jednak aż 5 dni, czyli niemal dokładnie 24 razy więcej czasu niż Noke. Ostatecznie autorzy, OckCorp, uzyskali jedynie 107 tys. dol, zamiast zakładanych 165 tys.
Co różni i co łączy obydwa projekty? Obydwa produkty końcowe są oczywiście kłódkami, obsługiwanymi przez Bluetooth, za pomocą smartfonu z aplikacją. Noke przypomina jednak najzwyklejszą na świecie, niewielką kłódkę, podczas gdy TEO postawił na nieco większą oryginalność. Może właśnie to go zgubiło?
Pod względem funkcji obie kłódki idą bowiem łeb w łeb. Udostępnianie kluczy innym osobom? Jest, w TEO o wiele bardziej rozbudowane i przydatne. Monitorowanie historii dostępu? Jest, w przypadku TEO nawet rozwiązane odrobinę lepiej. Konsola do zarządzania naszymi wszystkimi zamkami z jednego miejsca w wygodny sposób? Jest, ale tylko w TEO. Dodatkowe funkcje, takie jak aktywacja alarmu, zmiana monitorowanie stanu baterii? Tylko w TEO (Noke wyśle tylko powiadomienie o konieczności wymiany).
Cena TEO? Dokładnie taka sama. Bez żadnych kickstarterowych zniżek, early bidów i podobnych, dokładnie 79 dol. (kanadyjskich, ale to akurat nie robi większej różnicy). Może chociaż Noke miałby trafić do klientów szybciej niż TEO? Nic z tego – ten drugi miał wyznaczoną datę wysyłki na grudzień tego roku, podczas gdy konkurencyjna kłódka trafi „inwestorów” dopiero w lutym 2015.
Może więc twórcy Noke niekoniecznie musieli robić lepszy pod względem możliwości produkt. Wystarczyło, żeby wyglądał ładniej, żeby aplikacja prezentowała się efektowniej, a strona zbiórki wypełniona była atrakcyjnymi dla oka fotografiami produktu, którego na dobrą sprawę jeszcze nie ma?
Tak czy inaczej, kiedyś z całą pewnością standardowe klucze zostaną zastąpione przez inne, bardziej nowoczesne urządzenia, pozwalające nam uzyskać dostęp do wybranych pomieszczeń, szafek czy podobnych. Czy jednak Bluetooth jest słuszną drogą? Raczej nie.