Temat tygodnia: paywall Agory - czy płatne treści prasowe w Internecie sprawdzą się w Polsce?
Agora zrezygnowała z Piano i wprowadziła swój własny paywall. Za darmo możemy przeczytać tylko dziesięć tekstów w miesiącu, później czeka nas "kombinowanie" lub abonament. Czy jest miejsce dla płatnych treści w polskim Internecie? Czy Agora ma szansę na sukces finansowy?
Szymon Radzewicz: Biorąc pod uwagę specyfikę rynku medialnego, każda obecna na nim firma musi regularnie odpowiadać sobie na pytanie – jak łatwo towar, który produkuję, zamienić innym? Wysoka wymienność jednego medium drugim powoduje, że walka o odbiorców jest silniejsza niż zwykle, natomiast sama firma, jak również oferowane przez nie usługa, podlega nieustannej ewolucji.
To, co Agora oferuje w sieci, jest zamienne. Polski internauta może wymienić jeden portal informacyjny na drugi, podobny ideologicznie. Polski kawałek Sieci jest na tym polu bogaty w podobne do siebie oferty. Produkty, które wyróżniają Agorę na tle reszty, jak na przykład ceniony Duży Format czy Wysokie Obcasy, już teraz są płatne, czy to w formie analogowej, czy w wersji elektronicznej. Wprowadzenie płatności za korzystanie z internetowych serwisów w sektorze, który charakteryzuje się ogromną konkurencją oraz dużą wymiennością to jedynie pozbawianie się odbiorców. Doskonale wiedzą to w Agorze – w końcu możliwość dostępu do 10 artykułów miesięcznie nie wzięła się bez przyczyny i to podstawowy instrument, za pomocą którego ogromna część klientów wciąż będzie korzystać z niematerialnych produktów i usług koncernu medialnego. W tym świetle świadomość luk w systemie oraz celowe pozostawienie ich otwartymi jedynie potwierdza omawianą przeze mnie tendencję.
Na kim więc chce zarobić Agora? Na najwierniejszych czytelnikach. Na odbiorcach tak silnie związanych z oferowanymi przez firmę medialną treściami, że z witryn koncernu korzystają świadomie, regularnie oraz naprawdę długo. Agora nie chce zarabiać na osobach trafiających na ich strony internetowe z poziomu wyszukiwarki Google, a wiernych czytelników, którzy z jakiegoś powodu cenią sobie ofertę Agory. Skoro ją cenią, są w stanie za nią zapłacić. Nie tylko czasem, jak to przeważnie ma miejsce w sieci, ale również czasem i pieniędzmi. Najbliższy okres będzie więc wielkim testem jakości, jaką oferują produkty i usługi Agory. Ich przekaz nie wypełnia żadnej luki, nie należy do tych specjalistycznych. Treściowo jest podobny do wielu innych przekazów w sieci i to właśnie dodatkowe opłaty pokażą, czy odbiorcy uznają, że jest warty swojej ceny.
Dawid Kosiński: Jestem przekonany, że początkowo biznes Agory nie będzie dochodowy, ale z czasem to się zmieni. Podejrzewam, że inne poważne portale niebawem również wprowadzą podobne systemy płatności. Oczywiście nie dotyczy to serwisów oferujących tylko newsy i plotki, ale poważną publicystykę i specjalistyczne treści. Do ich tworzenia potrzebne są pieniądze, które zależą od oglądalności. A tej nie generują wspomniane wyżej wartościowe treści, a plotki o tyłku Dody lub w przypadku portali technologicznych o nowym iPhonie.
Analizy, opinie i zestawienia interesują nielicznych, przez co strony muszą albo zarabiać na treściach mniej wartościowych i finansować z nich tworzenie lepszych artykułów lub kazać za nie płacić. W pierwszym przypadku oznacza to prowadzenie częściowo nieopłacalnej działalności, w drugim mamy pewność, że zobaczy je mniej osób, ale takich, które je na pewno docenią i że cała działalność będzie na siebie zarabiać.
Na taki ruch prędzej czy później będą musiały się zdecydować wszystkie wydawnictwa oferujące konkretne informacje. I najłatwiej będzie na taki model dystrybucji treści przestawić się wydawnictwom sprzedającym tradycyjne pisma, czyli inną formę artykułów, za które trzeba płacić. Z powodu coraz większej popularności tabletów i niższej ceny wydawnictw cyfrowych niż papierowych możemy spodziewać się, że coraz więcej ludzi będzie zainteresowanych kupowaniem artykułów, konkretnych tytułów i płaceniem za ich subskrypcję. Problemem Agory jest ich wysoka cena. 40 złotych miesięcznie to znacznie mniej niż zapłacimy za kupowanie każdego wydania dziennika przez miesiąc, ale kto obecnie kupuje gazetę codziennie? Sam bardziej preferuję dzienniki opinii, których cyfrowa prenumerata kosztuje miesięcznie około 10 złotych, co oznacza, że za 40 zł miesięcznie mogę dostać ogromną liczbę artykułów i skonfrontować je ze sobą. Według mnie jest to ciekawsza i bardziej opłacalna opcja.
Dodatkowo polscy klienci mają problem z płaceniem za treści, nawet jeśli to znacznie ułatwia im to życie. Często pytam znajomych płacącym za muzykę, czemu robią to zamiast korzystać z Deezera kosztującego 10 złotych miesięcznie. Ich najczęstszy argument brzmi, że mogą za to kupić piwo lub kilka bądź, że w ten sposób mogą zaoszczędzić 100 złotych rocznie. Logika ta zupełnie do mnie nie przemawia. Jeżeli kogoś stać na piwo w barze, może też sobie pozwolić na wydanie kilku złotych miesięcznie na muzykę. Argument ten będzie o wiele bardziej bolesny w przypadku konieczności uiszczenia cztery razy większej opłaty.
Dlatego uważam, że Gazeta Wyborcza powinna bardziej skupić się na mikropłatnościach, czyli możliwości zapłacenia kilkudziesięciu groszy za przeczytanie ciekawych artykułów. O ile sam nie zamierzam płacić za treści w serwisach Agory, bo 40 złotych za przeczytanie 20-30 artykułów miesięcznie to według mnie za dużo, to gdybym posiadał taki portfel, za który mógłbym kupować artykuły, na pewno bym z niego korzystał i zostawiał w kasie Agory kilkanaście złotych miesięcznie. Skoro mikropłatności podbiły rynek gier, czemu mają nie podbić rynku prasy?
Maciej Gajewski: Kibicuję, ale nie napawa mnie to optymizmem. Problem leży jednak w tym, że by to opiniować, należałoby najpierw przeprowadzić jakiekolwiek badania. Agora na pewno to zrobiła. I nie sądzę, by chciała się tymi badaniami podzielić, by nie ułatwiać życia konkurencji. Możemy więc tylko gdybać.
Czemu więc kibicuję? Bo ja wolę zapłacić, ale wymagać. Dopóki medialne korporacje muszą żyć z reklam, a więc ruchu, odsłon i tym podobnych, ciężko im oprzeć się pokusie wrzucania materiałów płytkich w ilości masowej. Nie twierdzę, że Agora tak robi (nie twierdzę też, że nie robi, po prostu nie chcę tu tego oceniać), ale sam działam „po drugiej stronie barykady”, mam doświadczenie zawodowe z kilkoma wydawnictwami i nieraz już byłem świadkiem tego, jak redakcja musiała przekonywać korporację, że jednak warto inwestować w jakość, a nie ilość. A za jakość chętnie zapłacę. Bo płacę, więc wymagam.
Czemu nie napawa mnie to optymizmem? Bo Agora nie jest tu prekursorem. Mieliśmy już w Polsce i na świecie przeróżne paywalle. I nie przypominam sobie ani jednego, spektakularnego sukcesu. Internauci, najzwyczajniej w świecie, nie chcą płacić. To smutne. I straszne.
Kiedyś przyjaciółka poprosiła mnie, bym znalazł jej pewien film „do ściągnięcia”. Nie próbowałem ewangelizować, po prostu zacząłem szukać. Ale już na drugim miejscu w wynikach wyszukiwania pojawił się ów film do wypożyczenia w usłudze ipla. Wypożyczenie kosztowało trzy złote. Wiedziałem, że aplikację ipli ma i używa. Dałem jej namiar. „Łeeee, tu trzeba płacić”. Tak, trzy złote za dwie godziny przyjemności i większą wygodę i krótszy czas oczekiwania na rozpoczęcie seansu okazało się czymś ponad jej możliwości. Mój stryjek chwalił też mi się jakiś czas temu, że nauczył się pobierać aplikacje spoza sklepu Google Play. Oczywiście po to, by nie płacić. Przejrzałem tę listę tych jego aplikacji. W sumie zaoszczędził może z 15 złotych, a roboty przy tym miał co niemiara. Oczywiście, obie osoby głodem nie przymierają. Rozejrzyjcie się po swoich znajomych, swojej rodzinie, zapomnijcie przez chwilę o pewnej subkulturze internetowej, do której być może należycie i która jest niszą, a nie rynkiem masowym. Kto zapłaci za artykuły? A kto kliknie w pasek adresu przeglądarki i uda się do licznej, darmowej konkurencji, lub pobierze jakiś dodatek do owej przeglądarki pozwalający omijać paywalla? Zgaduję, że dojdziecie do podobnych, smutnych wniosków, co ja.
W takich oto warunkach Agora serwuje nam paywalla. Chciałbym, by się przyjął. Chciałbym, by konkurencja poszła w jej ślady. Chcę płacić za dobre treści w polskim Internecie. Chciałbym się mylić, ale czarno to widzę.
Paweł Okopień: Prawda jest taka, że jeśli Agorze się nie uda przekonać do płacenia za treści to nie uda się to nikomu na naszym rynku. Bardzo cieszę się, że już teraz zdecydowano się na ten ruch. W poniedziałek Was o tym poinformowałem, a we wtorek w Łodzi podczas konferencji Media Internet Technologie Marek Miller, specjalista od rynku prasowego, powiedział bardzo ważne zdanie na temat paywalla: "Wydawcy nie zastanawiają się czy i kiedy wprowadzić płatności za treści, zastanawiają się jak to zrobić".
Od płatności za treści w Sieci odwrotu nie ma, jednocześnie nikt z czytelników, nie jest szczęśliwy z tego, że musi płacić za coś co przez tyle lat miał za darmo, ale to wydaje się być oczywiste. Wydawcy sami narobili sobie szkód udostępniając treści w sieci bez opłat przez wiele lat i to nie tylko w Polsce, ale też na świecie. Teraz muszą stawać na głowie, aby uczynić płatne wersje atrakcyjnymi.
Jako twórca treści prasowych cieszę się z ruchu Agory, ponieważ dzięki temu łatwiej będzie wprowadzać płatności za treści w kolejnych serwisach. Jednocześnie potrzebujemy zmiany mentalności społeczeństwa. Mamy społeczne przyzwolenie na piractwo, mamy też powszechnie panujące przekonanie, że za Internet zapłaciliśmy już operatorowi, więc czemu mamy jeszcze za coś płacić dodatkowo. Decyzja Agory to ruch w stronę zmiany myślenia o treściach w Sieci, poszanowania dla autorów piszących w sieci. Jednocześnie w parze z opłatami musi iść wysoka jakość tekstów, aby nie zrazić tych, którzy już za to zapłacili.
Przyzwyczajamy się do płatności za treści, a jednocześnie wymagajmy od tych za paywallem wysokiej jakości. Ja mam nadzieje, że wkrótce będę mógł dać moje pieniądze autorom ciekawych tekstów, a także serwisom legalnie oferującym filmy i seriale w wysokiej jakości.
Damian Jaroszewski: Wprowadzenie przez Agorę płatnych treści w Internecie jest z pewnością mocno obserwowane przez wszystkie media w Polsce. Agora to pierwsza tak duża firma medialna w naszym kraju, która zdecydowała się na schowanie materiałów za paywallem i ten – co by nie mówić – eksperyment wiele powie nam o polskim rynku. Jeśli się powiedzie, to za Agorą pójdą kolejne media, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Jeśli nie, to będzie niezłych orzech do zgryzienia, ale sądzę, że w przypadku płatnych treści w Internecie nie należy zadawać pytania „czy?”, ale „kiedy?” i „jak?”. Próba Agory wiele nam powie w tym temacie i na wynik czekają wydawcy, redaktorzy naczelni i właściciele wielu tytułów internetowych.
Oczywiście wcześniej podobny eksperyment został przeprowadzony przez system Piano. Wiele się o nim pisało, jeszcze więcej mówiło. Problem polega na tym, że twórcy uparcie nie chcą się pochwalić konkretnymi wynikami i zarzucają nam wyświechtanymi frazesami i banałami. Tymczasem nie znamy dokładnych liczb. Skoro ich nie znamy, to z dużą dozą prawdopodobieństwa można uznać, że system nie okazał się zbyt wielkim sukcesem. No bo kto nie chwaliłby się dobrymi wynikami, gdyby takie miał?! To mogłoby przyciągnąć kolejnych wydawców, co z kolei przekładałoby się na większe zyski. Skoro Piano milczy, to w tym milczeniu mówi, że się nie udało, a na pewno nie tak dobrze, jak sobie to wyobrażali.
A czy Agora ma szansę na sukces? Jeśli spojrzymy na rynek amerykański i przykład New York Timesa, to jest na to szansa. Amerykańska gazeta na subskrypcji i sprzedaży gazet zarabia już więcej niż na reklamach. To oraz liczne oszczędności doprowadziło ten tytuł na prostą i w końcu – po raz pierwszy od 2008 roku – New York Times wypłaciło dywidendy swoim akcjonariuszom, bo w końcu było ich na to stać.
Obawiam się jednak, że amerykański rynek znacząco różni się od polskiego. Przykro mi to pisać, ale doskonale wiemy, że każdy z nas i pewnie także każdy z Was – czytelników - mógłby podać podobne przykłady do tych, które przytoczył Maciej. Niestety, w naszym kraju ciągle króluje kultura cwaniactwa i kombinowania tak, żeby było taniej, a najlepiej jeszcze za darmo. To powoli się zmienia, ale jeszcze wiele lat upłynie, zanim ludzie nauczą się, że za wartościowe treści trzeba płacić.
Nie rozumiem też decyzji Agory, aby treści, które są za paywallem, były dostępne za darmo z poziomu wyszukiwarki lub mediów społecznościowych. To trochę tak, jakby firma bała się, że się nie uda, więc zostawia sobie furtkę bezpieczeństwa, dzięki której klikalność serwisów nie spadnie aż tak bardzo i wciąż da się zarobić na reklamach w Internecie. Oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, że tak samo funkcjonuje przywoływany już New York Times, ale problemem jest różnica w podejściu. Polak – jeśli może mieć za darmo, to nie zapłaci. Amerykanin, jeśli uzna treści za wartościowe, to jest w stanie wyciągnąć z kieszeni kartę kredytową i w ten sposób docenić wydawcę. Dlatego też uważam, że wzorowanie się Agory na NYT nie jest w tym przypadku dobrą decyzją. Albo wóz, albo przewóz. Nie da się zjeść ciastka i mieć ciastka.
Mam ogromne wątpliwości i mało wiary w sukces Agory i ich paywalla. Jednocześnie mocno im kibicuję, bo być może skończy się rozpieszczanie czytelników i przyzwyczajanie ich, że wszystko jest za darmo, a na dodatek dobrze jest jeszcze blokować reklamy, np. AdBlockiem. Przykro mi, ale wysokiej jakości treści po prostu nie mogą być darmowe. To mit, który przez długi czas był utrzymywany przez wszystkie media, ale którego fundamenty właśnie zaczynają się walić. Agora może być tym buldożerem, który pokaże, że da się inaczej.
Każdemu zdarzają się błędy, jak na przykład mi ostatnio i nie będę tego ukrywał – dałem ciała, za co już przeprosiłem Przemka i obiecałem mu, że to się więcej nie powtórzy i za co w tym miejscu chcę przeprosić Was - czytelników. Jednocześnie nie bez powodu wszyscy piszemy dla Spider’s Web. Mamy doświadczenie i znamy się na swojej robocie. Nie bez powodu w Gazecie Wyborczej pracują tacy, a nie inni ludzie. Sam miałem okazję z nimi pracować i to naprawdę świetni specjaliści, którzy bardzo chcieliby tworzyć doskonałej jakości materiały, raporty, analizy i opinie. Niestety, mit darmowych treści w Internecie nie zawsze to umożliwia. Paywall – mam nadzieję – sprawi, że jakość mocno skoczy w górę. Musi. Bez tego z góry skazany jest na porażkę.
Ewa Lalik: Paywall Agory wspiera gazeta.pl - tabloidopodoby serwis, który nie zostanie zamknięty. Zamkną się za to podwoje serwisów lokalnych o Wyborczej, z o dziwo genialną Wyborcza.biz. I tu, oraz w łatwości obejścia paywalla tkwi największa nadzieja na powodzenie - że świadomi, bardziej wymagający czytelnicy zapłacą, a reszta pójdzie trollować na gazeta.pl. Agora tym samym jednym ruchem pozbędzie się znacznej części internetowych frustratów, którzy przestaną komentować pisać bzdury pod artykułami na serwisach Wyborczej.
Czy się uda? Chciałabym powiedzieć, że tak. Chciałabym powiedzieć, że zapłacę. Problem w tym, że Agora sama zapracowała sobie na wizerunek mocno upolitycznionego medium tak bardzo, że wydanie na paywalla choćby 99 groszy wydaje się równoznaczne ze wsparciem danego politycznego skrzydła. Dziwna sprawa.
Problem też w tym, że zapłacę Agorze, a wszystkie najlepsze treści i tak zostaną przyklejone lub skrótowo opisane w innych mediach. Darmowych.
Obawiam się więc, że płacących będzie nieco za mało, by podciągnąć jakość i inwestować mocniej w dziennikarzy, a nie opierać się na stazystach. Obym się myliła.
Przemysław Pająk: Z paywallami prasowymi w Sieci mam jeden zasadniczy problem - wydawcy każą płacić za produkt prasowy dystrybuowany w innym medium, w Internecie, nie rezygnując przy okazji z innych form płatności.
Internet wykształcił w końcu inny model opłaty za dostęp do treści - wyświetlanie reklam oraz zbieranie danych osobowych (w różny sposób). W ten sposób płaci się za produkt internetowy: portal, vortal, serwis, blog.
De facto więc wydawca prasowy zamykający swoje treści prasowe publikowane w internecie wyciąga łapki po oba typy opłat. Nie rezygnuje bowiem ani z wyświetlania reklam, ani ze zbierania danych osobowych, które następnie wykorzystuje w celach marketingowych.
Dla mnie to fundamentalna skaza dzisiejszych paywalli prasowych w Sieci.
Ruch Agory oceniam jednak jako bardzo dobry, szczególnie, że to wydawca, który jest mocny zarówno na rynku prasowym (Gazeta Wyborcza), jak i internetowym (Gazeta.pl). Zamknięcie za opłatą treści prasowych nie narusza de facto biznesu internetowego; ba, zgadzam się z Ewą, że w ten sposób wzmacnia wręcz pozycję quasi-tabloidowego portalu Gazeta.pl.
Prasa jako medium (nieważne na jakim nośniku podawana, czy to w papierze, czy w Sieci) powoli staje się dziś elitarna. To oznacza, że jej faktyczny zasięg będzie się zmniejszał, jednak wciąż będzie to jedno z bardziej dochodowych i opiniotwórczych mediów. Prasa stanie się takim medium premium, co... łatwiej będzie komercjalizować.
Ruch Agory nie jest więc nazbyt rewolucyjny - to kolejna próba komercjalizacji kurczącego się, lecz wciąż dochodowego biznesu prasowego. Obliczony pewnie na wiele lat, bez ryzyka utraty niezwykle ważnego, bo super perspektywicznego rynku treści internetowych.
I bardziej niż na Wyborcza.pl, Wyborcza.biz, Wysokie Obcasy, czy lokalne wydania "Gazety Wyborczej" w Sieci patrzyłbym w nadchodzących miesiącach na Gazeta.pl, by tam szukać odpowiedzi na to, jaki pomysł ma Agora na to, by kompensować utraty zasięgu biznesu prasowego.
Zdjęcie Newspaper headlines shown side on in a stack of daily newspapers, newspapers abstract formation closeup, Newspaper or magazine from tablet pc. 3d, Online payment oraz Credit card on a computer keyboard pochodzi z serwisu Shutterstock.