To najgłupszy rebranding Microsoftu od lat. Będziesz codziennie klikać w złą ikonę
Czy przyzwyczailiście się już Państwo do tego, że marki Microsoft Office już nie ma, bo zastąpiła ją marka Microsoft 365? To dobrze. Proszę się cieszyć tą krótką chwilą jasności i klarowności. Idzie coś, na co nawet trudno znaleźć stosowne określenie.
Nieco ponad 35 lat temu narodził się Microsoft Office, jeden z najważniejszych zestawów oprogramowania w historii IT. Przez te ponad trzy dekady, aż do dziś, oprogramowanie i usługi biurowe Microsoftu są wiodące na rynku, patrząc w zasadzie na każdy możliwy parametr - od udziałów rynkowych aż po recenzje samych klientów. W październiku 2010 r. zaczęto jednak nieco kombinować przy tej niezwykle znanej marce.
Zaczęło się od Microsoft Office 365, czyli odmiany Microsoft Office, która dziś jest już domyślnie oferowana. W przeciwieństwie do klasycznego Microsoft Office, opłacanego jednorazowo wysoką kwotą, Office 365 oferował relatywnie niewysoki miesięczny abonament, szerszy wybór aplikacji i usług oraz zawarte w cenie aktualizacje oprogramowania do nowych wersji. W kwietniu 2020 r. Office 365 zmienił nazwę na Microsoft 365.
Czytaj też:
Dosłownie kilka miesięcy temu nastąpiło symboliczne pożegnanie marki Office (choć ta jest wykorzystywana jeszcze do sprzedaży niszowej oferty klasycznych pakietów). Aplikacja Microsoft Office dla Windows – hub zapewniający dostęp do aplikacji i dokumentów użytkownika – zmieniła nazwę na Microsoft 365, zmieniając też swoją ikonę.
Trudno jednoznacznie wskazać powody rebrandingu tak dobrej i tak głęboko wrytej w pamięć klientów marki. Nie mamy jednak dostępu do speców od marketingu Microsoftu; musimy założyć, że nowa marka zapewni korzyść firmie. Sami też już powoli zaczynamy się przyzwyczajać do Microsoft 365, co sugerują oferty samych sklepów i resellerów – niegdyś pisali przy Microsoft 365 w nawiasie Microsoft Office, dziś już trudno znaleźć w ten sposób prezentowany produkt. Logo jest już ustalone, marka osiadła.
Ale to Microsoft, więc czas na chaos
Przez najbliższe miesiące, i być może lata, Microsoft ma się skupiać przede wszystkim na rozwoju sztucznej inteligencji i wykorzystującego ją oprogramowania i usług. Za sprawą sojuszu z OpenAI firma ma niemałą przewagę w tej dziedzinie nad konkurencją i zdecydowanie nie chce jej tracić. Jednym z mniej przyjemnych skutków ubocznych tego korporacyjnego pivotu jest wpychanie przez nią usług AI absolutnie wszędzie. W tym do Microsoft 365, za sprawą Copilot Pro (użytkownicy indywidualni) lub Microsoft 365 Copilot (klienci firmowi). Microsoft bardzo, bardzo, bardzo chce, by jego klienci jak najszybciej zaczęli się przyzwyczajać do Copilot AI i się od niego uzależniać. Presja jest tak ogromna, że firma zaczyna bawić się swoją najważniejszą marką. Microsoft 365 jest ewidentnie mniej ważny od Copilota.
Dlatego też, dość niespodziewanie (dla użytkowników postronnych, bo zmiany były już testowane w ramach programu M365 Insider), aplikacja Microsoft 365 została podmieniona na aplikację Microsoft 365 Copilot z ikoną niemal identyczną co Microsoft Copilot. Przy czym sama aplikacja pozostała absolutnie bez zmian; jej funkcjonalność w żaden sposób się nie zmieniła. Delikatnie tylko podretuszowano jej interfejs.
Efekt? Na dużym monitorze, na którym ikony są relatywnie małe, bardzo łatwo pomylić aplikację Office – znaczy się Microsoft 365, znaczy się Microsoft 365 Copilot – z Microsoft Copilot. Żeby było śmieszniej, ten bałagan już jest na etapie użytkowników indywidualnych. Klienci firmowi, poza aplikacją Microsoft 365 Copilot, mogą też korzystać z planu Microsoft 365 Copilot – pod tymi dwiema identycznymi nazwami kryją się dwie różne rzeczy.
Grupa Spider’s Web to mikroskopijny na międzynarodową skalę twór medialny, ziarnko piasku na internetowej plaży. Microsoft to potęga w branży IT i według miary kapitalizacji rynku jedna z największych i najbogatszych korporacji na świecie. Trudno nie czuć więc pokory przed sprzedawcami i marketingowcami tej firmy, którzy ewidentnie wiedzą, jak dotrzeć do klienta. Będę miał to na uwadze, próbując dotrzeć do moich dokumentów, zgadując, która ikona aktualnie do czego służy. Chwalić los, są jeszcze skróty klawiaturowe…