REKLAMA

Słuchałem muzyki na nowym walkmanie. Już wiem, że kasety nigdzie się nie wybierają

W 2024 r. moim ulubionym sprzętem był walkman – i to nie taki odkurzony, a wyprodukowany teraz. I chociaż otacza go woń nostalgii, to takie słuchanie muzyki ma znacznie więcej sensu niż się wydaje.

Słuchałem muzyki na nowym walkmanie. Już wiem, że kasety nigdzie się nie wybierają
REKLAMA

Kaset słucham już od dłuższego czasu. Wszystko zaczęło się od chęci posiadania nietypowego gadżetu, przyznaję. Właśnie na tym leciwym nośniku kupiłem album Komet „Paso fino”, który wyszedł 14 marca 2014 r. Przyciągnął mnie fakt, że była to limitowana edycja nagrana prosto z 24-bitowego mastera, a że dostawało się kupon z kodem do ściągnięcia piosenek, układ wydawał mi się idealny. Muzyki mogłem słuchać na telefonie czy puszczać z głośników, a na półce stanęło coś ciekawego.

REKLAMA

I tak to się zaczęło. Odkryłem mnóstwo niezależnych wydawnictw, które nową muzykę wypuszczały właśnie na kasetach. Trafiłem na końcówkę złotych czasów kasetowego odrodzenia, kiedy jeszcze targi małych wydawców odbywały się cyklicznie, a każde z nich były prawdziwym świętem. Zachwycało mnie, że premiery to były małe dzieła sztuki. Okładka płyty winylowej wygląda zjawiskowo, ale skoncentrowanie ładnej grafiki na znacznie mniejszej przestrzeni robi na mnie jeszcze większe wrażenie.

Kasety były piękne i tanie. Z targów wracałem z torbą pełną nowych albumów, wydając mniej, niż dzisiaj płaci się za jednego winyla. Na dodatek ze świadomością, że wykonanie każdego albumu to chałupnicza, artystyczna robota. Każda sztuka dosłownie jest wyjątkowa.

To gadżeciarskie podejście może być niesprawiedliwe, bo przecież powinno chodzić o muzykę. Moje pierwsze kasety odtwarzałem na starym, prostym radyjku z lat 90. i niedoskonałość płynąca z głośników była zaletą. Tym bardziej że wiele taśm było hałaśliwym, garażowym punkiem czy muzyką eksperymentalną, więc dodatkowe trzaski i szumy wzbogacały doświadczenie.

Stosunkowo niedawno stałem się właścicielem porządnego magnetofonu i odkryłem kasety na nowo. Zachwalany charakterystyczny, specyficzny, ciepły dźwięk trudno opisać, ale to wcale nie jest tak, że kasety brzmią źle i dlatego są fajne. To naprawdę dobrze brzmiący nośnik, któremu daleko od skojarzeń z lat 80. i 90., kiedy nagrywało się audycje byle jak, w domowych, kiepskich warunkach czy zgrywało pirackie taśmy.

Mając świadomość, że kasety nie grają źle, i tak byłem zaskoczony, jak dobrze radzi sobie z nimi FiiO CP13, czyli nowy walkman. Wiele zależy od samej taśmy. Polskie wydanie The Smiths – Singles musiało swoje przeżyć, bo niedoskonałości się wybijają. Niespodzianką były nowe wydania, w których na pierwszym planie wybrzmiewało charakterystyczne, kasetowe ciepłe brzmienie. Na początku razi brak basu, może chciałoby się czegoś więcej, ale można przyzwyczaić się do czegoś, co najlepiej określa chyba słowo: wytłumienie. Kojarzy się źle, ale w przypadku kasety ma swój urok.

 class="wp-image-5131565"

Nie będę jednak ukrywał, że przy FiiO CP13 obojętny byłem na sam wygląd urządzenia

Prosty, surowy design i tak przyciągał wzrok. Kiedy odpalałem kasetę to nie tylko po to, żeby posłuchać muzyki, ale też żeby wziąć do ręki walkmana, palcem wysunąć „szufladę”, schować taśmę, wcisnąć duże przyciski. Dużo banału kryje się słowie ponadczasowość, ale naprawdę zachwycałem się wizjonerstwem projektantów, które FiiO CP13 przypomniało. Siłą rzeczy próbowałem wyobrazić sobie, jaką rewolucję walkman musiał wywołać w czasach swojej świetności. Można było w niewielkim pudełeczku mieć ulubioną muzykę przy sobie. Odciąć się od nieprzyjemnego otoczenia w każdym momencie i zatopić w muzyce. Próbuję patrzeć na kasety przez pryzmat współczesności, ale rewolucyjność nośnika uderza też dzisiaj. Im dłużej o tym myślę, tym mniej postrzegam to jako wadę.

W publikacji „Gadżety popkultury. Społeczne życie przedmiotów” piszący o papierowych książkach prof. Wojciech Józef Burszta odnotowywał, że czytanie należy do „nielicznego grona praktyk opartych na wolno płynącym czasie, wymaga skupienia i wysiłku”. Podobnie jest jednak również ze słuchaniem, szczególnie w przypadku winyli czy kaset. Nie ograniczamy się po prostu do wciśnięcia przycisku „play” – w międzyczasie trzeba zmienić stronę, a to wszystko poprzedzone jest wyjęciem z opakowania i obracania go w rękach.

Jasne, słuchając możemy się krzątać, wykonywać inne czynności, dać się rozpraszać, ale muzyka wydawana na nośnikach i tak zmusza do wyrwania się od codzienności choćby na chwilę. Niech będzie to moment wyboru płyty czy kasety. Można zdać się na los i sięgnąć po pierwszą lepszą, ale w moim przypadku rzadko kiedy tak to wygląda. Nawet jeśli mam na coś ochotę, to podchodząc do regału wzrok zerka w stronę dawno nieodpalanej płyty, a dzięki temu wiem, co poleci później.

 class="wp-image-5131547"

Wzięcie do ręki staromodnego przedmiotu (który pozostanie staromodny, choćby nie wiem jak atrakcyjnie był wydany) jest wewnętrznym sygnałem, że wypiszemy się z biegu codzienności

– pisał Burszta, a opis ten pasuje doskonale zarówno do papierowych książek, jak i winyli czy kaset.

Samo to, jak układa się książki – przekonywał Burszta – może przypominać nam, że świat da się porządkować, „choćby nie wiem, jak był fikcjonalny”.

A skoro można ulec złudzeniu, że świat da się porządkować, to można snuć marzenia o tym, że da się go przewidzieć i zaplanować

Raz zabrałem walkmana na wyjazd i długo zastanawiałem się, które kasety włożyć do torby. Musiałem przewidywać, na co mogę mieć ochotę, wziąć pod uwagę wszelkie możliwe okoliczności. Kiedy już postawiłem na takie, a nie inne tytuły, to głupio było ich nie posłuchać w całości.

Trudno myśląc o kasetach nie zahaczać o tematy związane z nostalgią, historią i przeszłością. Nie da się pomijać znaczenia – tego, że kaseta wywołała przewrót podobny do internetu, kiedy nagle okazało się, że każdy może nagrywać, tworzyć, rejestrować, puszczać w obieg. Tylko to się nie zmieniło.

REKLAMA

W cytowanej wcześniej książce o gadżetach jest również rozdział poświęcony kasetom. Maciej Żakowski w momencie jej publikacji, w 2008 r., przewidywał, że taśma nie doczeka się podobnego losu co winyl. Kasety miała czekać „zasłużona emerytura”.

Paradoksalnie miał rację i jej nie miał. Kasety faktycznie nie stały się tak modne jak czarne płyty i raczej nie staną. Trudno jednak mówić o emeryturze, skoro nośnik przechwyciły nie tylko małe wydawnictwa, ale też te duże – nowe albumy również wychodzą w takiej formie. Kaseta po prostu żyje i najlepszym dowodem na to jest walkman FiiO CP13. Bierze wszystko, co najlepsze z tradycyjnego walkmana, ale nie po to, aby bawić się historyczną rekonstrukcję dawnych czasów, ale po to, żeby współcześnie cieszyć się z muzyki wydawanej w ten sposób. Z gadżeciarskim zacięciem, ale i charakterystycznym brzmieniem.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-02-20T06:01:00+01:00
Aktualizacja: 2025-02-19T22:02:24+01:00
Aktualizacja: 2025-02-19T20:29:33+01:00
Aktualizacja: 2025-02-19T17:55:30+01:00
Aktualizacja: 2025-02-19T17:40:55+01:00
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA