Ograłem Indiana Jones i Wielki Krąg. Twórcy muszą zwolnić swój dział marketingu
Kompletnie nie byłem na to przygotowany. Indiana Jones i Wielki Krąg na zwiastunach i zapowiedziach wygląda jak niezła gra akcji, ale nic więcej. Ot, takie 7/10, w sam raz do Game Passa. Tymczasem ogrywając wersję przedpremierową, miałem opad szczęki. Co za produkcja! Co za przygoda!
Na pokaz tytułu Indiana Jones i Wielki Krąg leciałem trochę jak za karę. Nadchodząca gra Bethesdy nie wzbudza bowiem takiego entuzjazmu jak Fallout, DOOM czy Starfield, co kompletnie mnie nie dziwi. Materiały reklamowe sugeruję bowiem niezłą grę akcji, takie 7/10, w sam raz na Game Passa. Ot, kolejna produkcja z przesadnie rozdętym budżetem, o której zapomnimy szybko po premierze, w natłoku głośniejszych debiutów.
No więc siadam do stanowiska testowego i… opada mi szczęka. Indiana Jones i Wielki Krąg robi niesamowite pierwsze wrażenie.
Boże, ta grafika! Przygodę rozpocząłem w Marshall College, gdzie Indiana próbuje powstrzymać tajemniczego włamywacza. Przemierzając korytarze uniwersytetu w butach Harrisona Forda, bardzo szybko przeistoczyłem się z profesora archeologii w turystę. Eksponaty zgromadzone w murach uczelni były bowiem tak pięknie i drobiazgowo wykonane, że po prostu nie dało się przechodzić obok nich obojętnie.
Podziwiając wytwory kultury z dawnych czasów, jednocześnie doceniałem dbałość o detale samych producentów gry. Dosyć napisać, że oglądając gablotę pod konkretnym kątem, światło księżyca odbijające się od szyb pokazuje sposób ich wycierania przez sprzątaczy, z nieregularną pracą ścierki. PO PROSTU SZOK. Indiana Jones i Wielki Krąg ugina się od takich detali. W tej grze każdy skrawek wirtualnej przestrzeni jest maksymalnie zagospodarowany, przez co gra wygląda fenomenalnie.
Zjawiskowo piękne są także modele postaci. W ich oczach tlą się iskierki życia, podsycane wiarygodną mimiką. Świetnie wypada zwłaszcza towarzysząca Indianie dziennikarka. Tak autentyczna i przekonująca, że może złapać za serce niejednego gracza. Paradoksalnie, na tym tle odczuwalnie gorzej wypada sam Indiana. Chociaż bez problemu widzimy w nim Harrisona Forda, facjata głównego bohatera jest obciążona dozą nienaturalności.
I teraz tak: Indiana Jones i Wielki Krąg to nie jest gra akcji. Od ciebie zależy jak będzie tu wyglądać rozgrywka.
Chcesz chwycić za rewolwer albo karabin i rozpocząć strzelaninę z nazistami? Żaden problem. Pamiętaj tylko, że gra jest do bólu sprawiedliwa, dla obu stron. Posyłasz Niemców do piachu jednym celnym strzałem w głowę (no, chyba że noszą hełmy), ale oni dokładnie to samo robią z tobą. Podczas sesji testowej udało mi się skasować cały oddział hitlerowców, ale wcześniej dwa razy sam zginąłem. Bardzo podoba mi się takie podejście. „Chcesz grać jak Rambo? Próbuj, ale nie będzie taryfy ulgowej”.
Sprawiedliwe podejście dotyczy nie tylko wytrzymałości gracza i przeciwników, ale także wyposażenia. Indiana korzysta z rewolweru, ale nie nosi przy sobie kilku paczek z nabojami. Jeśli wystrzelasz to co masz w komorze, pojawia się problem. Na szczęście nic nie stoi na przeszkodzie, aby podnieść broń przeciwnika. Ta jednak także ma zazwyczaj raptem kilka naboi. W sytuacjach krytycznych możemy używać rewolweru jako broni obuchowej, ale łatwo w ten sposób uszkodzić pistolet. Musimy go potem naprawić w specjalnym punkcie. Dobry pomysł, nadający rozgrywce realizmu.
Ze względu na limitowaną amunicję, wiele starć jest kontaktowych i bezpośrednich. Indiana Jones boksuje się z Niemcami, wytrąca im biczem bronie z dłoni, a także korzysta z elementów otoczenia takich jak butelki, pałki czy łopaty. Starcia okazują się zaskakująco przyjemne, zwłaszcza gdy łączymy bicz, przedmioty otoczenia oraz własne pięści w sekwencje. Robi się wtedy całkiem filmowo.
Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by Indiana Jones i Wielki Krąg przechodzić po cichu. Czasem wręcz wypada.
Tutaj gra niestety nie bryluje i to w zasadzie mój główny zarzut po kilku godzinach z przedpremierową wersją programu. Wrogowie są z jednej strony głupi i niedowidzący, ale z drugiej algorytmy grają na ich korzyść, co prowadzi do komicznych sytuacji. Przykładowo, przeciskając się przez egipskie stragany, odwróceni do nas plecami naziści od razu słyszą Jonesa, chociaż dookoła jest pełno ludzi. To nie powinno tak działać, amatorski błąd.
Podczas moich testów najlepiej bawiłem się, rozpoczynając zadanie po cichu, ale później wszczynając jatkę. Czyli jak w filmach, gdzie Indiana uwielbia wpadać w tarapaty. Najpierw dyskretnie eliminuję kilku przeciwników. Potem zostaję zauważony i toczę starcia na pięści oraz broń białą. Następnie posyłam kilka kul, uciekając ze zrabowanym złotem. W takiej kombinacji Indiana Jones i Wielki Krąg smakuje najlepiej. Nie ma się co obrażać na podniesienie alarmu. To nie koniec zabawy. Właściwie, to jej początek!
Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie, że Indiana Jones i Wielki Krąg oferuje kilka otwartych, nieliniowych obszarów.
Podczas testu mogłem zwiedzać obszary wokół egipskich piramid, chłonąc masę detali oraz smaczków. Podobnie jak w serii Uncharted, także tutaj możemy poczuć się jak turysta w egzotycznym miejscu, poznający lokalną kulturową specyfikę. Spacer po targowisku jest przyjemny sam w sobie. Szkoda tylko, że nie mogłem wyruszyć na głęboką pustynię, niczym w Assassin’s Creed Origins. Otwarte tereny są bowiem stosunkowo małe.
Nie brakuje natomiast w nich wyzwań, sekretów oraz misji pobocznych. Trochę jak opcjonalne grobowce do przejścia w Tomb Raiderze, ale ściślej związane z postaciami niezależnymi. Przykładowo, pewne podziemia były dla Indiany tak ciemne, że nie widać było kąsających nas skorpionów. Po kupieniu na bazarze zapalniczki zyskaliśmy możliwość przeganiania pajęczaków, uciekających od światła. Z kolei na końcu podziemi znajdowała się waluta oraz książka dodająca punkty umiejętności.
Opcjonalne wyzwania otwartego świata przekładają się na więcej forsy, lepsze umiejętności oraz nowe gadżety. Dodatkowa aktywność świetnie łączy się z ciekawską naturą głównego bohatera. Przez to nie mamy poczucia, że skupiamy się na jakiś pierdołach (ekhem, Gwint) podczas gdy świat czeka na ratunek. Przeciwnie, zadania poboczne świetnie zazębiają się z głównym wątkiem fabularnym. Jedno napędza drugie, dobrze to działa.
Nie sposób nie napisać o zagadkach. Są niezłe, ale boli mnie pewna skostniała liniowość.
Spodobało mi się, że rozwiązując jedną z łamigłówek, musiałem wyjąć smartfon i zaczerpnąć wiedzy z prawdziwego świata. Szybko się doedukowałem, a zdobyta wiedza pomogła znaleźć rozwiązanie. W Indiana Jones i Wielki Krąg producenci nie mają graczy za idiotów, dlatego cały system podpowiedzi został schowany w aparacie Indiego, z którego wcale nie musimy korzystać. Wręcz nie wypada, bo zatrzymanie się na moment i pogłówkowanie to ciekawa odskocznia od walk.
Szkoda tylko, że łamigłówki zawsze rozwiązuje się w jeden, zdefiniowany przez twórców sposób. Nie zdarzyło mi się znaleźć alternatywnej drogi do grobowca czy skarbca. Szkoda, bo czasem aż chciałoby się użyć bicza, dynamitu albo brutalnej siły. Zwłaszcza gdy przeszkodą nie do obejścia okazują się spróchniałe drewniane drzwi. Swoboda i kreatywność jest premiowana na powierzchni, ale już nie w podziemnych tunelach pełnych skarbów.
Bethesda powinna zwolnić ekipę odpowiedzialną za marketing gry Indiana Jones i Wielki Krąg. Robią temu tytułowi krzywdę.
Gra jest radykalnie lepsza, piękniejsza i bardziej złożona niż wynika to z materiałów reklamowych. Żaden zwiastun nie pokazuje tego, jak świetna oraz dopracowana jest to produkcja. Walka, eksploracja, dialogi - wszystko stoi tutaj na tak wysokim poziomie, że czuję wręcz frustrację. Jestem zły na to jak niesprawiedliwie przedstawiana jest ta gra. Dopiero testując ją za zamkniętymi drzwiami, uderzyło mnie, ile miłości i zaangażowania wlali w nią twórcy Wolfensteina.
Co najlepiej rokuje:
- Cudowna grafika i taka dbałość o detale, że to aż niezdrowe
- Rewelacyjne modele postaci, świetna mimika i niezłe dialogi
- Obszary o otwartej strukturze z zadaniami i sekretami
- Zaskakująco przyjemna walka kontaktowa, na pięści i przedmioty
- Sprawiedliwe podejście do broni: wróg ginie od kulki, ty też
- Twórcy nie mają graczy za idiotów, zagadki są na poziomie
- Gra jest radykalnie lepsza niż wynika to ze zwiastunów
Co powinno zostać poprawione:
- Marketing! Gra jest cudowna, zwiastuny tego nie oddają
- Przeciwnicy to głównie idioci
- Linearne podziemia oraz grobowce
- Cyfrowy Harrison Ford ma w sobie coś nienaturalnego
- Ograniczenia open world: nietykalność NPC, niewidzialne ściany
Indiana Jones i Wielki Krąg nie jest kolejną produkcją 7/10 tworzońą pod Game Passa. To nieoczekiwany kandydat na grę roku, przynajmniej w kategorii akcja i przygoda. Mamy do czynienia z absolutną perełką. Niezwykle filmową grą jakich powstaje coraz mniej, idealną na jesienne oraz zimowe wieczory przed konsolą.
Nadchodzący Indiana to sztosiwo, musieli odciągać mnie od stanowiska testowego siłą.