REKLAMA

Recenzja Warhammer 40,000: Space Marine 2 - najlepsza gra w uniwersum od 20 lat

W większości gier im bliżej napisów końcowych, tym gorszy jest poziom kolejnych misji. Space Marine 2 idzie pod prąd temu trendowi, nieustannie dbając o wysoką jakość, a także regularnie serwując nowe elementy rozgrywki. Te starania się opłaciły, dostaliśmy bowiem najlepszą grę w świecie WH40K od dwóch dekad.

Recenzja Warhammer 40,000: Space Marine 2 - najlepsza gra w uniwersum od 20 lat
REKLAMA

Mało jest gier, w których włączam tryb fotograficzny tak często jak w Warhammer 40,000: Space Marine 2. To zasługa niesamowitych panoram, wypełnionych setkami wrogów oraz sojuszniczych żołnierzy, jednocześnie widocznych na ekranie. Produkcja akcji jest pełna kadrów na miarę Total Wara, pokazujących wojnę totalną, ze ścierającą się piechotą, czołgami i rojami kosmicznych bestii.

REKLAMA

Gracz zakuty w zbudzającą respekt zbroję jest wrzucany w sam środek tego technologicznego cudu, renderującego dziesiątki walczących ze sobą jednostek. Dzierżąc wielki miecz, potężny karabin oraz awaryjny pistolet, służymy Imperatorowi jako tarcza ludzkości. Tnąc na lewo i prawo, przycinamy szeregi zdrajców Chaosu oraz roju Tyranidów. Krew tryska aż miło, brudząc strzępy scenariusza traktującego o wielkiej zdradzie w szeregach zaufanych kompanów.

Warhammer 40,000: Space Marine 2 łączy strzelaniny z walką w zwarciu. To jak dziecko Gears of War i Dynasty Warriors.

Gdy dziesiątki tyranidów szarżują na gracza, ten odruchowo chwyta za karabin i pocisk za pociskiem robi z nich sito. Rój jest jednak zbyt liczny. W miejsce każdego odstrzelonego xenosa pojawia się dwóch kolejnych. Fala wrogów jest coraz bliżej, a amunicji w magazynku coraz mniej. Sytuacja wygląda naprawdę źle… dla zwykłych żołnierzy Imperium. Ultramarine zamienia jednak karabin na miecz wspomagany, biorąc na siebie uderzenie roju. Rozgrywka zamienia się w namiastkę Dynasty Warriors, a gracz tnie i paruje pośród morza kłów.

Konieczność nieustannego przechodzenia z walki dystansowej do starć w zwarciu świetnie różnicuje rozgrywkę. W Gears of War dla Xboksa 360 rozcinanie przeciwników było tylko okazyjnym dodatkiem, przez większość czasu chowaliśmy się za osłonami i strzelaliśmy na duże odległości. W Space Marine 2 te proporcje są znacznie bardziej wyrównane. Przez to rozgrywka staje się mniej taktyczna niż w Gearsach, ale za to bardziej zróżnicowana i dynamiczna.

Walki pożerają większość czasu spędzonego z Warhammer 40,000: Space Marine 2, dlatego tak ważne jest, by stały na odpowiednim poziomie. Nie ma w nich co prawda przebłysku geniuszu na miarę nowych przygód Kratosa w God of War ani dopieszczonych detali jak w Elden Ringu, ale starcia nie nudzą, dają satysfakcję, a czasem stanowią przyjemne wyzwanie. To mieszanka headshotów, parowań, kontr i prostych combo, która nie wyróżnia się niczym wyjątkowym, ale nieustannie trzyma przed ekranem. Piąty, pięćdziesiąty i pięćsetny powalony wróg wciąż daje satysfakcję.

Kiedy akurat nie przedzieramy się przez tabuny wrogów, doceniamy widoki. Space Marine 2 to piękna gra pełna niesamowitych kadrów.

Każdy z trzech grywalnych światów powala widokami, architekturą oraz skalą. Przepiękne gotyckie budowle ludzkiego imperium ciekawie kontrastują z biomasą tyranidów oraz plugawą magią chaosu. Zdarzało się, że przechodząc kampanię musiałem przystanąć, zachwycony konkretną rzeźbą, ołtarzem czy całym budynkiem. Tutaj po raz kolejny przydatny był tryb fotograficzny, pozwalający podejrzeć obiekty z bliska, bez przeszkadzającego interfejsu. Wtedy też gracz dostrzega wiele niepokojących detali, jak np. ludzkie szczątki między kablami serwerowni, skrzętnie schowane przez drobiazgowego level designera.

Otwarcie przyznaję: nie znam się na uniwersum Warhammera 40,000. Moja wiedza pochodzi wyłącznie z gier, w tym z pierwszego Space Marine oraz strategicznej serii Dawn of War. Milo tej niewiedzy (a może właśnie przez nią) z olbrzymią fascynacją przyglądam się jak Imperium ludzi łączy biologiczną tkankę z technologią, tworząc kreatury na miarę gruntów z serii Quake. To dla mnie bardzo nietypowa perspektywa, mieć takie kreatury po własnej stronie. Klimat zielonych komputerowych interfejsów, ciężkiego sprzętu, kultu maszyn… absolutnie niesamowita sprawa. Warhammer 40,000: Space Marine 2 jest niezwykle artystyczną produkcją.

Co świetne, pełen detali świat nie jest jak wizyta w muzeum. Space Marine 2 to produkcja korytarzowa, ale sporo elementów otoczenia nadaje się do zniszczenia. Kościelne ławy, duże pomniki, bogato zrobione filary - wszystko zamienia się w gruz i pył podczas intensywnych starć, pompując w rozgrywkę jeszcze więcej efektowności. Nie wiem jakim cudem moje PS5 to wytrzymuje, ale tryb wydajności przez większość czasu trzyma 60 fps. Zjazdów płynności nie jest wiele, lecz kiedy się już zdarzą, potrafią potężnie szarpnąć za ekran.

Innym kapitalnym elementem Warhammera 40,000: Space Marine 2 jest… koniec przygody.

Finał kampanii fabularnej nie oznacza bowiem końca przygody z grą. Przeciwnie! Znając główną oś narracji, możemy rozegrać misje dodatkowe bez obawy przed spoilerami, wcielając się w innych ultramarines. Widzimy wtedy co działo się na kosmicznym froncie w pozostałych miejscach. Takie misje udowadniają, że nie tylko główny bohater Titus jest kocurem jakich mało. Pozostali marines także dokonują heroicznych czynów, dzięki czemu nie bez przyczyny mówi się, że po zdradzie Horusa to właśnie na ich barkach utrzymuje się całe ludzkie imperium.

Poza unikalnymi misjami pobocznymi,Space Marine 2 oferuje rozbudowany moduł PvP, którego… niestety nie miałem okazji przetestować w wersji przedpremierowej. Mogłem współpracować wyłącznie z botami, trudno więc oszacować na ile tryb PvP ma potencjał na zdobycie serc graczy. Dla mnie to bardziej dodatek, chociaż przyjemnie rozbudowany, z trzema trybami rozgrywki oraz masą kosmetycznych przedmiotów do zdobycia i odblokowania.

Kapitalną możliwością jest przejęcie całej kampanii w trybie kooperacji, z dwoma znajomymi. Najlepiej na wyższym poziomie trudności, wymagającym znacznie lepszego opanowania sekwencji combo oraz zależności i specyfiki konkretnych broni. W co-opie możemy rozegrać także dodatkowe misje poboczne. Space Marine 2 zdecydowanie dowozi pod względem zawartości oraz zróżnicowania trybów.

Warhammer 40,000: Space Marine 2_20240901192456

Szkoda tylko, że twórcy grają bardzo zachowawczo w obszarze rozwoju postaci oraz eksploracji. Po czasie to boli.

Warhammer 40,000: Space Marine 2 na pewnych płaszczyznach pozostawia ssący w brzuchu niedosyt. Boli mnie zwłaszcza brak większej liczby skarbów do zebrania. Te kilkanaście plików danych to za mało, by skutecznie nagrodzić dociekliwych graczy, zaglądających w każdy ciemny kąt. Wiele bym też dał za system ulepszeń ekwipunku i pancerza, np. w stylu The Last of Us, odblokowujący nowe możliwości i dodatkowe gadżety w arsenale. Brakuje jakiegokolwiek rozwoju dla głównego bohatera oraz jego kompanów.

Nie mogę też napisać niczego hurraoptymistycznego o walkach z bossami. Te po prostu są, pod względem mechaniki i filozofii kojarząc się z czasami PlayStation 2. Duży czerwony pasek życia, nieustanne trzymanie za spust, unik od czasu do czasu - zabrakło kreatywności. Żaden z pojedynków nie zapada w pamięci na dłużej. Co jeszcze gorsze, to właśnie podczas starć z bossami gra ma największe problemy by zachować stabilne 60 klatek na konsoli.

 class="wp-image-4874351" width="840"

Pierwszy Space Marine był po prostu niezły. Space Marine 2 wnosi serię do topu trzecioosobowych gier akcji.

Wciąż nie jest to loża VIP w której siedzi najnowszy God of War, kultowe Gears of War 2 czy zaskakująco mroczne Spec Ops The Line. Chociaż poziom niżej, Space Marine 2 wprowadza serię do nowej ligi, w której uniwersum Warhammera 40,000 ostatni raz grało w 2004 roku, wraz z premierą pierwszego Dawn of War. Po dwóch dekadach kosmiczni marines powracają w blasku i chwale, odnajdując się w kompletnie innym gatunku.

Grając w Space Marine 2 czuć, że projekt z logo Warhammera 40,000 W KOŃCU otrzymał należy budżet i odpowiedni czas na produkcję. Powstała masa gier na licencji WK40K, ale większość z nich o dyskusyjnej jakości. Testowana produkcja pięknie się tutaj wyróżnia, na trzech płaszczyznach. Po pierwsze zachwyca widokami. Po drugie, świetnie łączy walkę w zwarciu i wymianę ognia. Po trzecie, imponuje technologicznie, szokując liczbą jednostek jednocześnie wyświetlanych na ekranie.

Największe zalety:

  • Najlepsza gra Warhammera 40,000 od 2004 roku i Dawn of War
  • Niesamowite kadry i ujęcia. Imponująca architektura
  • Dziesiątki i setki przeciwników widocznych na ekranie...
  • ... w 60 klatkach na sekundę na konsolach!
  • Przyjemna hybryda walki dystansowej i bezpośredniej
  • Kampania co-op dla 3 osób, tryb PvP na dokładkę
  • Misje poboczne innych postaci to bardzo dobry dodatek
  • Więcej niż jedna frakcja przeciwników

Największe wady:

  • Brakuje systemu rozwoju i progresu w kampanii
  • Za mało znajdziek, sekretów i skarbów
  • Czasami mocne spadki wydajności, zwłaszcza przy bossach
  • Przewidywalna, mocno banalna opowieść
REKLAMA

Ocena recenzenta: 8/10

Radujcie się bracia i siostry w służbie Imperatora, otrzymujemy bardzo solidną produkcję akcji. Krwawą, mroczną, klimatyczną i momentami całkiem wymagającą. Warhammer 40,000: Space Marine 2 to przyjemne zaskoczenie, doskonale pokazujące jak gigantyczny potencjał drzemie w tym uniwersum. Jeśli ktoś czuje głód nowego Gears of War, jest to dla niego pozycja obowiązkowa.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA