REKLAMA

Polska szkoła już zrezygnowała ze smartfonów. Dyrektorka mówi, co wreszcie usłyszała

Szkoła podstawowa we Wrocławiu nie czekała na ogólnopolskie przepisy i wzorem wielu państw europejskich zakazała smartfonów w szkole. Efekt dało się usłyszeć na korytarzach.

smartfony
REKLAMA

Szkoła Podstawowa numer 113 we Wrocławiu wprowadziła 1 kwietnia dla uczniów zakaz używania smartfonów – informują Fakty TVN. Obowiązuje również na przerwach.

REKLAMA

Smartfon ucznia musi pozostać w plecaku

Władze szkoły podstawowej nr 113 we Wrocławiu zaznaczają, że z telefonów można korzystać na lekcji w celach edukacyjnych, jeśli pozwoli na to nauczyciel. I to jest coś, co warto podkreślić. Nie jestem zwolennikiem zakazu smartfonów w szkołach, bo pomija się bardzo ważny aspekt: dziś wiedza jest dosłownie na wyciągnięcie ręki i zamiast od niej uciekać, lepiej nauczyć się, jak wykorzystywać fakty czekające w internecie. Dobrze, że wrocławska podstawówka nie jest aż tak radykalna.

Można też zadzwonić np. do opiekunów, ale najpierw trzeba poinformować nauczyciela. Furtki do skorzystania z urządzenia więc są, ale ogólnie telefon jest w szkole na cenzurowanym. Efekt? Marta Hołub, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 113 we Wrocławiu, relacjonuje, że po wprowadzeniu zakazu wreszcie w korytarzach ponownie dało się usłyszeć... hałas.

[Wcześniej] podczas przerwy szkoła tak jakby zamierała. Wszyscy siedzieli, podpierali ściany, zaglądali do tych telefonów, no i generalnie grali, głównie grali

– komentuje dyrektorka.

Zanim doszło do zakazu próbowano bardziej łagodnych przepisów

Uczniowie mogli korzystać ze smartfonów na jednej przerwie. Tyle że moment dopuszczenia do urządzenia odbijał się na następnej lekcji. Nauczyciele zauważali, że gdy w trakcie odpoczynku dzieci w końcu sięgały po telefon, były później rozkojarzone, myślały o przerwanej grze.

Martyna Borecka, pedagog w szkole, podkreśla z kolei, że wielu młodych ludzi nie miało poza telefonem innego pomysłu na spędzanie wolnego czasu. „Ostatnio miałam tutaj ucznia, który mnie spytał, czy mogę mu poradzić, co może robić w wolnym czasie, kiedy nie można sięgać po telefon” – relacjonowała pedagożka w rozmowie z Faktami TVN.

Zadbaj o bezpieczeństwo nieletnich w Internecie. Czytaj:

Big techy powinny zapłacić za to, że uzależniły dzieci od sieci

To niedawny apel Rafała Górskiego, prezesa Instytutu Spraw Obywatelskich. Organizacja od dawna postuluje, aby wprowadzić zakaz korzystania z telefonów we wszystkich polskich szkołach. Teraz ISO zaapelowało o utworzenie "cyfrowego funduszu korkowego".

Od lat prowadzimy kampanię "Ratuj dzieci przed telefonami", gdyż obserwujemy, że dramatycznie przybywa dzieci uzależnionych od smartfonów, tak samo zresztą, jak uzależnionych od nich jest coraz więcej dorosłych, którzy potem sami "wpuszczają" swoje potomstwo w nałóg. Bardzo niepokojące jest także to, że wszyscy oni mają ogromne trudności w uzyskaniu pomocy w sytuacji, kiedy to uzależnienie zaczyna przeszkadzać im w życiu - nie tylko trudno o dobrych terapeutów, ale normalnemu człowiekowi brakuje po prostu pieniędzy na kosztowną terapię

– wyjaśnił Górski w rozmowie z PAP.

Efekt uzależnienia widać po uczniach wrocławskiej podstawówki, którzy nie wiedzieli, co mają robić na przerwie, jeśli mogły nie siedzieć przed ekranem.

Dlatego ruch władz szkoły wydaje się dobrym rozwiązaniem. Pytanie jednak, co dalej: co dzieje się z uczniami, gdy wychodzą poza teren szkoły? Czy w czasie wolnym mają lepszą alternatywę? Statystyki pokazują, że niekoniecznie. W raporcie Nastolatki 3.0 podkreślono, że młodzież potrafi przebywać w sieci w czasie wolnym średnio 5 godzin i 36 minut dziennie. I mowa była o czasie wolnym.

Można uznać, że w takim razie dobrze, że chociaż szkoła jest wolna od telefonów i internetu – i ten argument przyjmuję. Problem jest jednak znacznie szerszy. Jeśli poza szkołą młody człowiek nie ma innego wyboru, a jego opiekunowie sami sięgają po telefon, to i tak wpada w pułapkę. W szkole zaś myśli o czasie, w którym znowu będzie mógł korzystać z urządzenia. Pozornie problem jest rozwiązany – na przerwie dzieci dokazują – ale tak naprawdę jedynie zmiotło się go pod dywan.

Właśnie dlatego z pomysłów ISO bardziej przemawia do mnie pociągnięcie do odpowiedzialności wielkie firmy niż sam zakaz korzystania ze smartfonów w szkołach. Potrzebujemy znacznie szerszej dyskusji i poszukania źródeł problemu. Owszem, jedną z przyczyn na pewno jest sama polityka właścicieli mediów społecznościowych, którym zależy na tym, aby nie odrywać się od ekranu.

Na brak alternatywy zwrócił uwagę Tomasz Markiewka:

Być może Haidt [autor książki o wpływie smartfonów i mediów społecznościowych na dzieci – dop. red.] ma rację, że trzeba ograniczyć dzieciakom dostęp do smartfonów i mediów społecznościowych. Ale co jeśli jakiś dzieciak mieszka w miasteczku, gdzie nie ma kin, nie ma darmowych miejsc do wspólnych gier i zabaw, nie ma infrastruktury kulturalnej i nie ma wygodnych połączeń autobusowych i kolejowych do miejsc, gdzie takie rzeczy są? Nie mówiąc już o tym, że nie ma w szkole poradni psychologicznej. Czy takie dziecko będzie dorastało w lepszych warunkach? Mam wątpliwości.

- napisał publicysta na swoim facebookowym profilu.
REKLAMA

Jeżeli chcemy lepszej przyszłości dla dzieci, potrzebujemy szerszego spojrzenia. Na dodatek wielu dorosłych musi uderzyć się w pierś i zastanowić się, czy to nie oni zaszczepili w swoich pociechach myśli, że czas wolny oznacza gapienie się w telefon.

zdjęcie główne: Vladimir Tretyakov / Shutterstock.com

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA