REKLAMA

Jaką aplikację na trenażer wybrać? Sprawdziłem (prawie) wszystkie i wybrałem najlepsze

Za oknem niestety wciąż zimno, wieje i pada, więc większość rowerzystów prawdopodobnie zamiast planować „gdzie dzisiaj pojadę” zadaje sobie pytanie „jaką aplikacją na trenażer wybrać”. Postanowiłem tej zimy sprawdzić większość najpopularniejszych aplikacji i wybrać najlepsze.

25.01.2024 05.10
Jaką aplikację na trenażer wybrać? Sprawdziłem (prawie) wszystkie i wybrałem najlepsze
REKLAMA

Tak naprawdę to stworzenie tego zestawienia zajęło dużo więcej czasu, bo z większości tych aplikacji korzystałem - częściej lub rzadziej - i w poprzednich sezonach, ale w tym postanowiłem odświeżyć wiedzę i zebrać to wszystko w jednym miejscu, w wydaniu oczywiście w pełni subiektywnym.

REKLAMA

Drobna uwaga: niemożliwe jest testowanie wszystkich aplikacji odpowiednio długo jednocześnie (albo możliwe, ale nie mam tyle czasu), więc istnieje szansa, że niektóre rzeczy zostały już zmienione albo poprawione. Dlatego jeśli ktoś jest stałym użytkownikiem danej aplikacji i nie zgadza się z osądem - komentarze są wasze.

Postanowiłem przy tym nie sprowadzać tego tekstu do rozbudowanej recenzji każdej z aplikacji, a raczej tego, co w niej najlepsze - albo tego, która aplikacja nada się najlepiej do jakiego celu.

Platforma testowa - Tacx Neo 2T i Elite Suito. Oraz oczywiście ja i mój rower.

To do dzieła:

(Tak, nie chciało mi się robić własnych zrzutów ekranu).

Do treningu: TrainerRoad

Zero przyjemności, zero doznań estetycznych, wrażenie jazdy po komórkach w Excelu. Jeśli to was nie odstrasza, to dobrze, bo TrainerRoad to jedno z najlepszych narzędzi do tego, żeby przez zimę zrobić formę i na wiosnę nie wchodzić na goło. Absolutnie nic nie stoi też na przeszkodzie, żeby z TR korzystać cały rok, wynosząc treningi na komputery rowerowe i realizując zadania w terenie.

Największe zalety? Adaptacyjne plany treningowe - nawet jeśli ktoś nie wierzy w adaptacyjność algorytmów, to TR zapewnia jedne z największych możliwości personalizacji naszego kalendarza. Mamy trochę więcej czasu na trening? Kilka kliknięć i gotowe. Mamy trochę mniej czasu? Też coś się poradzi. Ten trening pominęliśmy, ten przesunęliśmy zamiast innego - algorytm wszystko uwzględni. Oczywiście nie jest nieomylny, ale i tak przyjemnie się z tym pracuje - nawet jeśli nie zastąpi prawdziwego trenera.

Wady? Brak darmowej wersji próbnej, tanio nie jest, no i jest przeraźliwie nudno, bo nic się nie dzieje, żaden krajobraz się nie przesuwa, nikt się z nami nie ściga.

Dla mnie to akurat nie wada - słuchawki na uszy i jazda, aczkolwiek przyznaję, że do spokojniejszych, enduransowych przejazdów, wybieram często inne aplikacje.

Cena: 20 euro za miesiąc

Darmowa wersja testowa: nie

Opinia w skrócie: jeśli ma być do treningu - dalej nie ma co szukać.

Drugie miejsce: Wahoo Systm

Pomijając standardowe zjadanie literek w nazwie - jedna z lepiej wyglądających aplikacji treningowych, do tego obiecująca jeden z najbardziej rozbudowanych systemów oceny zdolności trenującego, a co za tym teoretycznie idzie - dużo lepiej dopasowany trening.

Czy faktycznie wszystko tu jest lepsze? Co do efektów treningu trudno mi się niestety wypowiedzieć (za krótko), ale użytkownicy Wahoo (jeśli planują kontynuować trening na dworze) albo i nawet wszyscy inni (jeśli zostają przy treningu na trenażerze) mogą dać temu systemowi (he-he) szansę, tym bardziej, że "umilacze" treningu wychodzą tutaj dość wyraźnie poza surową jazdę w excelowym stylu.

Trenażer Wahoo nie jest wymagany, bawiłem się na... Elite Suito.

Cena: 15 euro za miesiąc

Darmowa wersja testowa: tak

Opinia w skrócie: można dać szansę zamiast TrainerRoadowi. Ale i tak wybrałbym TR (zresztą tak zrobiłem).

Najlepsze wideo: Tacx Training

Uwaga: aplikacja Tacx działa tylko z trenażerami Tacx.

Na wstępie może napiszę - nie jestem fanem treningów z aplikacji Tacx, głównie dlatego, że są zdecydowanie w tyle pod względem tego, co Garmin powinien być w stanie zaoferować. Ot, wypluwa dość sensowny plan, ale żeby cokolwiek w nim samemu pozmieniać, to tak średnio.

Tacx Training jest natomiast jednym z moich podstawowych wyborów, kiedy chcę udawać, że wcale nie jestem w salonie w domu, tylko zwiedzam przeróżne zakątki świata. Tak, to udawanie, ale przyznaję Tacxowi, że jeśli chodzi o jakość nagrań wideo i ich imersyjność, to trudno mi znaleźć dla tej pozycji rywala. Dodatkowo - jak łatwo się domyślić - Tacx Training świetnie współpracuje z trenażerami Tacx, jeśli chodzi o symulację nawierzchni. Głupie, ale cieszy, więc nie jest głupie. Do tego baza tras jest naprawdę spora i zróżnicowana, a wszystko jest połączone często w całe serie, więc jest jakaś dodatkowa motywacja do jazdy.

Czytaj też:

Jednego natomiast Tacx Training nie jestem w stanie wybaczyć - podstawowa płatna wersja aplikacji przewiduje wideo w maksymalnej rozdzielczości... 720p. Serio, w 2024 r.? Apeluję o natychmiastowe zaniechanie tego niecnego postępowania.

Z drugiej strony - z jakiegoś powodu w Tacx Training, nawet na tym 720p, moje przejazdy w Z2 są faktycznie w Z2. W innych aplikacjach „z wideo” albo „z grafiką” przeważnie nie jestem w stanie się wkręcić i nagle wychodzi np. 90% czasu jazdy w Z1.

Cena: 10/14 euro (720/1080p) w planie miesięcznym

Darmowa wersja testowa: tak

Opinia w skrócie: najładniejsze widoczki, ale wymaga trenażera Tacx.

Drugie miejsce: Rouvy

Mógłbym dać na pierwsze miejsce, biorąc pod uwagę fakt, że nagrania w Rouvy też są naprawdę fajne (a i sama baza jest duża), na mapie pojawiają się awatary nasze i innych graczy, a do tego aplikacja współpracuje z trenażerami innych firm, obsługiwana jest integracja z segmentami Stravy i teoretycznie wszystko jest jak trzeba, ale...

... nie wiem dlaczego, przez cały okres użytkowania Rouvy miałem wrażenie, że ta aplikacja momentami ledwo zipie. Aplikacja w wersji na smartfony jest za to tak ekstremalnie nieprzygotowana do obsługi nawet na 6,7”, że zostaje nam tablet albo inne Apple TV. Nie jestem też jakoś przesadnie przekonany do oferty treningowej, ale jeśli ktoś chce po prostu pojeździć, ma być ładnie i zróżnicowanie, a do tego nie ma - niestety - trenażera Tacx, to Rouvy będzie naprawdę dobrym wyborem. Do tego tu i tam latają kody zniżkowe, więc może być atrakcyjniej cenowo.

Cena: 15 euro za miesiąc, ale za 20 euro można mieć plan na dwie osoby, a za 33 euro - na 5 osób

Darmowa wersja testowa: tak

Opinia w skrócie: jeśli potrzebujemy widoczków, ale nie mamy trenażera Tacx - tędy droga.

Za darmo to uczciwa cena: myWoosh

Nagłówek jest trochę nieuczciwy, bo myWoosh spokojnie może dostać też tytuł najlepiej wyglądającej aplikacji do wirtualnej jazdy na rowerze. Prawie wszystko jest tutaj lepsze i ładniejsze od konkurencji, zaczynając od UI w menu, a kończąc na animacji rowerzysty czy samym świecie. Żeby jednak nie było tylko słodzenia - miejscami jest nierówno, a miejscami za bardzo. Przykładowo niektóre „widoczki” są naprawdę piękne, żeby kolejne wyglądały nagle jak wyjęte z Minecrafta. Model rowerzysty też wypada tutaj najlepiej, ale już animacja pedałowania po wstaniu z siodełka wydaje się odrobinę przerysowana. I tak dalej, i tak dalej, ale z ostatecznym pozytywnym wrażeniem.

Dodatkowo, przynajmniej póki co, myWoosh jest całkowicie darmowy. Można pobrać i jeździć bez żadnych ograniczeń, czy to treningowo (choć TrainerRoad to to nie jest i nie będzie), czy luźno.

Wady? Przede wszystkim aplikacja lubiła miejscami - i to całkowicie losowo - stracić płynność. Nie zdarzyło mi się stracić żadnego przejazdu, ale zawsze taki widok niepotrzebnie podbija tętno. Zresztą patrząc na komentarze - „wysypki” też się zdarzają, aczkolwiek dotyczyło to głównie starszych wersji aplikacji.

Biorąc jednak pod uwagę darmowość - co komu szkodzi spróbować. Ja nie byłem rozczarowany w żadnym zakresie, aczkolwiek moje preferencje trenażerowe są inne i raczej myWoosh nie będzie moim wyborem.

Cena: 0

Opinia w skrócie: warto dać szansę, chociaż potrafi się przyciąć nawet na dużym iPadzie Pro. Na wszelki wypadek nagrywałbym też treningi na drugim urządzeniu (chociaż ja akurat pecha nie miałem).

Wszystkiego po trochu i wszyscy - wiadomo, Zwift

Zostawiłem na koniec, bo to dość nudny oczywizm i pewnie aplikacja, od której wszyscy albo zaczynają jazdę, albo poszukiwania. Ok, pewnie zaczynają od tego, na co dostaną darmowy kupon w paczce z trenażerem, ale wiadomo o co chodzi.

Oczywiście można wymieniać wszystko, co jest w Zwifcie - plany treningowe, pojedyncze treningi, sporo tras, świetni „cyfrowi partnerzy”, grywalizacja i wyzwania na całego, dodatkowe trasy-podjazdy, ale i tak wszyscy wiedzą, o co chodzi - o to, że tutaj są wszyscy. Mapy są pełne, cały czas coś się dzieje, jak wchodzisz na imprezę do znajomych, to wszyscy cię pytają, jaki masz czas na Alpe (a potem się budzisz), zawsze jest ktoś, kogo można podgonić, dymki z czatu latają na lewo i prawo, a jak wybierzesz odpowiedni przejazd, to możesz dostać wirtualną koszulkę Pas Normal Studios z pominięciem ich normalnych cen. Zabawa na całego i piszę to bez złośliwości, bo sam spędziłem w wirtualnym świecie Zwifta naprawdę sporo godzin (choć niewiele w porównaniu do wyjadaczy) i faktycznie cała ta przygoda i skupiona dookoła tego społeczność po prostu... żyje.

Z drugiej strony, jeśli ktoś się nie ściga, za ludźmi nie przepada i po prostu chciałby kilka razy w tygodniu wsiąść sobie na rower, żeby się przeorać albo rozjeździć, to - i udało mi się do tego nawet przekonać trochę osób - oglądanie wirtualnego tyłka swojego i innych ludzi nie jest do tego konieczne. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, żeby od Zwifta zacząć i potem pomyśleć, czy potrzebujemy czegoś innego, czy jednak zostajemy już tutaj w wirtualnym świecie.

Cena: 15 euro za miesiąc

Darmowa wersja testowa: tak

Opinia w skrócie: bezpieczny strzał, ale nie dla każdego najlepszy wybór.

Jaką aplikację na trenażer wybrać - mój wybór

TrainerRoad do całego planu treningowego i Tacx Training do „pojeżdżenia”. W lecie oczywiście Tacx przestaje mieć znaczenie, ale subskrypcji TR nie przerywam - po prostu robię część treningów na dworze.

A część... dalej na trenażerze. Nawet jeśli na dworze jest 30 stopni.

Bonus: darmowa alternatywa

REKLAMA

Ok, nie taka darmowa, bo trzeba mieć komputer rowerowy (i to przeważnie z tych droższych), ale do rozważanie. Skoro bowiem i tak kupiliśmy komputer rowerowy do jazdy na dworze, to warto sprawdzić, czy przypadkiem nie oferuje funkcji sterowania trenażerem. A jeśli tak - zostaje nam przeważnie tylko znalezienie odpowiednich treningów (albo zdanie się na sugestie treningowe, jeśli nasz komputer je oferuje) i relizację treningów. Przeważnie też nic nie stoi na przeszkodzie, żeby np. wgrać plik z trasą do komputera i nakazać mu, żeby odpowiednio sterował trenażerem. Oczywiście widoczków mieć z tego nie będziemy żadnych, ale bedziemy mogli w bezpiecznych warunkach sprawdzić, czy np. poradzimy sobie ze wszystkimi podjazdami na trasie i tak dalej.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA