4 października. To już dzisiaj usmażą nam mózgi. Ale dlaczego ludzie w to wierzą?
Nadszedł ten dzień. Dzień, w którym lemingi wpadną w przepaść, owieczki pójdą na rzeź, a jedynie odważnie myślący i płynący pod prąd będą w stanie się uratować. To właśnie 4 października o 14:20 Federalna Agencja Zarządzania Kryzysowego (FEMA) razem z Federalną Komisją Łączności (FCC) przeprowadzi ogólnoamerykański test systemu powiadomienia o zdarzeniach i zagrożeniach. Brzmi niewinnie? Internet już wie, co się zdarzy.
Wprawdzie sieć ma kilka wersji, ale najważniejsze jest to, że każda ma to samo zakończenie – będzie źle.
Jedni mówią o chipie aktywowanym przez sygnał alarmowy, inni o wirusie czekającym w ukryciu, a jeszcze inni o fali, która usmaży mózgi nieprzygotowanym. Żeby tego uniknąć, trzeba wyłączyć smartfon i owinąć go folią aluminiową. Wszystkie inne odbiorniki należy odłączyć od prądu.
- opisywał internetową panikę Paweł Grabowski.
Ani trochę nie są zdziwieni ci, którzy od dawna ostrzegali, że właśnie po to są komórki i inne elektroniczne gadżety: by w końcu stać się narzędziem masowej zbrodni. Powie wam o tym pewien radny, który od lekarzy słyszał, że przez przesilenie pola elektromagnetycznego dzieci się nie rodziły, a jeśli już, to z niepełnosprawnościami.
Przestrzegał przed tym każdy, kto sprzeciwiał się budowie masztu komórkowego
„Wszyscy lekarze mówią, że szkodliwe jest spać, jeśli na szafce ma się telefon, a jakie to jest porównanie do sieci 5G” – zachęcał do przebudzenia mieszkaniec Młyniska, gdzie stanąć ma wieża z nadajnikami.
Do czego zdolna jest zabójcza technologia mogliśmy przekonać się w Bydgoszczy. Uczestnicy koncertu Bedoesa mdleli, zaś przyczyną według kandydatki do Sejmu wcale nie był upał, tłum na małej przestrzeni i alkohol, a właśnie 5G.
„Grillowanie” odbyło się też w lipcu na warszawskim Wilanowie. Jeden z mieszkańców chwycił za miernik i na filmiku zapewniał, że normy dawno zostały przekroczone.
David Icke, niewyczerpalne źródło wielu teorii spiskowych, przekonywał, że działanie 5G na częstotliwości 60 GHz sprawia, że znacząco spada wchłanianie tlenu do organizmu. To nic, że 5G nie działa na tej częstotliwości (a gdyby nawet, to jak przekonują badacze w rozmowie z Demagogiem „częstotliwość jest przebadana, bezpieczna i normy […] promieniowania pola elektromagnetycznego zezwalają na jej wykorzystanie”) – internet i tak wie, że przez 5G się podusimy.
Jak się więc okazuje, 4 października wcale nie jest wyjątkiem. Jest kolejnym dniem pełnym niebezpieczeństw i zagrożeń czyhających na nasze życie
A przecież mówimy tylko o samym 5G. Do zmniejszenia populacji wykorzystuje się szczepionki czy choćby chemtrails. Ostrzegający przed śmiercionośnym pyłem zauważyli niedawno, że zrzut odbył się w Ustce, a wcześniejsze liczne akcje (tylko spójrzcie w niebo!) doprowadziły do tego, że „jest tyle tych raków płuc i wątroby teraz”.
Więcej o teoriach spiskowych przeczytacie na Spider's Web:
Można się śmiać, można załamywać ręce, można z wyższością i dumą podkreślać swoją wiedzę i inteligencję, ale żadna z tych reakcji nie odpowie na pytanie: „dlaczego?”. Dlaczego wyemitowany zostanie sygnał – po wcześniejszym uprzedzeniu – choć jego faktyczny cel jest inny, niż zapowiadany (wam też nie wydaje się, że skuteczniejsze byłoby działanie z zaskoczenia?). Dlaczego ktoś miałby smażyć nasze mózgi tak długi czas? Dlaczego ludzie w to wierzą?
4 października może dać nam odpowiedź na to uwierające pytanie
Tylko spójrzcie – jest na tym świecie grupa osób, która wszystko rozgryzła. Oni wiedzą. Rozpoznali zagrożenie. Myślą poza schematem i dzięki temu przetrwają. Rządy i korporacje wydają miliardy dolarów, angażują największe umysły na świecie, Bill Gates hoduje genetycznie modyfikowane komary, aby nas wykończyć, a tymczasem to wszystko na nic. Garstka zwykłych szarych ludzi z dostępem do komputera jest w stanie pokrzyżować im plany.
Straszy się, żeby tryumfować? To jak z tym żartem o słoniu mającym czerwone oczy, co pozwala mu chować się w jarzębinie. Widzieliście kiedyś słonia na jarzębinie? No właśnie.
4 października nikomu nic się nie stanie, bo oni to rozgryźli. Powstrzymali. A pewnie wiele osób powie nie „oni”, a „my”. To oni, zamyśleni przechodnie, mają władzę i wiedzę, że ho-ho.
Jest to oszukiwanie siebie – w końcu łatwo powiedzieć „dzisiaj nie przejedzie mnie wielbłąd” i móc chwalić się umiejętnością przewidywania przyszłości. Jeśli jednak założymy, że rację ma Olga Drenda pisząc:
Wbrew podejrzeniom, że teorie spiskowe – jako odmiana wiedzy potocznej – mogą być emanacją przekonań wspólnotowych, powszechnych, wszystko wskazuje na to, że jest odwrotnie – że to raczej domena indywidualistów
…to dobrze nam się to sklei. Indywidualiści mają we współczesnym świecie niezwykle ciężko. Możemy być karmieni mitami o genialnych jednostkach, ale to bujda. I najlepiej widać, że te legendy nie wytrzymują zderzenia z rzeczywistością. Może więc ta chęć wyrażenia swojego „ja”, ja, które ma rację, sprzeciwia się, buntuje, jest jednostką niewygodną, a przez to wartościową, wybrzmiewa echem właśnie w teoriach spiskowych. I w zasadzie teraz jest jedynym miejscem, gdzie jeszcze może być słyszalne.
A może chodzi jednak o coś jeszcze innego?
Świat jest skomplikowany. Trudny. Ostatnio usłyszałem bardzo przykrą historię – członek rodziny nagle zachorował, rak wykryty został zbyt późno, niewiele w zasadzie da się zrobić. Osoba w sile wieku, prowadząca zdrowy tryb życia, biegająca maratony w ciągu raptem kilku miesięcy po prostu zgasła. Jak to wytłumaczyć? Jak to zrozumieć? Stwierdzenie, że „takie jest życie”, „miał pecha”, „tak bywa” jest tak okrutne i wręcz nie do zaakceptowania, że nic dziwnego, że kuszące jest pójście drogą na skróty, ale za to pozwalającą dotrzeć do odpowiedzi. No tak – po prostu komuś na tym zależy, byśmy chorowali i cierpieli. Kiedyś przecież tego nie było.
Łukasz Lamża, autor książki "Światy równoległe. Czego uczą nas płaskoziemcy, homeopaci i różdżkarze" zauważał, jak łatwo dać się ponieść takiemu myśleniu. Na swoim przykładzie opisywał podejście do szczepionek. Przytaczał historię z własnego życia, kiedy to w przychodni nie mógł zgłosić niepożądanego odczynu poszczepiennego, bo pielęgniarka po prostu go zbyła. Podobnych anegdotycznych przypadków, przez które służba zdrowia wypada niekorzystnie, pewnie każdy z nas może przytoczyć. I już tworzy się pole do nieufności czy wręcz wrogości. Dlaczego „ekspert” ma mieć rację, skoro wcześniej ktoś o podobnej reputacji potraktował nas źle, a możliwe nawet, że popełnił błąd?
Problem w tym, że to wcale nie odpowiada na pytanie, dlaczego ludzie wierzą w to, że 4 października telefony dostaną sygnał, aby w końcu nas zabić. Bo te teorie są po prostu głupie i wcale nie sprawiają, że żyje się łatwiej i przyjemniej. Naprawdę nie potrafię znaleźć wyjaśnienia, które byłoby choć trochę zadowalające. Wszelkie próby prowadzą zaś do przykrych wniosków. Możemy zgodzić się co do tego, że brakuje zaufania do rządów, naukowców, mediów i ekspertów, ale przecież nie ma nadziei na to, że będzie lepiej. Takich 4 października jest przed nami jeszcze bardzo wiele.