REKLAMA

Komisja Europejska przeczołga gigantów technologicznych. Co zmieni nowe prawo?

Stało się. Komisja Europejska postanowiła chwycić Big Techy za pysk, zapiąć smycz i ukrócić ich monopolistyczne, a może wręcz imperialistyczne zapędy. Czy nowe regulacje faktycznie odniosą skutek, tego jeszcze nie wiemy. Przyjrzyjmy się jednak, jak może się zmienić internet, jeśli DSA i DMA będą działać tak, jak powinny.

Unia bierze się za wielkie koporacje. Co zmieni DSA i DMA?
REKLAMA

Politycy Europarlamentu byli niemal jednogłośni – wielkim korporacjom technologicznym należy dokręcić śrubę. We wczorajszym głosowaniu aż 539 polityków zagłosowało za przyjęciem DSA (aktu o usługach cyfrowych), a aż 588 zagłosowało za przyjęciem DMA (aktu o rynkach cyfrowych). Ursula von der Leyen ogłosiła wczoraj na Twitterze, iż odtąd Komisja Europejska będzie regulować działanie największych platform internetowych, czyli przede wszystkim Metę (Facebooka), Alphabet (Google’a), Microsoft, Apple’a i Amazon. Cytując jej słowa, nowym regulacjom przyświeca podstawowa idea – to, co jest nielegalne offline, powinno być nielegalne również online.

REKLAMA

Idea oczywiście słuszna, a ukrócenie monopolistycznych zapędów Big Techów leży w interesie nas wszystkich, by nie obudzić się w technokratycznym świecie, w którym wielkie korpo rządzą i dzielą (jakby nie robiły tego już teraz, ale to inna historia). Na ile DSA i DMA będą działać – trudno powiedzieć.  Digital Services Act zacznie obowiązywać w ciągu 15 miesięcy od przyjęcia lub najpóźniej od początku 2024 r., zaś Digital Markets Act ma zacząć obowiązywać już za pół roku.

Komisja Europejska zadbała przy okazji, by próby łamania nowych praw spotkały się z ostrymi konsekwencjami. Kary za złamanie postanowień DSA i DMA mogą wynosić nawet 6 proc. łącznego światowego obrotu danej firmy.

Załóżmy przez chwilę, że Big Techy nie znajdą jakiegoś sprytnego sposobu na obejście lub zignorowanie nowych ustaleń, a lobbystom nie uda się załatwić wygodnych dla nich luk w prawie – jak zmieni się internet po wejściu w życie DSA i DMA?

Digital Services Act - Akt o usługach cyfrowych w praktyce

Akt o usługach cyfrowych ma przede wszystkim zwiększyć odpowiedzialność platform społecznościowych za publikowane w nich treści. Dziś, jak dobrze wiemy, moderacja w social mediach to loteria. Z jednej strony usuwane są kompletnie niegroźne posty czy zdjęcia ukazujące np. sutek, a z drugiej ekstremiści mogą zupełnie bez przeszkód organizować się w grupach, nie mówiąc już o tym, że można sobie zupełnie anonimowo rzucać na prawo i lewo groźby karalne, a korporacje radzą sobie z usuwaniem może promila tych gróźb.

DSA ma położyć temu kres, a treści niezgodne z prawem mają niezwłocznie usuwane z serwisów. Niestety tutaj KE zostawia spory wytrych dla Big Techów, bo w ustawie jest zapis o usuwaniu tych treści „z poszanowaniem wolności słowa”. A to bardzo płynna definicja, którą zapewne każda z platform będzie interpretować po swojemu, jak ma to miejsce dziś. Nowe przepisy mają jednak w znaczący sposób ukrócić możliwość szerzenia dezinformacji i w interesie nas wszystkich jest to, żeby się udało. Fake newsy to plaga, która dzieli dziś społeczeństwa na pół i nikt nie ma pomysłu, co z nią zrobić.

instagram-przypomnij-haslo-rosyjskie-trolle-jak-rozpoznac class="wp-image-2079457"
DenPhotos / Shutterstock.com

DSA ma zadbać także o nasze bezpieczeństwo, zwłaszcza w zakresie korzystania z usług i sklepów internetowych. Przedsiębiorca prowadzący swoją działalność na Facebooku czy Instagramie nie będzie mógł być anonimowy, co ma zapobiec oszustwom.

Pewne trzęsienie ziemi może się dokonać na rynku reklamowym, bowiem DSA zakazuje wykorzystywania poufnych danych przy personalizacji reklam, m.in. informacji o rasie i orientacji seksualnej. Co jeszcze ważniejsze, DSA zakazuje wyświetlania personalizowanych reklam dzieciom, które są podatne na wpływ i które można łatwo skusić, jeśli tylko odpowiednio dobierze się reklamy do ich upodobań.

Osobiście uważam jednak, że najbardziej istotną zmianą wymuszaną przez DSA jest transparentność algorytmów. Dziś jest to kompletny dziki zachód. Internetowi twórcy muszą metodą prób i błędów dochodzić do tego, jakie działania przynoszą jakie skutki i dlaczego, bo platformy społecznościowe dają co najwyżej mgliste wytyczne. Od 2024 r. będą musiały jasno określić zasady działania algorytmów, które rządzą sugerowanym treściami, a to może być prawdziwa rewolucja i ulga dla wszystkich prowadzących swoje biznesy w internecie. Łatwiej będzie też zwykłym użytkownikom, bo jeśli będą oni wiedzieli, jak funkcjonują algorytmy polecające YouTube’a czy choćby Spotify, będą mogli łatwiej dostosować ich działanie do swoich upodobań.

Mówiąc zupełnie szczerze, poza ostatnim punktem nie spodziewam się istotnej rewolucji w funkcjonowaniu platform społecznościowych. DSA nie sprawi w sposób magiczny, że moderacja w social mediach zacznie lepiej działać, a co najwyżej wymusi na Facebookach, TikTokach i innych Twitterach skrócenie czasu reakcji na zgłoszenia użytkowników. Nie brakuje też głosów krytykujących DSA; według niektórych polityków i ekspertów akt jest słaby, idzie na rękę korporacjom i został w ten sposób zaprojektowany na ich życzenie.

Digital Markets Act – Akt o rynkach cyfrowych będzie odczuwalny od razu.

O ile o skutkach wdrożenia DSA będziemy mogli rozmawiać na długo po tym, jak rozporządzenie zacznie obowiązywać, o tyle zmiany wymuszane przez DMA powinniśmy zobaczyć i docenić od ręki. Są to bowiem postanowienia mające na celu stłamszenie działań monopolistycznych. Szczególnie podoba mi się zakaz faworyzowania własnych usług (patrzę na ciebie, Microsofcie!); teoretycznie już za pół roku przeglądarka Microsoft Edge nie będzie mogła ustawić jako domyślnej wyszukiwarki Bing, lecz będzie musiała nas zapytać o wybór przy pierwszym uruchomieniu. Microsoft nie będzie też mógł sugerować pobrania Edge’a na każdym roku, ani błagać o pozostanie, jeśli zdecydujemy się pobrać Chrome’a.

Surface Pro 8 class="wp-image-2124690"
Surface Pro 8

Inne platformy będą musiały też – wzorem Apple’a wprowadzić obowiązkowe wyrażenie zgody na przetwarzanie danych w celu tworzenia personalizowanych reklam. Facebook stracił miliardy, odkąd Apple wprowadził tę nowość w swoich systemach operacyjnych i może stracić kolejne, gdy (nie)zgodę na przetwarzanie danych będą musieli wyrazić także użytkownicy smartfonów z Androidem czy komputerów z Windowsem.

DMA zakłada też możliwość łatwego odinstalowania aplikacji producenta sprzętu i chwała im za to; w końcu będzie można w prosty sposób usunąć niepotrzebne, śmieciowe programy z telefonów i komputerów, co dziś nie zawsze jest możliwe. Akt ma też zmusić firmy do otwarcia swoich usług na usługi innych dostawców, co np. oznacza uproszczenie udostępniania zdjęć i plików między komunikatorami. Czyżby to oznaczało, że Apple w końcu będzie zmuszony się ugiąć i wypuścić Face Time oraz iMessage na Androida? Czas pokaże.

Kogo obejmie nowe prawo?

W tym tekście skupiamy się na gigantach technologicznych, bo to w nich legislacja uderzy najbardziej – parafrazując Ursulę von der Leyen (i kultową frazę ze Spider-Mana), im większa platforma, tym większa odpowiedzialność. W praktyce jednak DSA i DMA obowiązywać będą wszystkie platformy, mniejsze i większe. Jak tłumaczy nam fundacja Panoptykon:

REKLAMA

Jednocześnie w wyjaśnieniu na stronie Komisji Europejskiej czytamy, iż DSA zadba o to, by legislacja obowiązywała sprawiedliwie, a więc nie obciążała w równym stopniu małych i wielkich graczy. Niewielki dostawca hostingu nie będzie więc podlegał tym samym obostrzeniom co np. Google lub Facebook i tak samo nie będzie on płacił za nadzór nad swoimi działaniami – w przypadku największych platform będzie bowiem obowiązywać opłata, wynosząca nie więcej niż 0,05 proc. rocznego globalnego obrotu danego przedsiębiorstwa.

*Grafika główna: Antlii/Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA