To nie jest zwykły monitor. Samsung M8 - recenzja
Samsung M8 to nowy smart-monitor koreańskiej firmy ze specjalną desktopową wersją systemu operacyjnego Tizen, odłączana kamerką w zestawie oraz opcją odbierania obrazu drogą bezprzewodową z użyciem m.in. technologii AirPlay. Sprawdziłem, jak radzi sobie ten model w tandemie z Makiem mini i MacBookiem.
Nowy monitor (a w zasadzie smart-monitor) od Samsunga zainteresował mnie już na początku tego roku zaraz po pierwszej zapowiedzi. M8, bo tak go nazwano, wygląda "na papierze" jak starszy i mniejszy kuzyn Studio Display, czyli zaprezentowanego nieco później od niego monitora od Apple'a wycenionego na kosmiczne 7999 zł (i to w podstawowej wersji).
Samsung M8 nie ma co prawda dokładnie takich samych parametrów jak Studio Display, ale jest od niego większy, jego design przywodzi na myśl iMaki, a do tego będzie sprzedawany w ponad dwukrotnie niższej cenie niż sprzęt Apple'a (czyli poniżej 4000 zł). Z zapowiedzi jawił się niczym idealny kompan komputera z linii Mac. A czy w jest nim w praktyce? I tak, i nie.
Samsung M8 - specyfikacja i design
W przypadku monitora Samsunga mamy do czynienia z aż 32-calowym panelem VA o rozdzielczości 4K, który odświeżany jest w standardowych 60 Hz. Wyświetlacz zapewnia 99 proc. przestrzeni barwnej sRGB, a jego jasność to z kolei 400 nitów. To niestety oznacza, że możemy zapomnieć o takim prawdziwym trybie HDR (ale to niestety nadal standard na niskiej i średniej półce cenowej).
Obudowa ma grubość wynoszącą jedynie 11,4 mm i to naprawdę świetny wynik przy 32-calowym panelu. Na uwagę zasługują zupełnie płaskie plecki, a urządzenie zaraz po wyjęciu z pudełka robi świetne wrażenie: prezentuje się schludnie i nowocześnie (testowałem biały model). Po założeniu nóżki przypomina pod względem designu iMaki z procesorami M1, ale bez ogromnej płetwy pod ekranem.
Podstawka monitora Samsung M8 ma kilka opcji regulacji.
Apple za podstawkę z regulacją liczy sobie 1500 zł, a Samsung regulowaną nóżkę dorzuca w zestawie. Nie jest ona jednak zbyt stabilna, ale pozwala podnieść ekran na tyle wysoko, że pod spodem zmieszczą się np. iPad (którego można obsługiwać poprzez Universal Control) lub otwarty 13-calowy MacBook Pro (co pozwala na wygodną pracę na laptopie z monitorem umieszczonym zaraz nad wbudowanym wyświetlaczem).
Tutaj jednak drobna uwaga: jeśli ktoś chce korzystać z Samsunga M8 z laptopem w ten sposób, to mimo wszystko warto pomyśleć o jakieś podstawce pod monitor. Przydałoby się tu kilka centymetrów zapasu. Z kolei jeśli ktoś chce zjechać monitorem na sam dół, to pojawia się pierwszy problem - trudno się go wtedy obsługuje. D-pad umieszczono na pleckach, a menu jest mało intuicyjne.
Na szczęście Samsung M8 to nie jest zwykły monitor, tylko smart-monitor z pilotem.
Białe akcesorium przypomina czarne i srebrne piloty od telewizorów tej samej firmy. Tak jak i one zostało wyposażone w okrągły guzik nawigacyjny z enterem w środku, włącznik oraz przycisk do aktywacji asystenta (Bixby, Amazon Alexa). Do tego można użyć komend Wstecz, Home i Play/Pauza, regulować głośność, zmieniać program i odpalać serwisy VOD, bo Samsung M8 ma swój własny system operacyjny.
Z tego systemu operacyjnego, którym jest znany z telewizorów Tizen po sporym liftingu, trzeba będzie korzystać niestety dość często. Z jakiegoś powodu na pilocie (ładowanym swoją drogą przez USB-C) zabrakło guzika pozwalającego na natychmiastową zmianę źródła wyświetlanego obrazu, a jak wspomniałem wcześniej, manipulowanie d-padem na pleckach monitora nie należy do najwygodniejszych.
Co potrafi Tizen na smart-monitorze Samsung M8?
System operacyjny w wersji do monitorów bazuje na tym z telewizorów (w niektórych komunikatach systemowych nadal widnieje słowo "telewizor" zamiast "monitor"), ale został znacząco rozbudowany. Posiadacze sprzętów z Tizenem nie poczują się tutaj może od razu jak w domu, ale zobaczą całkiem sporo znajomo wyglądających ekranów. Powinni też docenić dodatkowe możliwości.
Tizen w M8 pozwala, podobnie jak telewizory, na uruchamianie aplikacji do serwisów wideo na żądanie. Dzięki temu można odpalić np. Netfliksa z poziomu pilota bez konieczności odpalania komputera. Oprócz tego smart-monitor Samsunga może bezprzewodowo odbierać obraz wysyłany z innych urządzeń, w tym pecetów, Maków, iPhone'ów, iPadów itd. na pełnym ekranie lub w oknach.
A to dopiero początek, bo Samsung M8 potrafi dużo więcej.
W menu można znaleźć opcję podłączania do telewizora telefonu koreańskiej firmy do pracy w trybie Samsung Dex, dzięki czemu smartfon mógłby mniej wymagającym użytkownikom w zasadzie zastąpić komputer. Oprócz tego z poziomu telewizora można zalogować się do usług sieciowych przypisanych do konta Samsung, w tym np. Microsoft 365, które są potem uruchamiane w przeglądarce na pełnym ekranie.
Przyznam jednak, że sam nie znalazłem zastosowania dla tych wszystkich smart-funkcji i z mojej perspektywy to kawał świetnej, ale niepotrzebnej roboty. Takie rozwiązania świetnie sprawdziłyby się np. w hotelu, na uczelni lub w innym miejscu, gdzie z monitora korzystałoby wiele osób w sposób doraźny, ale w domu, gdzie i tak do ekranu mam komputer podpięty cały czas, nie mają one racji bytu.
Z perspektywy użytkowników domowych te wszystkie smart-dodatki podnoszą jedynie niepotrzebnie cenę.
Sam monitor jak na 32-calowy panel o niezłych parametrach nie jest przy tym niemożebnie drogi - kosztuje niecałe 4000 zł w porównaniu do 8000 zł, które trzeba wydać na Apple Studio Display. Z drugiej strony przy pracy biurowej, jeśli pominie się aplikacje z Tizena, sprawdza się bardzo podobnie do mojego dwukrotnie tańszego 27-calowego monitora marki LG.
32-calowy panel również trudno jest mi traktować za jednoznaczną zaletę - powierzchnia robocza może i jest większa, ale nadal ten panel wyświetla tyle samo pikseli, co inne monitory 4K. Przy klasycznym biurku o głębokości 60 cm wolę monitory o mniejszym rozmiarze, bo w przypadku Samsunga M8, nawet po odsunięciu go maksymalnie do ściany, i tak byłem nim przytłoczony.
Nie mam jednak zbyt wielu uwag jeśli chodzi o jakość obrazu.
Przy pracy biurowej pokrycie 99% sRGB było więcej niż wystarczające, a do tego w ustawieniach monitora można znaleźć dwa tryby obrazu: jeden do pracy, a drugi do zabawy z nieco żywszymi kolorami wraz z dziesiątkami opcji regulacji. Miłym dodatkiem jest przy tym funkcja adaptacyjnego dostosowania temperatury barw do warunków otoczenia, która działa podobnie jak True Tone w iPhone'ach.
Mam jednak jedno "ale", który związane jest również z wielkością tego panelu: nie odwzorowuje on idealnie równomiernie kolorów. W dolnej partii obraz jest nieco wypłowiały w porównaniu z górą. Do tego egzemplarz, który testowałem, miał kilka bad pixeli przy górnej krawędzi, które można dostrzec na zdjęciach (ale producent powinien wymieniać uszkodzony w ten sposób sprzęt na gwarancji).
Samsung M8 nie rozpieszcza też niestety jeśli chodzi o porty.
W urządzeniu oprócz gniazda zasilania znalazło się miejsce jedynie na port microHDMI, bo pełnowymiarowe HDMI nie zmieściłoby się w obudowie o tych wymiarach oraz dwa złącza USB-C. Jedno z nich może służyć do podpięcia komputera i jednoczesnego ładowania go z mocą do 65 W, co przyda się posiadaczom laptopów, a w drugi można wpiąć huba USB na peryferia.
Niestety jeśli ktoś chciałby podpiąć pod Samsunga M8 jednocześnie więcej niż dwa źródła obrazu, którymi mogą być np. komputery i konsole do gier, to robi się problem. W urządzeniu nieco brakuje innych złącz takich jak dodatkowe HDMI lub kolejne USB-C z funkcją transmisji obrazu. Zapomnijcie też o np. gnieździe słuchawkowym, czytniku kart pamięci i innych tego typu dodatkach - poza jednym.
Samsung M8 wyposażony został w doczepianą kamerę.
System operacyjny Maka mini podpiętego przez USB-C wykrył kamerę, która nieco wystaje poza obudowę M8, automatycznie po jej podłączeniu. Da się ją też łatwo przyczepić i odczepić od obudowy monitora dzięki magnetycznej nakładce na wtyczkę USB-C, a dla osób dbających o prywatność Samsung dorzuca magnetyczną zaślepkę na obiektyw. Niestety to wszystko, co dobrego można o niej powiedzieć.
Niestety fakt, iż ta kamerka jest i łatwo się ją podłącza, to najlepsze, co można o niej powiedzieć. Chociaż kąt widzenia jest lepszy niż w kamerce z iPhone'a, to obraz jest ciemny, nawet jeśli w pokoju pali się światło. Trzeba też włożyć nieco siły, aby dostosować jej kąt nachylenia (z początku myślałem, że moi rozmówcy będą mogli oglądać co najwyżej czubek mojej głowy).
Czy warto kupić Samsunga M8?
Zapowiadało się na miłość od pierwszego wejrzenia, ale pod koniec testów rozważałem już jedynie małżeństwo z rozsądku - a i na ten krok się nie zdecyduję. Samsung M8 jest dla mnie zbyt duży i zbyt drogi jak na to, co oferuje. Jak się nad tym zastanowić na chłodno, to w pracy sprawdza się w zasadzie tak samo dobrze, jak mój dwukrotnie od niego tańszy 27-calowy LG.
Nie da się jednak ukryć, że Samsung M8 cieszy oko i ma wiele zalet, ale wszystko sprowadza się do tego, czy ktoś potrzebuje tych wszystkich funkcji smart w ramach tego zmodyfikowanego Tizena. Jeśli nie, to lepszym wyborem może okazać się inny 32-calowy monitor 4K bez wbudowanego procesora i bez systemu operacyjnego pozwalającego na uruchamianie aplikacji.
Na koniec zaś dodam, że paradoksalnie trudno mi polecić monitor marki Samsung posiadaczom... telewizorów marki Samsung (jeśli ci planowaliby korzystać z nich w tym samym pokoju). Piloty od obu urządzeń jednocześnie odpalają oba urządzenia, co bywa dość problematyczne.