Ogromne meduzy „zaatakowały” Hiszpanię. Mają prawie trzy metry i ważą 40 kg
Mimo swoich rozmiarów są mniej niebezpieczne od „zwykłych”, malutkich okazów. Ale ich pojawienie i tak powinno zaniepokoić – i to nie tylko mieszkańców Hiszpanii.
Meduzy pojawiły się u wybrzeży Andaluzji. Gatunek Rhizostoma luteum nie jest stałym bywalcem wód w okolicy Malagi czy Granady. Zdaniem naukowców ich obecność to rzecz jasna konsekwencja zmian klimatu.
Chyba nie jesteśmy tym zaskoczeni, prawda?
Podobnie jak kleszcze, tak i te podwodne stwory zaczynają migrować tam, gdzie wcześniej były nieobecne, ponieważ sprzyja temu rosnąca temperatura. W tym przypadku odpowiedzialne są zmieniające się prądy morskie, ale Luis Sanchez Tocino z uniwersytetu w Granadzie, cytowany przez PAP, przyznał, że im wyższa temperatura w akwenach, tym większe prawdopodobieństwo pojawienia się w nich meduz lubiących ciepłą wodę i niską zawartość tlenu. I stąd odkrycie w Andaluzji.
Dwa lata temu mierzący 1,5 metra okaz pojawił się w Wielkiej Brytanii, u wybrzeży Kornwalii. Z kolei rok temu w niemieckiej części Bałtyku zaobserwowano wzrost meduz modrych. Mimo że są niewielkie – osiągają raptem 25-35 cm – to ich obecność jest fatalną wiadomością dla bałtyckiego ekosystemu.
Meduzy doprowadzają do spadku natlenienia wody, a poza tym eliminują pokarm dla ryb. Co oznacza, że więcej meduz skutkuje spadkiem populacji ryb. Obecność meduz świadczy o czymś jeszcze: że temperatura Bałtyku wzrasta, podobnie jak poziom zasolenia.
Trzeba pamiętać o tym, że spadek natlenienia Bałtyku to efekt działalności człowieka
Inwazje meduz są więc jeszcze jedną kostką domina, która prowadzi nas do katastrofy ekologicznej. Jedną z bardzo, bardzo wielu.
Pierwszą ofiarą globalnego ocieplenia według organizacji WWF był szczurzynek koralowy. Po raz ostatni widziano go w Australii w 2009 roku. Jego wyginięcie to konsekwencja podnoszenia się poziomu wód. Te zaczęły zalewać wyspę Bramble Cay, doprowadzając do zniszczenia 97 proc. jego naturalnego środowiska.
Naukowcy rozkładają ręce, gdy pyta się ich, jak globalne ocieplenie wpłynie na zwierzęta. Z opublikowanego w kwietniu badania naukowców zrzeszonych w Brytyjskim Towarzystwie Ekologicznym wynika, że… nikt właściwie nie wie do końca, w jaki sposób na zmiany klimatyczne zareaguje ogromna większość ssaków lądowych.
Oczywiście tematem numer jeden jest ryzyko wyginięcia wielu gatunków jeszcze w XXI wieku
Wśród zagrożonych wymienia się choćby pszczoły, takie ryby jak łososie czy niedźwiedzie polarne, które nie będą miały szans przeżyć w świecie z szybko topiącymi się lodowcami.
Nie musimy czekać na katastrofę – ona już się dzieje.
Skutki rosnącej temperatury odczuwa już wiele zwierząt na świecie. Badania z 2019 roku udowodniły, że np. rozmiar ciał pliszek zmniejsza się przez wzrost temperatury. Na przestrzeni lat w regionie występowania ptaków z roku na rok było coraz cieplej, natomiast waga obserwowanych zwierząt malała.
Trudno powiedzieć, dlaczego akurat w ten sposób pliszki zareagowały na zmiany klimatu. Czy to dlatego, że mniejszym osobnikom jest łatwiej, czy może to efekt braku pożywienia, jak w przypadku wróbli?
Nie wiadomo, ale musimy liczyć się z tym, że takich przypadków będzie więcej, bo zmiany klimatyczne już nie są łaskawe dla zwierząt.