Orlen zrobił dwa kroki do tyłu. Miała być aplikacja jest człowiek z terminalem
Mimo że paliwowy gigant od lat jest w politycznym imadle, to na tle polskiej gospodarki przypomina mitycznego Midasa, który czego nie dotknął, to zmieniało się w złoto. Byłem przekonany, że będzie podobnie gdy wreszcie odważnie wejdzie w świat płatności mobilnych. Tymczasem, przynajmniej na razie, przecieram oczy ze zdumienia i patrzę, jak Orlen robi dwa kroki do tyłu.
Orlen odważnie radzi sobie na krajowym, a jeszcze bardziej zagranicznym rynku W ubiegłym roku odnotowano rekordowy przerób ropy - na poziomie 33,2 mln ton, a także historycznie najwyższą sprzedaż - 42,4 mln ton. Sytuacja jest na tyle dobra i przyszłościowa, że nikt nie bał się wracać do starego tematu – powstania giganta przez połączenie Orlenu z Lotosem, który będzie mógł przeprowadzić skuteczną ofensywę nawet na międzynarodowych rynkach.
Bezgotówkowo Orlen myślał już wcześniej.
Bo przecież Orlen to pasmo sukcesów. I to nie tylko na rodzimym podwórku. Znają się na rzeczy, obserwują bacznie rynek i potrafią w odpowiednim momencie stosownie zareagować. I tak też jest z płatnościami mobilnymi, w których Orlen widział potencjał już ponad 5 lat temu, kiedy chciał „wesprzeć inicjatywę zrównoważonego rozwoju obrotu bezgotówkowego”.
Akcentowali wówczas, że na wszystkich ich stacjach można płacić kartą. A w skali jednego roku opłaty związane z ich systemem bezgotówkowym to w sumie 100 mln zł. Widać jak na dłoni, że w Orlenie wiedzieli, co się szykuje, że odejście gotówki na rzecz płatności mobilnych to żadna pieśń przyszłości. To raczej tu i teraz.
Aplikacją zapłacisz za wszystko, za benzynę też.
Po tym jak bez gotówki można coraz częściej zapłacić za bilet komunikacji miejskiej czy nawet za mandat karny kwestią czasu było dla mnie pojawienie się orlenowskiej aplikacji, która ułatwi płacenie kierowcom za paliwo i pewnie przez jakiś czas będzie dla niektórych skuteczną zachętą do odwiedzania tych a nie innych stacji paliw. No bo jak inaczej? Wszyscy idą w mobilny świat, to niby Orlen ma zostać na bocznicy? Nie może być.
I rzeczywiście – stało się. Na przełomie stycznia i lutego gruchnęła wiadomość o pojawieniu się aplikacji JustDrive – efektu współpracy firmy Itmagination z Orlenem. W ładnym i estetycznym opakowaniu dostaliśmy rozwiązania pozwalające bezgotówkowo płacić na stacjach Orlen i Bliska. Ci, którzy wybrali taki mechanizm, mogli nawet oszczędzić od 5 gr nawet do 50 gr na jednym litrze (dzięki udziałowi w programie polecającym).
Krok do przodu, dwa do tyłu – to nie ich styl?
To dopiero początek – pomyślałem mając na uwadze głównie dotychczasowy rozmach Orlenu. I byłem święcie przekonany, że paliwowy potentat już na stałe zagościł w świecie płatności mobilnych. Bo jakoś trudno było mi znaleźć w pamięci przykład, kiedy Orlen najpierw robi krok do przodu, a potem zaraz dwa do tyłu. To nie ich styl, prawda?
Tak przynajmniej było. Do czasu, kiedy na Facebooku pojawiła się pierwsza informacja o kłopotach z aplikacją. Ale u mnie nie było nawet nerwowej reakcji po kolejnym komunikacie, że robią wszystko, żeby jak najszybciej znowu móc zapłacić za paliwo aplikacją JustDrive. Bo przecież problemy techniczne, zwłaszcza na samych początkach, zdarzają się też innym. Nie ma co panikować. Trzeba odczekać, uporają się z kłopotem i po sprawie.
Na początek wizerunkowa wpadka.
Niestety, bardzo szybko okazało się, że kłopoty aplikacji JustDrive wcale nie są przejściowe i tak naprawdę oznaczają jej „śmierć”. Główni zaś beneficjenci takiego rozwiązania (poza samymi kierowcami) – Orlen i Itmagination zamiast iść kierunkiem rozwiązania problemu poszli w stronę wzajemnych oskarżeń.
No dobra, stało się, to koniec JustDrive – trudno było mieć wątpliwości. Podobnie jak z tym, że Orlen nawet po takiej jednak wizerunkowej wpadce nie odpuści i konsekwentnie będzie poszukiwał dla swoich klientów mechanizmów pozwalającym im na bezgotówkowe transakcje. Może wbrew pozorom mają jakieś nawet plany w tym względzie?
Nowy pomysł: aplikację zastąpi… człowiek.
W takim razie piszę maila do biura prasowego paliwowego giganta. Zanim nadchodzi odpowiedź (co zazwyczaj zwłaszcza spółkom skarbu państwa zajmuje jakiś czas), świat obiega inna informacja: Orlen uruchamia swój nowy projekt pt. „Mobilny kasjer na podjeździe”. Jego założenie jest proste: na wybranych stacjach do tankujących będzie podchodził pracownik z terminalem płatniczym. U nich zapłacisz tylko bezgotówkowo, korzystając ze swojej karty płatniczej lub karty lojalnościowej Orlen.
Jak rozumiem to rozwiązane proponowane przez Orlen w miejsce aplikacji, która zanotowała falstart i tak szybko jak się pojawiła – równie szybko popadła w niepamięć. Chociaż tak naprawdę sam gigant nie ma jeszcze ostatecznego zdania, w którym kierunku pójdą w tym względzie i tak naprawdę dzisiaj możliwe jest każde rozwiązanie.
Trzeciej strony medalu nie ma.
I nie wiem, w co trudniej jest mi uwierzyć. Że Orlen ze swoim potencjałem, astronomicznymi wręcz możliwościami finansowymi pozwala sobie na falstart aplikacji mobilnej, która żegna się ze swoimi użytkownikami raptem po kilku dniach? Czy może w to, że po takiej wpadce zamiast ogłosić (nawet taktycznie) wszem i wobec rozpoczęcie prac nad nową aplikacją i nawet poszukiwaniem do tego projektu nowego partnera, oni proponują rozwiązania znane w Polsce od co najmniej kilku lat?
Przecież dzisiaj naprawdę i to z jak najlepszym nastawieniem, bardzo trudno nazwać pracownika z terminalem, dzięki któremu nie musimy stać w kolejce – jakąkolwiek innowacją. A takich właśnie propozycji od Orlenu oczekuję. U nich w końcu też ktoś zrozumie, że albo robić coś na serio, z przytupem, dając nowoczesne rozwiązanie klientom, albo lepiej nie robić nic. Trzeciej strony medalu nie ma.